środa, 30 listopada 2011

Cisza?...



Dziś pracownia opustoszała...
Cisza... 
Bezruch... 
Bezwład...
Zapach nafty unoszący się po kątach...
Skwierczące piece do nagrzewania blach...
Pustka...
oraz charakterystyczny stukot butów profesora...

Ja 
samotna praca...

czyli ciąg dalszy nastroju mimowolnie mi się udzielił...
tym razem opanowałem łzy cieknące jak z krokodyla... 
(co za ubaw profesorka miała na fotografii w poniedziałek popołudniu ho ho ho)
chociaż chce mi się już tak na prawdę tylko śmiać...
(wraz z Anetą i jej Wiedźmami ;] )



Zacząłem robić kolejną matryce- drugą część do tryptyku ,,Ofeliona"- tym razem wizerunek dobrze znany z wcześniejszych dokonań. Format 50x70 matrycy został podwojony- czyli pracuje na formacie 100x70 (szarpnięta kieszeń blachą)- stwierdziłem, że czas na coś większego- a owy wizerunek będzie częścią środkową do projektu.
Po konsultacji, profesor stwierdził, że niekoniecznie możemy zamknąć się w ,,popiersiu"- wręcz pójść dalej- po zrobieniu obecnej pracy- można ją kontynuować na kolejnej dużej matrycy, robiąc resztę ciała- czyli rozmytego brzucha, bioder i nóg- co oczywiście ochoczo podchwyciłem- czyli nie tylko powstanie zapowiadany tryptyk- ale również osobna praca, która będzie rozmiarów większych od skali naturalnej, ludzkiej zatopionego w emocjach ,,Ofeliona"...
Podjarałem się jak dziki bąk- dlaczego wcześniej na to nie wpadłem?

Oczywiście wszystko wyjdzie w trakcie pracy... 
Przy porażce przy pierwszej części tryptyku, zastanawiam się czy praca na samej ,,tincie", bez wytrawionego konturu, pójdzie mi sprawnie- choć sam prof i inni odwiedzający pracownie, mówią, że wyszło ok- natomiast sam kwituje to beznadziejnym ,Nieeeee e... to nie tak miało wyglądać..."

Znów odwiedzający studenci z innych pracowni pytali i główkowali:

,,Znów ten pan... No to pięknie"

,,Niczym Ofelia- Zabiłeś tym razem biedaka..."
,,OOOOooooooooo nie będzie już na mnie patrzył..."

,,Skąd Ty wziąłeś takiego przystojniaka? Ja też chcem!"

Po minutach ciszy i samotnej pracy, zmusiłem się na spacer po innych pracowniach- zostałem również zaproszony do pracowni linorytu- prawdopodobnie wezmę sobie ją obok animacji jako dodatkową w przyszłym semestrze- chyba, że czas na dziobanie metalowych matryc zabierze mi najwięcej czasu.

We will see...



Wraz z Kurakiem postanowiliśmy troszkę reformować naszą wiedzę-  w ramach wolnych wieczorów i okienek chodzić na wykłady i sympozja z zakresu artystycznego, które odbywają się w muzeach i innych instytucjach. Również mamy w planach zapisać się jako wolni słuchacze na wykłady.

Po wczorajszym wykładzie w Muzeum Narodowym dotyczącym malarstwa Turnera oczami krytyków, na piwie wraz z Kurką stwierdziliśmy, że ostatnio bujamy się na podobnym wózku...
oraz po raz kolejny uświadomiliśmy sobie fakt, ze nasze poznanie się na akademii to nie tylko czysty przypadek- zbyt dużo nas łączy- łącznie z burzliwa przeszłością i burzliwymi relacjami- czytaj dostawianie w dupę za nadmierne emocje, którymi najchętniej się pomiata i zamiata- czy po prostu wykorzystuje, poprzez nadmierną naiwność i ufność...
Wyciąganie swych ośmiorniczych macek do ludzi (cytat dedykowany od Doro, która pięknie się mną opiekuje na prywacie), w nadmiernej ilości bo nie tylko 8 sztuk, ale 800 czasem przyprawie o odcięcie jednej, drugiej, trzeciej- co niestety boli- mimo, że człowiek się nauczył nie dać tego poznać po sobie ;]
w końcu pracowało się na to przez swoje całe życie- czyż nie tak?


