poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Wielkanocne Czary Mary :)


By pozostać przy radosnym klimacie świętowania i pozytywnych hasów, muszę się pochwalić niesamowitą niespodzianką, która rozradowała moje serducho :)
Sąsiadka próbowała kilka razy dopaść mnie w swe dłonie podczas świąt, ale amok hasów był tak obfity, że ostatnie kilka dni pracowniane spędziłem tam ino na spaniu :)
ale udało się i w me ręce złożyła paczkę,która nadeszła w sobotę :))))))

Rozpakowanienie tajemniczej paczuszki przeszło moje najśmielsze oczekiwania :)))
Czary Mary- Czarodziejka- czyli Bożenka obdarowała mnie niesamowitymi gadżetami :)))
oj jak się usmiałem,uradowałem i napłakałem :D
zamykając swoją twarz w dłoniach, z wielkim, ciepłym bananem na twarzy :))))


Serwetka to majstersztyk :) kawał niesamowitej pracy :)
nie wspominając już o koronkowych pokrowcach na jajeczka, pod którymi ukrywały się kinder niespodzianki ha ha ha :)
Bożenko!!! Rękodzieło z pod twojej rączki to skarb :)
nie wspominając o pięknej kartce, która będzie długo zdobić monitor od komputera :))))

gdy moje oczęta zobaczyły cały woreczek bursztynów, zarechotałem się ciepło, zaraz wyciągając ziarenko do ziarenka, patrząc jak pięknie światło przepuszczają :))))))
uwielbiam :))))))))) muszelki maja swoją osobną półeczkę :) więc kolejne do kolekcji się zapisały :) mimo że nigdy nad morzem nie byłem, przyjaciele i znajomi zawsze coś mi przywożą- nawet z różnych zakątków świata jak wybywają :)))




Cuuuuuuuuudo :)))))))

nie obyło się bez herbaty, kawy, migdałów i słodkości ;))))
a nad całym tym sortem wdzięcznie nadzorowała... Małpka :DDDDDDDDD ha ha ha
która wyskoczyła swoimi oczętami z pudełka ha ha ha
gdy ja zobaczyłem ;] o matkoś... umarłem :D
na prawdę umarłem dusząc się ze śmiechu :D
a wiec nie na darmo HaDeS nazywa mnie na łamach blogowych Małpiszonem, Małpą Hasajacą z ADHD ;] czyli się przyjęło :))))) ha ha ha

do tego pojawiły się gadżety przydatne przy sesjach, czy pozowaniu- kapelusze, szelki, chusty, nawet i własnoręcznie przez Bożenke robione skarpety z wełny :DDDDDDD oł jeeee
ostatnim razem takie skarpeciochy miałem na sobie jeszcze gdy babcia mi je robiła :) ah
co za radość :)


Bożenko jesteś kochana :* ale to już wiesz :*

wszystkie prace robione przez Bozenkę wyglądają w rzeczywistości o niebo lepiej niż na zdjęciach :) próbowałem nawet penetrować w jaki sposób są robione ;]
ha ha ha nie udało mi się rozwiązać tajemnicy :)

dlatego polecam całym sobą rękodzieło artystyczne Czarodziejki :)
warto :*

bo oprócz tych perełek, Bożenka niesie za sobą kawał pozytywnej energii, ciepła i wielkiego serca i emocji :* Jesteś wielka :*

piątek, 22 kwietnia 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny na Wielkanoc


Parę dni temu wykorzystałem wolną chwilę i na spokojnie przejrzałem Kimoniego bloga.

Moje obserwacje są zatrważające!!!

Okazuje się, że odkąd Gospodarz dopuścił mnie do współredagowania tego miejsca, niestety wypaczyłem jego charakter ;/

Przyszliście tutaj, żeby poczuć odrobinę artystycznego ducha, melancholii pomieszanej z radosnymi cypisowymi hasami oraz szaleństwem Happy Three Friendów, żeby podziwiać rozwój młodego rzemieślnika i zarazić się jego pasją do życia.

Jednak pod jego nieobecność, jesteście niejako zmuszeni czytać moje głupstwa, szpile, czerstwe żarty, wszystko podlane dużą ilością absurdu i sarkazmu.

Też chciałbym Kimiego powrotu do stałego raczenia nas swoimi wpisami i miejmy nadzieję, że już niedługo to nastąpi.

Być może osobiście wyśle Wam swoje życzenia wielkanocne, tymczasem razem z Fafikiem przebranym za żółciutkiego kurczaczka, składamy Wam życzenia świętego spokoju, obfitego dyngusa, smacznych potraw i radości wśród najbliższych.

