piątek, 29 października 2010

Strange...


,,Strange"
akryl na płótnie + faktura
50x70

praca jeszcze w obróbce, ale już odeszła za szafę mą... może powróce do niej...
chociaż są prace takie, mimo, że nie zakończone, już pędzel ich nie dotknie...
nie chce... precz powiada... a sam za szafą, kurzem obsiadłą, zamiaru na retusz nie prosi...

Powrót Cypisowy, oraz powrót forma zapomnianych dawno dawno...
na podstawie szkicu, już znanego w tym miejscu :)

jaki ten Cypis dobry, wizerunku swego udziela nie odpłatnie...
kto chętny?

szukam języka, szukam treści, szukam sposobu na emocji wylanie...
ciągły niedosyt... ciągłe podążanie...
pędzla trzymanie od trzech lat... tak się zmieniło... sposób podejścia do jego delikatności i mocy jaką niesamowitą posiada... niech ten romans końca nie ma, relacje budując- nocą za nocą...
niech sen z powiek spędza i łechta swym włosiem...

tyle prac zaczętych... które jeszcze kończyć? które w niebyt szafowy odstawić jak owego Cypisa?
,,Gnom" już podążył za szafę, bloga nie zaznając... Posmutniał troszkę... Ale dzielnym jest...

praca na ,,Passion of The K.I.M." przerwana z racji sił wyższych, pokornych?
na znak czekam...

w planach nocne portrety przy świecy ;]

dziś wolne od projektów, wolne od pracy graficznej przy komputerze, gdzie ślipia moje bronią się swymi gałkami by tylko w ekran nie spoglądać... na razie odpoczynek na dni kilka...
z racji zakończonego projektu ( nie było łatwo) ,,zasłużyłem na odpoczynek"...
wolne... wolne... jako pracoholik zadowolony być nie mogę...

rankiem kwiaty sprzedając, marznę pijąc gorąca kawkę z termosu hasającego pana Janka, obejmując plastikowy kubek- przymrozek dziś był...
kontrast ciekawy- cudności kwitnące, a wśród nich ja... więc i uśmiechu jest więcej ;]



zaznałem pokoju serca dziś, patrząc dalej troszkę, niż przez nosa swego czubek, który czasem jest tak szpiczasty, że nie tylko samego mnie gwoździami przybija, ale również osoby przekraczające autonomii barierę...
rozmowa... jedna, druga... trzecia... spacer, herbata...
telefon, mail, pogawędka...

pokój... spokoj... cisza...

cisza w sercu...
pokój serca...
motyl mocno do tej pory hasający, przysiadł na gałązce plonu rosnącego...
przysiadł i obserwuje...
słucha... patrzy... czeka cierpliwie na wiatru podmuch by znów ulecieć wiosną...
wiosną... kwietniem? majem?
gdy dwa żary słońca, znów ujrzy zmieniające swoje kolory pod wpływem emocji przychodzących...
od zieleni, po brąz do czerni głębokiej niczym noc na afrykańskiej sawannie bezlitosna, niebezpieczna...
rozlewa się i chłonie... raz po raz... na przemian, bez końca zaznania...
czekaj cierpliwie... czasu... cierpliwości i wielkiej pokory...
brak Ci... ale poradzisz sobie, skrzydełka małe masz jeszcze, ale już niedługo metamorfozę przejdziesz- gwarantuje- zobaczysz... raz ćmą, raz motylkiem- ale przejdziesz...
uwierz...
to i ja uwierzę...
poczekasz?
Ja poczekam...



Wraz z nocą przyszedł sen... Sen piękny, wspominający dzieciństwo, którym chciałbym się kiedyś podzielić... mnożyć opowieści z chwil pięknie przeżytych, nie liczą tych smutnych, które przez dni ostatnie przychodziły niczym zjawy nocne spacerujące w pokoju obok...
zjawy spacerujące, ale nigdy nie zaglądają... pracownia na nie źle wpływa...
nudzi je...
nudzę je Ja... nie opijają się emocjami mymi...
brzydzą się zapachem...
zapachem moim oraz mieszaniną kadzideł, olejków, farb, kawy i przesiąkniętych papierosami ścian...




na zakończenie dawien dawny inspiracyjny szkic Cypisowy z cyklu ;]
więcej na starym poście:

http://kimonek.blogspot.com/2010/03/bo-cypis-hasac-chce-bo-hasac-lubi.html

poniedziałek, 25 października 2010

Nic Więcej... Auto-tryptyk


,,Nic Więcej... - Auto-tryptyk"
akryl na płótnach + faktura + werniks
3 x 50x70

Nic Więcej...
Praca zakończona, praca zrealizowana...
po co?
dlaczego?
dlaczego emocje skradła zamknęła w ramach zgwałconego gruntem płótna...