Po zajęciach w warsztacie, na pożegnaniu Maszkowym w pracy, padła debata... 
Siedząc przy barze (moje stałe krzesełko zarezerwowane) klienci ino kręcili nosem, podciągajac głośno swoje smarki- na co z grzecznym uśmiechem odpowiadałem- ,,Tak, tak- to ja... śmierdzę naftą, benzyną i jestem po pachę brudny... sorki" ;]

Zatem szybciej niż myślałem stałem się tematem nr jeden na cały bar...
Maszka podczas zbierania kufli słyszała jak stoliki debatują na temat ślicznego chłopaka w niebieskim sweterku i kolorowych skarpetkach siedzącym i chichrającym się w niebo głosy jak foka przy barze- ,,czy śmierdzę czy specyficznie pachnę"...
Chłopak kupujący piwo, ładnie mi to rozłożył na czynnik pierwszy zapraszając do siebie do stolika- mówiąc że grafika warsztatowa wszytko tłumaczy, natomiast inne dziewczę stwierdziło, że z chęcią pójdzie ze mną potańczyć o_O pomagając zabierać brudne kufle, stolik okrzyknął- ,,oooo nasz kolega!!!" czyli czas najwyższy trzeba było się zbierać z tego miejsca...

..Brawo Marianek...!" okrzyknęła Maszka klaszcząc w dłonie śpiewając Pana Zenka ;]

Obiecuje, że jutrem zabierając w tany Anetę, będę pięknie pachniał...
bo inaczej się nie odgonię... 
od psycholi...

tym bardziej, że na siłę chciałem zatrzymać melancholijny stan- z wariatami się jednak nie da...

zatem dedykacja jak najbardziej trafiona- dziś pytam sam siebie...



a pocałowana Żaba w Księcia się nie zamieniła... 
dziwne bajki...

a co do Żaby Raby... 
Przesłała mi wczoraj ciekawy film, który nie omieszkam się obejrzeć ;]

no i na zakończenie preludium Dagowe ;]
tym razem w wersji Pin-Up...


 ,,Daga"

szkic
akryl na dykcie
100x70

czyli kolejny szybciak- w wersji B&W

(powyżej światło dzienne, poniżej światło nocne)


Daga stwierdziła, że się marnuje pozwalając by mi łóżko stygło...
a tym bardziej mając coś takiego jak Termofor!
WSTYD (podobno) ;]

Kurka natomiast porównała do Szopa...
który potrafi w ciągu godów przejść 300km i wrócić z powrotem ;P


kobiety...
eh

poniedziałek, 28 listopada 2011

Jackass...


Rozhasana małpa na (dosłownym) Jackass'ie...
(nie hasie)

czyli w całym tym surrealnym rollercoasterze...

...ja już nic nie wiem...

o_O


jak się odnajdę... 
to odnajdę & zaległe candy'zowanie...




P.S.
Toruń dla Rabki :*


Żabka dla Żabki :*


życzę sobie miłej zacierki i wyskakiwania niczym surykatka z czarnej d...

piątek, 25 listopada 2011

Ofelion... Akwatinta & Mezzotinta...



,,Ofelion...'
part 1

akwatinta & mezzotinta

50x70

Prawdopodobnie jest to ostateczna rycina tego Ofeliona (wcześniejsze odbitki tu)- dzisiejszy dzień przyniósł wiele chwiania matrycy, co w końcu przyniosło zadowalający efekt- może nie upragniony, ale lepszy od poprzednich (których znowu w ciul nadrukowałem)... 
Mimo, że proporcje twarzy zostały pogubione- ale może nawet i dobrze- przyszedł efekt rozpadu i zniekształcenia ciała;]

Teraz czas zabrać się za profil w tej samej technice- który również pojawił się jako preludium w formie rysunkowej i malarskiej ( nie udanej dość).




Tutaj odbicie matrycy w kącie 180' na wcześniejszej rycinie, czyli został kolażowo i laserunkowo połączony obraz w jedno- a tak w ramach uciekającego czasu na zajęciach (nowe blach na matryce nie przyjechały, wiec po ukończonym chwianiu nie miałem co nowego dziobać- padły nam piece do nagrzewania blach i nakładania farby drukarskiej, co niestety groziło zakończeniem zajęć nim się jeszcze zaczęły, ale sytuacja została dość prędko opanowana)

a poniżej kolejny kolaż z nałożeniem dwóch odbitek na siebie- tym razem Ofeliona z Dusty :D
just for fun...
ale spodobał się najbardziej profesurze- nakłaniając do kolejnych odbitek na tej rycinie ;]
czyli oprócz dziobania, czas też na zabawę ;)
ktoś chce świniaka?