Wiem że poniższa świąteczna dedykacja muzyczna jest mocno chybiona, ale nie mogłem się powstrzymać przed jej zaprezentowaniem ;D

piątek, 15 kwietnia 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny 3


Jak tu wierzyć małpie???

Z jednej strony deklaruje, że opuszcza bloga, żeby skupić się na innych (ważniejszych w chwili obecnej sprawach) i rzeczywiście w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, dodał tylko jeden własnoręczny wpis.
Z drugiej mańki, siedzi jednak rzeczywiście na innych blogach, komentując je obficie (swój też) oraz regularnie pisząc u mnie.

Czyżbyśmy mieli z typową artystyczną kokieterią.

Chyba jednak nie...
Po pierwsze dlatego, że od różnych ludzi w komentarzach, wiadomo że zaczął wysyłać im swoje dzieła.
Po drugie wrócił na święta do swojej nory i zapyziałego miasta, by malować resztę obrazów, dokańczać freski kapliczne, pielić ogródek u HTF oraz hasać po okolicznych połoninach stópką bosą.

Podobno w maju już wróci na tutejsze łamy, pełen sił, pozytywnej energii, nowych pomysłów, z jeszcze większą ilością wymyślnych emotikonów.

W zeszłym tygodniu, Kimi na moim blogu ogłosił konkurs pt. "Czym zajmuję się na co dzień?"
Dzisiaj chciał go roztrzygnąć, ale z wyrzutem stwierdził, że nikt nie podjął rękawicy.
Otóż nie jest to prawda, gdyż jedna, anonimowa osoba (wielce prawdopodobne, że mnie zna) udzieliła odpowiedzi, która do tego jest prawidłowa i napisana z jajem.

Oddajmy głos Anonimowi:
Widzę, że mogę tu coś wygrać i już wiem gdzie powiesiłabym nagrodę. Hades wisiał by nad sede... kolor zresztą pięknie współbrzmiałby z papierem. A i widok dla wiszącego piękny. Jak znam Hadesa to od lat w tym samym ogromnym kurniku, przy ulicy M..., na grządce z pisklątkami, które usypia bynajmniej nie kołysanką. A prywatnie co robi? Tu też pewnie bez zmian. Bo robi wrażenie. Że nie zawsze dobre.... No nikt nie jest doskonały. Jeżeli szanowna komisja uzna moją odpowiedź za poprawną, to proszę przesłać obraz jakże utalentowanego twórcy :)tam gdzie łóżko... :p

Niestety nagrody i tak nie otrzyma, gdyż podała na swój temat zbyt mało szczegółów, abym mógł się domyśleć kto to.

Na zakończenie jak zwykle inspirująca dedykacja.
Takie cyrkowe popisy, powinny małpkę zainteresować, a przy okazji muzyka towarzysząca jest miła dla ucha.

środa, 13 kwietnia 2011

Odwrócenie uwagi ;)

Udało mi się wyrwać z ciężkich łańcuchów, w niedostępnej wieży!!!

Wracam na Kimoniego bloga, a tutaj jak zwykle bałagan!
Zostawiłem na chwilę grządkę i od razu zarosła nieprawdopodobną ilością bezsensownych komentarzy ;)))

Żeby ulżyć stałym czytelnikom w cierpieniu, związanym z przewijaniem olbrzymiej listy komentarzowej przy poprzednim poście, postanowiłem wrzucić kolejny.

Komentować pewnie i tak będziecie bez ładu i składu, ale przynajmniej zaoszczędzicie, czas, energię, nerwy i myszkowe przewijacze ;D

W poprzednim wpisie jurgałem kobiety wypowiedziami na temat równouprawnienia ;)

Tak. Jestem za całkowitym równouprawnieniem kobiet i mężczyzn we wszelakich dziedzinach życia i przepraszam wszystkie pokrzywdzone Panie, za to że ich niedojdy nie garną się do tego, żeby z tych przywilejów korzystać ;)

Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam serdecznie.
hds

niedziela, 10 kwietnia 2011

Pass This On...



długo szukałem tej piosenki :)))))
dziś całkiem przypadkiem poprzez Dagę- Cypisową siostrę, wpadła mi w ręce :) cóż za radość niezmierna, łezką kręcąc mi w oku i serduchem mocniej bijącym uśmiechnąłem się ukradkiem zamykając się wewnątrz :)
powracam tymi perłami do życia i normalności :)

dedykuje mym dłoniom nierozłącznym- Rabce i Cinowi, bo to kolejny nasz chrabąszcz muzyczny który gdzieś tam w tle leciał przy tworzeniu ,,naszej" historii :) do tej pory pamiętam to flamandzkie plumkanie, któro pojawia się w tej piosence i chyba od 2 miesięcy nie mogłem tego rozgryźć :) aż do dziś ;]
w jednej chwili pojawiły się wszystkie nasze harce :) ajajajajaj
E.T. Phone Home!!!