pomieszczenie robocze- z szafą magazynującą- poprzedzające pracownie mą...

czekałem na ten moment by coś więcej napisać...
Nie ma nic... Ta pustka, ta pustka, ta pustka... pustka w głowie, a ja nie potrafię dziś wytłumaczyć jej istnienia, chęci zawartych, -przekazu zrealizowanego...
milczę...
powieki zamykam, oczęta mrużę, zasypiam... zasypiam w duchu, dłońmi, kolana owijając...



to czuje, tak czułem, tak czuć będę...
jeszcze chwile, jeszcze troszkę...
za nim urok nocy bezsennych minie... to minie...
dlatego w rozkoszy pozostać chce jeszcze...


dzień niech zakończy już swój intensywny bieg, z jednej pracy, do drugiej, do trzeciej, zakańczając na czwartej przy osobistej sztaludze... sen dwie godziny trwający, nocne mary przerywają...
mokrym, krzyczącym, w amoku zastanym...
znów nie pozostaje nic jak tylko usiąść na łóżku z gestem papierosa paląc, zaglądając jak świt nastaje i czekać... czekać...
czekać aż minie i dzień kolejny przez palce przeleci...
dlatego oddaje się temu, co pokój serca sprawia...
ostoja, oaza, twierdza...



oderwanym, wychudzonym, zmęczonym...
zamkniętym...
przez tak krótki czas na twarzy mej, czytać można jak z księgi starej w klasztornych piwnicach kurzem obsiadłe... skóra wiotczeje, włos wypada skronie ukazujące...
twarz zarostem obrasta... ciuch od farby się klei...
stopy niczym węgle brudne od stąpania po parkiecie farbą podtartym...

a dusza kwitnie mimo wszystko, serce rośnie...
ciało obumiera, owoc wydając...
kiełkowanie...
aż tak to boli fizycznie... rozkosz mimowolnie oddając...
korzenie zapuszczone, teraz pielęgnacji potrzeba...
Ogrodniku...
Ogrodniku Serca Szamańskiego- miłością zraszaj, bym choć jeden owoc wydał...
podcinaj co gnuśne, złe, naszpikowane brudem, chwastem, plamą nieczystą...
w tym wnętrzu ogrodu rajskiego, jestem, czekam, zaglądam... w twierdzy wewnętrznej komnaty otwieram, co rusz, jedna za drugą, bez końca, bez końca...
aż do tronu dotrzesz gdzie zamieszkuje, gdzie uczta trwa bez czasu ograniczenia...



,,noce duszy"

tak nazwała te chwile osoba dla mnie bardzo ważna, motywująca, której bacznie się przyglądam...
obserwuje, łaknę i słucham...
dlatego w tym miejscu chciałbym podziękować Pani Doro, która jest od początku moich zmian, moich strudzeń, potyczek, realizacji i chwil przemijających...
patrzy na mnie okiem swym zaklętym, na zmiany oczekując...
Energią obdarza, ciepło bijące oddaje
Słowo, szczere słowo... zawdzięczam i czoła swego chylę mocno...



niedziela, 24 października 2010

Nic Więcej... pt III

Nic Więcej... part III
akryl na płótnie + faktura
50x70

jutrem już całość serii, która jednak troszkę mnie wynudziła...
zadowolony nie jestem... ale cóż... ambicje do kieszeni zamkiem zasuwam...

zamykam się w sobie rozmyślając, tęskniąc, pragnąc...
praca malarska na zamówienie, samotne marzniecie w kaplicy szalikiem otulony z pędzlem w ręku, robienie projektów graficznych w domu, wysyłając je mailem do biura- stety niestety- izolują... ale cóż- widocznie okres taki jest potrzebny- nic bez przyczyny się nie wydarza- wszystko jest do doznania czegoś, odkrycia, zauważenia, posmakowania- faktów wyniesienia...


...moja babcia powiadała - zastanów się dwa razy co w eter wyrzucasz... słowa wracają, krążą, mają moc spełnienia... a milczenie jest złotem...
nawet nie dawno mi to przypomniano...