jakoś zdjęć piszczy- ale mój aparat również piszczy...
wraz ze mną, gdy nie mogę wyjść z kuchni i lodówki!
Kolejny wieczór gotowania :)
Ale tłumacze sobie to faktem, biegania nocą prosto po zajęciach- wyrzucając z siebie toksyny benzyny, nafty i innych pachnideł ;]
a może to przez namiętnego buziaka na powitanie od Kurki, który zadziałał na mnie że ho ho ho- nie widzieliśmy się zaledwie tydzień ;P

Zainstalowałem sobie Skype'a- o matkoś! Co za wyprawa- trochę techniki i człowiek się gubi...
miło było zobaczyć facjatę Cypiska i głosik zza kamerki
(który wiernie obserwuje blogaska zza granicy, cytując później moje słowa- czytaj ślinotok)

pozdrowionka Bracik :) 
wracaj już!

znów na Jego powrót szykuje ukończony obraz- który był już zapowiadany i we fragmencie (zielonym) ukazany ;]
ale ciiiiiiiichosza

moich poszukiwań ciąg dalszy- czas stanąć na równe nogi:





prawdopodobnie również jutrem mała niespodzianka :)

,,Bewaling..." preludium


,,Bewaling..."

preludium

ołówek + czarny akryl na kartonie
100x70

Pierwsza próba (powstała na wakacjach- stąd szkic już brudny i poniszczony) zmierzenia się z małym pastiszem, który chyba idealnie wpasował się w dzisiejszy temat- a przynajmniej z moim pożegnalnym wpisem (gdzie owy szkic, oraz inne szybciaki) na hds'owym poletku... 
łezka znów mi się kręci- bo są to decyzję, które ciągle nie są dla mnie pewne- czy tak powinno się na prawdę stać- na pewno bezpieczniej ale czy lepiej?...

Temat również będzie idealnym zwieńczeniem naszej Ham&Kid'owej  kooperacji- dlatego może najpierw olej ,,Ecce HaMo", później ,,Pieta"- szkice, rysunki, obraz (gdzie to ja umieram)-  a później ,,Opłakiwanie" (nad rozlanym mlekiem)...
ale w sumie smutki zostały już zatopione ;]

zatem taka będzie kolejność wspólnych obrazów

(powiadałem tez, że powstanie również zmiana ról w ,,Descent into Hades"?- czyli part 2)

dziwne- jakbym w obrazach przeczuwał tego co się wydarzy o_O



Możliwe, że powstanie drugi, taki sam szkic, z ujęciem wielkich stóp-
zastanawiam się na kolażem- doklejenie w perspektywie ich na pierwszym planie...

oczywiście  w wersji realistycznej- ołówkowej, bez akrylu pojawię się u boku również ja- z racji, że w prawdziwym obrazie, Chrystus ma głowę skierowana w drugą stronę, ja jako opłakujący pojawię się z prawej strony... czyli lustrzane odbicie jak w oryginale- choć nie wykluczam szkicu, który będzie w tej samej kompozycji...



Mam za sobą szaleństwa kulinarne (co za radocha zjeść coś porządnego) i datę pierwszego przeglądu na ASP- 5-8 grudnia... Można już mi krzyżyk na drogę stawiać, bo jak na razie jestem w lesie...
Dziewczęta zapowiedziały na mikołajki (plakat), bym coś dobrego ugotował, a przynajmniej muffinki upiekł... nie wykluczam- może przez żołądek dojdziemy do serca profesora ;]
a jak się okaże że jest mięsożerny???

muzycznie:


środa, 23 listopada 2011

,,Rudej Wiedźmy" ciąg dalszy...


,,Daga..."
tusz + woda + czerwony akryl na kartonie powlekanym

50x70

czyli Rudej Wiedźmy ciąg dalszy...


 Przy wcześniejszym szkicu padło hasło o zrobieniu komiksu...

Otóż prawdą jest fakt, że do niczego innego nie dążę tak na prawdę robiąc te szybkie szkice i chrabąszcze, jak do tego by powstał kiedyś cykl obrazów, szkiców, rysunków opowiadający pewną historię zamkniętą w jedną całość...
bez gry słów...
by treść mówiła sama za siebie patrząc i doznając...
by nie były to wyrwane tylko karty ilustracyjne, ale żeby mogły powiedzieć coś więcej jak tylko urwany z kontekstu kadr.