na dniach wracam...

si ;)

wracam na swe włości, by móc znów uściski wymienić, na policzkach pocałunek zostawić, bezpieczeństwa zasmakować, smyrać po pleckach, delikatnie paluszkami skronie dotykać :) coraz mniej kontroluje odruchy bezwarunkowe dotykowe :) 

śmiech również coraz głośniejszy i niekontrolowany, stópka dalej hopka a rączki same chodzą...
serce rośnie, a tęsknota jest coraz większa :)
tęsknota za pracowienką, przyjaciółki, miejscami..

w końcu bosą stópką będę mógł hasnąć w me tereny- bo dreptanie po betonie nie ma takiego efektu- już wypróbowałem w tym sezonie na Krakowskim przedmieściu...

by zaraz na długi weekend majowy powrócić z wielkim hukiem do tworzenia zapowiadanych obrazów... Ecce Homo... Pieta... Pieta II... HaDeS & Fafik...
powrócić również z pierwsza wystawą, która została zaproponowana ukradkiem...
cóż za niespodzianka i radość ;)

warsztatów ciąg dalszy... korekt... konsultacji...
a jak na razie z robotą po pachę samą, próbuje ogarnąć zamówienia obrazowe- zaległe i bieżące- ale się nie poddaje, mimo że ciągle jestem w lesie... 
projekty, plakaty, lampiony z tykwy...

obecny powrót na włości przyniesie ciąg dalszy pracy w kaplicy i w końcu zobaczenie założenia ogrodowo- parkowego, który na mnie czeka od dawien dawna... nie licząc Cinowego ogródka który ogarnąć trzeba :)))) aaaaah :)

zacząłem biegać ;)

na zakończenie odpowiedź na HaDeSowe tango w ostatnim poście- ta wersja jest o wiele wiele ciekawsza jako widowisko ;]



czyli preludium przed mym ,,Tangiem" ;]
Cypis coraz mniej wierzy w efekt końcowy... ale tupnę raz, tupnę dwa- buntu nie ma ;]
niczym dziecko chcące lizaka :DDDDDDDDD
oj ale tak czy siak ciężko jest mi odmówić czegokolwiek :)

dziękuje Freak'owi za opiekę nad poletkiem ;]
czekam na relację Twą ;)

aha w razie czego jakby mnie tu nie było, to zapraszam w każdy piątek na HaDeSowe poletko heheh postaram się zawsze mądrze mu tyłek obmyć pumeksem :D

piątek, 8 kwietnia 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny 2


Kimon rzucił się w wir pracy i utonął we wszelakich zamówieniach, obrazach, projektach, szkicach, zobowiązaniach, tykwach, nauce, pozostawiając swój blog pod moją opieką.

Żeby czytelnictwo nie spadło mu całkowicie do zera, od czasu do czasu postaram się ogarnąć ten jego ogródek, wraz z pasącymi się tutaj owieczkami.
Co prawda nie mam takiego kwiecistego i wylewnego stylu pisania jak on, ale mam nadzieję że mi jakoś wybaczycie ten mankament.
Zresztą blogowe statystyki mówią swoje i jak byk widać, że systematycznie zaczynam władać jego królestwem, gdyż w krótkim czasie to właśnie moje wpisy lub te o mnie, znalazły się w Top 10 podglądania ;D

Wracając do Szanownego Nieobecnego Gospodarza, ostatnio marzy mu się TANGO!

Taniec ten jest wielce ekspresyjny, pełen gorrrących uczuć, pasji, namiętności, rozstań i powrotów.

Obecnie Lil'Kimuszek kombinuje jak przelać to wszystko na płótno, a ja postaram się go odpowiednio zmotywować i zainspirować.
Najlepiej poniższym tańcem

w wykonaniu Artystów ze sławetnego Cirque de Soleil, którego uliczne popisy podziwiał Fafik, przed Pałacem Zimowym w Petersburgu.

