,,Ofelion..."
szkic wstępny
tusz na kartonie
50x70
z dedykacją ;P
z dedykacją ;P
Jak wspomniałem wcześniej w postach, obecny materiał do projektu należy chyba do najbogatszych (jeśli chodzi o ilość, bo jakość piszczy niemiłosiernie)- bo oprócz tuszu, powstały również szybkie węgle, ołówki oraz chrabąszcz na dykcie w akrylu...
nie licząc również pracy zaliczeniowej na koniec semestru w pracowni Wklęsłodruku...
więc temat ogarniany z każdej możliwej strony...
materiał realizowany przelotnie miedzy innymi chrabąszczami, które w tym samym czasie chaotycznie powstawały w przerwach miedzy hasami i pląsami ;]
Jak widać naginam ciągle ramy czasowe, dochodząc w bilokacji do perfekcji...
a
to tylko dlatego, że założyłem sobie jakiś czas temu dzięki Doro, że
codziennie (jeśli dane chwile na to pozwalają) poświecę choć 15 minut na
jednego, głupiego chrabąszcza związanego z jakimś projektem...
czy to przy obiedzie, po obiedzie, przed wyjściem na piwo,czy na biegi, czy w pociągu... nieważne...
wiadomo, że są też nocne nasiadówki- czytaj nocne raporty (bo w dzień nie potrafię pracować nad własnymi rzeczami- siłą rzeczy na studiach muszę, mimo że nocą funkcjonowałbym bardziej intensywnie...)
czy to przy obiedzie, po obiedzie, przed wyjściem na piwo,czy na biegi, czy w pociągu... nieważne...
wiadomo, że są też nocne nasiadówki- czytaj nocne raporty (bo w dzień nie potrafię pracować nad własnymi rzeczami- siłą rzeczy na studiach muszę, mimo że nocą funkcjonowałbym bardziej intensywnie...)
zatem by nie
jutrem przy niedzieli, troszkę plotek z życia wziętych, dotyczących planów artystycznych na nadchodzący rok ;] opowieść o nowej, pozującej twarzy, która ochoczo chce użyczyć swojej facjaty do nowych przedstawień rysunkowych oraz malarski szkic wstępny na dykcie w tym samym temacie zatapiania ,,niedostępnych inspiracji"...
mimo ostatnich, intensywnych doznań emocjonalnych, które jedynie powinny przyprawić mi o gwoździa do trumny, to nie poddaje się tak łatwo...
za dużo człowiek na swym plecku już dźwigał, by zamknąć się znowu w skorupie ;]
wiosna nadal triumfuje nad chłodem!
Ot co!
pożeram ptaki ponuraki (a może zimne dranie?) na śniadanie (nauki Raby nie poszły w las) i czas twardo popatrzeć się na siebie, mimo kruchości, maleńkości, ale jakże wielkiej podłości...
Czas przenieść się w muzyczne rejony, które ostatnimi czasy żyć mi nie dają- czyli lata 80' & 90', które porywają mnie do czasów małego szkraba, który tyłkiem wywijał przy Lambadzie- ale o tym tez już pisałem ;]
zatem dowodem wiosny niech będzie infantylny & pusty pląs, który dziś przed snem kołysze mnie do łóżeczka :D
z dedykacją dla Maszki, która tak pięknie to śpiewa po pijaku :*
z dedykacją dla Maszki, która tak pięknie to śpiewa po pijaku :*
widok wyskakujących co rusz sutków Sabriny, przenoszą mnie do czasów dzieciństwa, gdzie mój wujek dostawał (khem khem), że tak powiem- sputnikowego banana na twarzy :P
na koniec przestroga...
nigdy nie rozmawiajcie nocą przez telefon bawiąc się nożykiem do papieru przy chrabąszczach...
zostają później brzydkie, niekontrolowane ślady na rysunku ;]
I wtedy też wszyscy myśleli, że sutki Sabriny wyłażą specjalnie, a jak się później okazało, robiły to zupełnie niechcący;)
OdpowiedzUsuńjeśli ma się takie walory i niekontrolowane ruchy, wiele rzeczy można zrobić niechcący- np wybić komuś oko ;]
OdpowiedzUsuńMoże jestem prostakiem, ale czy Twoja twarz uwięziona jest w sromie, który ze sromu wypływa...? Czy to tylko mój suchy pysk podpowiada mi takie wizje?
OdpowiedzUsuńAju Aju ;]
OdpowiedzUsuńw przypadku pierwszego szkicu, taka miała być aluzja, ale nie dopowiadająca wprost ;]
a facjata nie moja rzecz jasna...
wiszę Ci chyba długiego maila ;]