Taki plan, takie zamierzenie & takie marzenie na przyszłość.

W pewnym sensie już można zobaczyć podobieństwa- kolej rzeczy- krok po kroku tematów (wizerunków) które balansują między sobą...
Zapalnikiem stało się świadome ubieranie stylistyki, wychodząc z ram portretu, ,,bawiąc" się wizerunkiem Ham'a w konfrontacji z Kid'em- a fakt ten zobaczyła dawno temu Aneta (już nie popamiętam przy którym komentarzu) przy wejściach na poszczególne, rysunkowe posty po prawej stronie bloga- które tworzą małą opowiastkę ilustracyjną ;]
niech to będzie taka moja zachęta na przyszłość- daleką, niedaleką- nieważne jest to i nieistotne :)



 szkic przed użyciem czerwonego akrylu i rozmycia wodą tuszu...

 Skoro wspomniałem o Anecie...
Nasze ostatnie spotkanie brzęczy mi nadal w uchu i kotłuje się sercu... Każde słowo które wypadło przeszyło mnie na wskroś, otwierając więcej niż bym tego chciał...
a może chciałem?
strach?
on oczy wielkie tylko ma- a ja do odważnych raczej należę ;]

ale fakt pozostaje faktem, że wypicie trzech toastów (a powinniśmy jeszcze 4) za nowe jutro, za nowe nowego i wszystko nowe, należało do chyba najodważniejszych :*

za Kylie taplającą się w błotku też dziękuje ;)
miła kontra do Ofeliona- który prywatnie jest jej wzdychaczem ;)


szalony dzień...

szalona Maszka...

szalony Marian...

wziąć się za poważne pisanie artystycznego dziennika?
czas powrócić do przeszłości i znów pisać pamiętniki- dobra rzecz- najlepsza autoterapia- po śmierci pozwalam opublikować- będzie można zbić majątek na tych opowieściach z krypty- jestem tego w 100% pewien :) a to dopiero minęły 24 jesienne lata :D

można już się zapisywać komu je przekażę- jak na razie w posiadaniu jestem ok 30 sztuk 
(grubych zeszytów od wieku bodajże 13 do 21 z przerwami lekkimi, no i zeszyt z zeszłej jesieni oraz przełomu letniego)...

chyba nawet wspominałem, ze siostra już chce to zrobić za mnie, opisując mój życiorys w formie opowiadania w bloggerowym światku ha ha

poznanie drugiej- prywatnej natury Czarnego Mariana to zaklęte rejony- nie polecam ;]

muzycznie odrywam się na chwilkę od lat 80', ponieważ dzisiaj buja mnie pozytywna wibracja tego Pana :)


se ya



,,Daga In The Mirror.."


,,Daga In The Mirror..."
szkic malarski

rozwodniony akryl na kartonie

100x70

ogarnianego tematu przyjdzie i ciąg dalszy- już s sumie przyszedł, ale efekty nieco później.


 Jak to sama portretowana daga stwierdziła z okrzykiem na twarzy podczas sprzątania łazienki babrając się chemikaliach i szczotką do klozetu, że szkic bardzo komiksowo- pop-artowy, który z chęcią przygarnie na swoją ścianę!
Jest to dla niej śmieszna sytuacja, a na pewno nowa- bo do tej pory odbierała moje chrabąszcze okiem subiektywnym, patrząc na etapy powstawania, a teraz widzi samą siebie- nawet na tym szybciaku i odbiór jest zupełnie inny.
Z racji, że jest miłośniczką sztuki i marzy by otworzyć kawiarnie z artystycznymi wydarzeniami i wernisażami, była to miła niespodzianka.


Zabawa plamami i formą nadal trwa, a ja już tak na prawdę nic nie wiem...
chyba pierwszy szkic (z plam), który zabierając mi 15 min sprawił najwięcej satysfakcji.


 szkic ten coś mi przypominał...
zastanawiałem się wczoraj nocą co...
i jakoś nie mogłem do tego dotrzeć, wiec poszedłem spać nad ranem ;]




dziś otwierając oko, wstałem i otworzyłem z półki komiks ,,Zemsta Hrabiego Skarbka" pana Rosińskiego (pierwszy komiksowy podarunek od hds'a z racji pierwszej konfrontacji- pisałem o tym w Pinku), przekartkowując go na sam koniec, gdzie jako gratisik pojawia się szkicowniczek...

i jakoś tak wizualnie skojarzyło mi się z rysunkową Magdaleną ;]





zatem czas ubrać dres, zrobić kilka kilometrów i zmykać do warsztatu :)

muzycznie znów porywam w dawne klimaty- a tą piosenkę bardzo bardzo bardzo lubię!
w każdym wykonaniu :)




:)

wtorek, 22 listopada 2011

,,Ofelion..." szkic malarski...