Pozostając przy temacie tanga, należy mieć tylko nadzieję, żeby ostatecznie nie wyszło jak w Barze pod Błękitną Ostrygą ;DDD

Życząc Państwu udanego weekendu, znikam niepostrzeżenie na kilka dni, aby w żaden sposób nie brać udziału w zbliżającym się narodowym piekiełku, jednocześnie zapraszam do wzięcia udziału w konkursie, jaki właśnie odbywa się na moim blogu, a do wygrania jest jeden ze szkiców, wykonanych ręką "Miszcza Bronisława" ;)))

sobota, 2 kwietnia 2011

Hasający Dialekt Sarkastyczny 1


Zostałem poproszony przez autora tego zacnego bloga o zaopiekowanie się jego poletkiem.
Podczas gdy on ciężko pracuje nad masakryczną ilością zamówień i projektów, które nabrał i naobiecywał, sporadycznie będę pielił tą grządkę.
Postaram się godnie spełnić tą funkcję, choć nie będzie łatwo, gdyż nie chciałbym się aż nadto zbłaźnić, zniżając się do poziomu tutaj prezentowanego ;D

OK.
Wstęp zaliczony, czas na rozwinięcie ;)
Ze spraw bieżących chciałbym wyjaśnić wszystkim, którzy się jeszcze nie pokapowali, że za wczorajszą, psychodeliczną odsłonę bloga odpowiadałem ja - hds.
PRIMA APRILLIS!!! ;DDD

Z tego co dało się wyczytać z komentarzy pod wczorajszym postem, spora część z czytelników zdołała się nabrać na ten prosty żart z zamianą miejsc, ponieważ w tym czasie Kimon szalał u mnie ;)
Dziękujemy Wam wszystkim za te wszystkie banany, które nam z paszczy nie schodziły, gdy łykaliście wkręt jak młode pelikany ;)))

Przejdźmy to meritum dzisiejszego wpisu.
Jako, że tfurcy nie wypada zbytnio się przechwalać, zrobię to za niego.
Otóż przy wczorajszym, żartownym dniu, zupełnie nieoczekiwanie jego ostatni, świeżutki jak bułeczka poliptyk "Walking In Darkness", został wyróżniony jako danie dnia na Various Art Gallery.

BRAWA!!!
Dla rzemieślnika, który małymi kroczkami artystą się staje ;)

Teraz jako artystyczny laik, który jedynie orientuje się, że w sztuce jest taki styl jak impresjonizm, który bardzo sobie cenię, pozwolę sobie sarkastycznie, pokrótce zrecenzować ów cykl.

Kimonek zaznaczył, że nie jest to studium, ale zwykła graficzna przymiarka przed ogarnianiem ciała pędzlem.
Zatem nie będę specjalnie okrutny wobec zwykłej przymiarki.

Pierwszy szkic moim zdaniem jest najmniej udany z wszystkich.
Poza jakaś taka pospolita, dłoń i stopa z pierwszego planu, ciosane siekierką i pielucha ;) pod tyłkiem, która po bliższych oględzinach okazała się drugą dłonią ;D

W drugim jest już o niebo lepiej z proporcjami wszelakimi i ten "bohomaz" jest chyba najlepiej dopracowany ze wszystkich czterech.

Patrząc na skręcone ciało z trzeciej odsłony, miałem nieodparte wrażenie jakbym spoglądał na Alien'a ;D

Ostatni (czwarty) akt zaiskrzył w moim dziurawym mózgu, którego myśli jak pewnie zauważyliście, wędrują bardzo dziwnymi ścieżkami, odczuciem że gdzieś już, coś podobnego widziałem.
Po przegoolaniu internetu wreszcie odkryłem z czym mi się to skojarzyło i aż sam z siebie się zaśmiałem ;)))
Czy wy również widzicie podobieństwo do "Drzewa poznania" Hieronima Boscha??? hahaha

Nie dziwię się, że poliptyk został zauważony, bo to kawał porządnej, rzemieślniczej, jednowieczornej roboty.
Co to będzie jak Kimon weźmie na warsztat moje ciauko ;DDD
Płótno spłonie i farba zawrze na nim ;)))


To tyle w pierwszym odcinku HDS'a.
Dziękuję za uwagę i przepraszam za to, że musieliście czytać moje wypociny, zamiast radosnych, kimonkowych hasów ;D

piątek, 1 kwietnia 2011

Nocny raport z małpiego gaju


To już miesiąc z okładem jak wyhasałem z Przemyśla do Krakowa… tego cudownego miejsca gdzie obok szaleńczego życia głównych arterii miasta, można odnaleźć niespodziewanie zagubione uliczki rodem ze średniowiecza… gdzie cisza… gdzie spokój, gdzie woda sobie kapukap po rynience płynie… gdzie kot nagle miauknie… aż mi serce ze strachu prawie nie wyskoczy z piersiątka mego małego…. ;D