,,Ofelion..."
podmalówka olejna wykończona akrylem
na dykcie

100x70

czyli kolejny szkic, tym razem w kolorze ;]

ostateczny szkic akrylowy powstał w niecałą godzinę- podmalówka olejna została zrobiona jakiś czas temu, ogarniając ino plamy barwne...

czarno biały szkic o wiele lepiej mi się podoba, jednak przy oględzinach tego tematu, zastosowałem chyba wszystkie możliwe media...

kolor nie jest moją najmocniejszą stroną i chyba nigdy nie będzie- luźniej się czuje w balansowaniu miedzy bielą a czernią... 
dlatego może wstyd jest mi pokazać obrazy, które powstały na wakacjach czy nawet i wcześniej...
patrząc na dokonania młodych artystów (malarzy) ciągle jest we mnie mało wiary co do pracy na płótnie, nie daje z siebie tyle ile bym chciał, przez co zniwelowałem obrazy malarskie do minimum- mimo że zaległe nadal kwiczą i piszczą...

a ja ciągle boje się kompromitacji i krytyki...




 Zacząłem walczyć z przesileniem jesiennym, które od wczoraj zaczęło nieuchronnie i mnie dotykać- ale ruch/bieg na świeżym powietrzu prędko rozwiewa melancholijne, nadciągające jak burza myśli...
Nie daje się tak łatwo myślami o porażkach, niedołężnej i żmudnej pracy nad projektami z plakatu i fotografii (idzie mi to jak krew z nosa na studiach- jednak co manual to manual)  czy tego czy w tym miesiącu będę miał co do gara włożyć, a tym bardziej zapłacić za kolejny semestr studiów ;]

zima prędko nadchodzi, co odczuwam wzrastającym apetytem i nieprzespanymi nocami- dziobanie- i zawalaniem wstawania rano- jak i wczoraj tak i dziś przespałem poranne zajęcia...

bo ciepłe łóżko... to ciepłe łóżko ;]



 Obecny Ofelion, będzie równocześnie drugą odsłoną tryptyku w grafice warsztatowej, prawdopodobnie jutrem zakończę pracę nad starą matrycą, i zacznę dziobać kolejną...
tym razem wezmę blachę na swe włości (po całym etapie akwatinty- czytaj kwaszenia), by przyśpieszyć pracę nad tryptykiem i doszlifować go do perfekcji mezzotintą...


 Od kilku nocy (a raczej poranków) nawiedzają mnie sny powrotu cypisowego zza granicy :)
kiedy wchodzi z tobołkami do domu, stoi w drzwiach, siedzimy przy stole jedząc śniadanie czy leżąc w łóżku rozmawiając i radując się swoją obecnością :)

stęskniłem się za dzieciakiem :)

już psychicznie przygotowuje się na jego okrzyk- JAK TU ŚMIERDZI FARBAMIIIII I TERPENTYNĄ!!!

więc jako domownicy doszliśmy do wniosku, że dostane znów swoją izolatkę ;]



 Daga- Cypisówka (dumna z rzemieślniczej pracy) wlazła mi w kadr, podczas gdy sama w pośpiechu (jak zwykle spóźniona) wybierała się na biznesowe spotkanie ;]



muzycznie nadal siedzę w latach 80' ;]



zatem dzisiejszy wieczór sponsoruje Whitney ;]

poniedziałek, 21 listopada 2011

,,Aju..." Aju świętuje jak w raju...