Chadzamy sobie tędy z Moją Drogą Kapucynką Maszką, gadając bez przerwy o wszystkim i hihrając się dosłownie ze wszystkiego w głos, aż się pipule dziwnie na nas spoglądają, lecz my sobie nic z tego nie robimy, bo z nią nawet najpochmurniejszy dzień robi się pełen słońca… pozytywnych wibracji… motyli wszędzie i zawrotów głowy ;))))

Mimo to tęskni mi się czasem za kameralnym Przemyślem, gdzie zostali Happy Three Friendsy, moje fajowiutkie stadko orangutanów, z którymi można konie kraść ;), wypiliśmy morze wina, hałdy tytoniowe spłonęły doszczętnie, a donośny głos Raby, trząsł w posadach kamienicą całą ;)))

Tam też jest moja pracowienka ukochana, moj utopiczny azyl, a jednocześnie gwarne miejsce, pozostał tam po mnie zapach kadzideł, złoto i mirra ;))) ściany cichutko nucą puszczane melodie, a kurz tynia leniwie w promyczkach dnia…
Powstało tutaj tyle mych obrazów dla pipuli oraz wiele autoportretów, z których ostatni właśnie pokazuję Wam.


I Karmel tam został, choć wracam żeby skończyć malowidła naścienne… które zostaną po mnie jak te Michałowe Aniołowe z Sykstyńskiej Kaplicy, bo w zaschniętej farbie na tynku, zostawiłem kawał mojego serducha i zakląłem część ducha mego w te freski…

Hasy tam są zupełnie inne, niż po Krakowie…
Chwila moment i już jest się na rozległej połoninie, gdzie wiatr smaga policzki, woda w strumyku rozkosznie plumka, w wokół cicho i hałaśliwie zarazem, bo ludzia tam nie uświadczysz, natomiast zwierzaki odzywają się zewsząd.

Nie mogę też zapomnieć o Mojej Artystycznej Wyroczni – Szympansi Doro, która gdzieś tam w Starym Sadzie już szykuje atrakcje na letnie warsztaty, na których pewnie pojawią się tłumy.
Dorusia zawsze służyła mi dobrą radą i nigdy jeszcze się nie zawiodłem, słuchając jej podszeptów znad sagana wypełnionego tajemniczą miksturą, mieszaną cukiniową chochelką ;)))

Ehhhhhhhhhhhh…
Zrobiło się nostalgicznie, a przecież mnie ostatnio pozytywna energia roznosi.
Zamówień tyle iż ledwom to ogarniam, ale przynajmniej ręka coraz bardziej wprawna i oko czujniejsze… a to będzie ważne przed kolejnym uczelnianym wyzwaniem ;]

Nie znalazłbym się tutaj, gdyby nie mój brat ubratowiony najmilejszy i wyciumkany – Cypisek Gorylaczek.
Ile to już razy pisałem, że on jest mym pierwszym modelem, to na jego ciele i twarzy uczyłem się ogarniać ludzkie proporcje, on mnie bez przerwy ładuje pozytywną energią, a długie z nim wyhasy są zawsze pełne wrażeń i niespodzianek ;)))
A ja tylko nóżką przebieram
Tup tup tup tup ;)))
Dumnym z niego przeogromnie, bo jeszcze niedawno dzidziak z niego był okrutny, a ja patrzę jak dorasta… dojrzewa… upada i się podnosi… Jak szlifuje swój aktorski talent, a jego ciało mężnieje…
I dlatego ostatnio pokusiło mnie żeby uwiecznić ten fakt w aktowych szkicach i fotografiach
Cypis Forever!!! ;DDD
Ostatnio zupełnie przypadkowo trafiłem na ten teledysk ;D
Młody Panasewicz zupełnie jakby skóra zdarta z Cypisiątka ;)))


Cała emigracja zbiegła się w czasie z poznaniem Freaka blogowego Bonobowego HaDeSa i gdyby nie jego szaleństwo, głupoty, szpilki (te wbijane w ego oraz noszone na stópkach ;), docinki i ciągłe inspiracje, myślę że nie byłbym aż tak pozytywnie nastawiony w tej chwili.
Dzięki chłopaku!!!
Za tą wredolkową karykaturę też, choć talentu nie masz za grosz ;P
a pffffffffffffffffffff .....

izi izi bejbe, kiedyś będziesz tak dobry w te klocki jak ja ;)))))))))

Już nie będę dalej przynudzał, więc na zakończenie dedykacja muzyczna

La la la lala lalalalala

Bananowy jest, po prostu żywot mój …. ;DDDDDDDDDDDD