,,Aju..."

tusz na kartonie powlekanym
50x70

Przyszedłem tylko na chwilkę, by poinformować swoich bloggerowych wyjadaczy, by zaglądnęli do Aja Mikołaja (Dzienniki Rysunkowe) złożyć mu życzonka urodzinowe ;] 
zatem proszę hasać tam z uśmiechem na ustach :D




a oprócz życzonek z serducha, które podążyły dzisiejszym popołudniem, składam również na ręce wirtualnego przekazu mały podarunek w formie poobiedniego szkicu :)

zapraszam również zobaczyć nową, jakże intrygującą odsłonę ,,Dusty..." w HamKid'owej przeróbce ;) czasem Dziaduszek pokazuje nieco więcej niż swoje sarkastyczne złośliwości ;]


zatem zapachniało wiosną i latem- czyli wieś tańczy, wieś śpiewa :D
POLECAM!

a muzycznie dziś inspiruje Aneta, która porankiem nakarmiła mnie dedykacją ;]


a Ketiovi dziękuje za ważne wskazówki, dotyczące prac nad formą jak i fizyczną, tak i emocjonalną ;]

a Starej Wiedźmie- Matce nie podziękuje, bo jest złośliwa ;]

,,Ofelion..." Maszka & Pan Weider


 ,,Ofelion..."

szkic roboczy- poglądowy

akryl na dykcie
100x70

czyli pracy nad projektem ciąg dalszy...

praca długa, żmudna i męcząca- ale jest to proces nieunikniony w trawieniu tego tematu...
bardzo spodobał mi się fakt, że szkic równie dobrze wygląda w pionie :)





Dziś z Dagą zrealizowaliśmy wstępne przymiarki do nadchodzących chrabąszczy, Jej bariera co do swojego wizerunku pękła jak bańka mydlana :)
będzie to miła konfrontacja- Cypis & Cypisówka :)
są do siebie bardzo podobni, co za tym idzie, będzie to miłe połączenie ich rysunków czy obrazów obok siebie...
Jak Cypisior powróci zza granic państwa- za tygodni kilka- stęskniłem się za dziecięciem-doprowadzę do sportretowania tych dwóch twarzyczek na jednym płótnie w dość symbolicznej (i nawet przebąkiwałem o tym) stylistyce :)

 Mimo, że niedawno coś pod nosem burczałem, że dostałem propozycje wystawy i odrzuciłem to na drugi plan z racji, że nie czuje się na siłach wychodzenia z chrabąszczami, to zostałem znów mile zaskoczony wiadomościami :) 
tym razem chyba jednak się skuszę...
prawdopodobnie przełom stycznia i lutego- ale jeszcze nie będę pisał o szczegółach, bo ciągle niepewność we mnie jest...
założyłem sobie, że kolejną wystawą będzie pokazanie szerszemu gronu duetu ,,Ham&Kid"- naszych prac, projektów, pokazanie samych siebie itd. itp., ale w tym wypadku nie wiem czy jest to dobry pomysł, tym bardziej, że wiele planów się pokrzyżowało... 
a może byłoby to pożegnalnym zwieńczeniem naszej miłej i niezapomnianej przygody, współpracy i różnorakich doznań?

ale to nie tylko ode mnie zależy :)

w planach wiszą również ciekawe przedsięwzięcia- więc nadchodzący nowy 2012 rok zapowiada się dosyć intensywnie :) co oczywiście mnie bardzo cieszy-
czyli jednym słowem zacierka ;P




Doszliśmy dziś z Maszką do wniosku, że moje porażki chyba nie tylko dotyczą mojej ciemnej karnacji (,,Marian- nie wychodzi ci to bo jesteś... czarny"), ponieważ obydwoje popełniamy te same gafy, jadąc na tym samym wózku...
dziś przewertowaliśmy wszystkie zdjęcia od początku naszej znajomości, która prędko przerodziła się w piękną przyjaźń- to tak jakby wsadzić mnie do kobiecego ciała :)
zobaczyliśmy jak się zmieniliśmy (charakternie i wizualnie) przez te dobrych parę lat...
a nasze szalone filmiki...

 będziemy mieli czym karmić maszkowe dziecięcia ;>

zatem zrobiliśmy sobie amokową od śmiechu podróż do przeszłości- nie obyło się tez bez emocjonalnych i melancholijnych rozważań ;]







Ostatnie chwilę, również utwierdziły mnie w fakcie, że jestem nieatrakcyjnym i fuj fuj człowiekiem- czas podążyć w pracy nad samoakceptacją o krok dalej...
(jest to temat, którego nie można ze mną poruszać...)

Biegam już bardzo bardzo długo, moja talia się zmieniła, stałem się bardziej smukły i wytrzymały... 
a nogi w porównaniu do całego ciała wyglądają w udach jak belki...
oprócz codziennych (no prawie), lekkich biegów (8-10km) i ćwiczeń, staram się raz w tygodniu dać sobie w kość w półmaratonie- czyli w treningu trasę podwoić- czyli ponad 20 km...
czuje się lepiej, fakt...

ale to za mało...

dlatego od dziś (po kolejnym biegu) postanowiłem sprawdzić się w ,,Szóstce  Weidera" ;]
niby za 42 dni mam wyglądać  troszkę lepiej... 
wega tryb funkcjonowania zostaje podwojona o jajko (nie jadam za często) i więcej nabiału...
we will see...

zatem jak podali w ,,instrukcji", można dla porównania zrobić sobie zdjęcia ,,przed" i ,,po"


zatem jest ,,przed"...
za 42 dni ukaże co ze mnie wylazło ;]

muzycznie nadal siedzę w latach 80' ;]
może naszym (Maszkowym) szlagierem jest inny kawałek, ale dziś pod wpływem bardzo spokojnego dnia, porywam się cichutko z ołówkiem do kącika :)

sobota, 19 listopada 2011

,,Ofelion..." szkice tuszem...


,,Ofelion..."

szkic wstępny
tusz na kartonie
50x70

z dedykacją ;P

Jak wspomniałem wcześniej w postach, obecny materiał do projektu należy chyba do najbogatszych (jeśli chodzi o ilość, bo jakość piszczy niemiłosiernie)- bo oprócz tuszu, powstały również szybkie węgle, ołówki oraz chrabąszcz na dykcie w akrylu...
nie licząc również pracy zaliczeniowej na koniec semestru w pracowni Wklęsłodruku...
więc temat ogarniany z każdej możliwej strony...

materiał realizowany przelotnie miedzy innymi chrabąszczami, które w tym samym czasie chaotycznie powstawały w przerwach miedzy hasami i pląsami ;]





Jak widać naginam ciągle ramy czasowe, dochodząc w bilokacji do perfekcji... 
a to tylko dlatego, że założyłem sobie jakiś czas temu dzięki Doro, że codziennie (jeśli dane chwile na to pozwalają) poświecę choć 15 minut na jednego, głupiego chrabąszcza związanego z jakimś projektem...
czy to przy obiedzie, po obiedzie, przed wyjściem na piwo,czy na biegi, czy w pociągu... nieważne...
wiadomo, że są też nocne nasiadówki- czytaj nocne raporty (bo w dzień nie potrafię pracować nad własnymi rzeczami- siłą rzeczy na studiach muszę, mimo że nocą funkcjonowałbym bardziej intensywnie...)




 zatem by nie


 jutrem przy niedzieli, troszkę plotek z życia wziętych, dotyczących planów artystycznych na nadchodzący rok ;] opowieść o nowej, pozującej twarzy, która ochoczo chce użyczyć swojej facjaty do nowych przedstawień rysunkowych oraz malarski szkic wstępny na dykcie w tym samym temacie zatapiania ,,niedostępnych inspiracji"...


mimo ostatnich, intensywnych doznań emocjonalnych, które jedynie powinny przyprawić mi o gwoździa do trumny, to nie poddaje się tak łatwo...
za dużo człowiek na swym plecku już dźwigał, by zamknąć się znowu w skorupie ;]


wiosna nadal triumfuje nad chłodem!
Ot co!
pożeram ptaki ponuraki (a może zimne dranie?) na śniadanie (nauki Raby nie poszły w las) i czas twardo popatrzeć się na siebie, mimo kruchości, maleńkości, ale jakże wielkiej podłości...

Czas przenieść się w muzyczne rejony, które ostatnimi czasy żyć mi nie dają- czyli lata 80' & 90', które porywają mnie do czasów małego szkraba, który tyłkiem wywijał przy Lambadzie- ale o tym tez już pisałem ;]

zatem dowodem wiosny niech będzie infantylny & pusty pląs, który dziś przed snem kołysze mnie do łóżeczka :D
z dedykacją dla Maszki, która tak pięknie to śpiewa po pijaku :*


widok wyskakujących co rusz sutków Sabriny, przenoszą mnie do czasów dzieciństwa, gdzie mój wujek dostawał (khem khem), że tak powiem- sputnikowego banana na twarzy :P

na koniec przestroga...
nigdy nie rozmawiajcie nocą przez telefon bawiąc się nożykiem do papieru przy chrabąszczach...



zostają później brzydkie, niekontrolowane ślady na rysunku ;]