...to źle, ze mówię o emocjach?
to, ze że chce powiedzieć szczere słowo z serca płynące?
że się martwię, że pragnę szczęścia i uśmiechu osób, które darze najpiękniejszym skrawkiem swojego serca?
bo mówię kocham? szczere kocham, które zawsze powtarzać będę bo się tego nie wstydzę, ani nie boje, a wiem jaką wielka moc posiada to słowo...
jednym wykonanym gestem, można zmienić cały smutek, który jest w drugim sercu...
wystarczy zapytać... wystarczy zapytać i słów nie przerywać... dać czas- bo jak ostatnio powiedział mi bardzo mądry człowiek- możesz dać drugiemu człowiekowi, tylko swój wolny czas i szczere ucho do serca wlewające... to prawda...
chce żeby ten czas i mi dano...

...czasami tylko w ten sposób, mogę się bardziej pokazać...
nie jako człowiek tworzący...
ale przede wszystkim jako człowiek który kocha...
który jest, jest nie tylko werbalnie ;]

...a te emocje, kiedyś mnie zabiją i wiem, ze za nie po tyłku dostawać będę- już dostaje, ale to znak, ze warto zacząć od siebie... bo jeśli ja swoją postawą zrobię coś, dopiero mogę wymagać tego w drugim człowieku... to nie poprzeczka- to walka z samym sobą, która się ciągle toczy...

to jest dar...
tak... to jest dar miłości...
i dziękować będę za niego...


muzycznie:

http://lewek01.wrzuta.pl/audio/4xrkc4de0Oe/alicia_keys_-_if_i_ain_t_got_you

jak najbardziej :)





edit:

ranek nastał- po dłuższym ogarnięciu tego posta- skróciłem go maksymalnie, wywalając to co chyba było niepotrzebne... za dużo kart odkrywam...
niektóre sprawy, myśli niczym jak w namiętnym łożu- niech pozostaną tylko dla dyskrecji kochanków za sypialnymi drzwiami...

milczenie jest złotem- jednak...

czwartek, 21 października 2010

Nic Więcej... pt II


Nic Więcej... part II
akryl na płótnie + faktura
50x70

odsłona druga auto- tryptyku...
ukończona nocą wczorajszą...
na temat całego cyklu pracy, klimatu, pisałem już o posta wcześniej...
troszkę werniks się zaświecił przy grudkach faktury- no cóż- złośliwy jest czasem...
stopy...

prace przy odsłonie trzeciej przełożyłem na termin następny... mimo, ze szkic zaczęty...

dziś pełnia...
jak to wujek witek powiedział uważać trzeba...
nie zaczyna się niczego nowego podczas pełni... można ukończyć sprawy bieżące, malunki rozpoczęte... ale się ich nie zamyka- ponieważ i tak nic tego nie wyjdzie...
albo przynajmniej efekt końcowy, nie będzie taki, jaki był zamierzony i planowany...
tym bardziej dziś...
kiedy niebo zachodzącego słońca, owiane było czerwono- krwistym płaszczem, a po drugiej stronie mocno rażący blask złotego globu...
piękny widok... aż przystanąłem na chwil kilka...
kapitalny kontrast... mimo, że niebezpieczny...
niebezpieczny, coś złe go wydarzyć się może- ostrzeżonym...
jako dziecię pokorne i raczej posłuszne posłuchałem wskazówek starszego maga...

a rankiem przed wyjściem do pracy, przy kawce powstał już kolejny szkic na płótnie, do nowego obrazu...
kolejny mój dziwolong nadchodzi...
ale również odstawiony na plan dalszy z racji wiadomej...

podczas pełni nie powinno się rozpoczynać związków, ani ich zakańczać...hmmmm
nie rozumiem zupełnie do czego pił ;]
umówiliśmy się na poważne rozmowy ,,magiczne"... mam nadzieje, ze tym razem wypali...
chyba sam przeczuwa, że coś się kroi... że coś się dzieje...
zawsze brałem Witka na dystans...


chwile spędzone w miłym gronie przy piwku- ale mimo wszystko nie potrafię się jakoś odnaleźć... nie potrafię myśli skupić...
powrócić do trybu normalnego...
zbyt dużo zmian, zbyt dużo myśli krążących...
skazany jestem na samotność ( przynajmniej na jakiś czas)...
wybór świadomy- przemyślany...
muszę powoli przyzwyczaić się do nadchodzącej zmiany- jaka by nie była i tak nadejdzie...

mimo, że do tej pory moja pracownia przewalała się przez ciągle to wędrujące do mnie osoby ;]
różnorakie, wieku przeróżnego :)
kawka, herbatka, winko, muzyka, czekolada :)
drzwi nie domykane wręcz...

azyl...
niektórzy wręcz nazywają twierdzą...

podobno u mnie czas nie miał racji bytu... uciekał, zawieszał się...
godziny mijały, a nie wiadomo kiedy ten czas ulatywał :)

moja separacja wzbudza różnorakie emocje- każdy, wie, że coś się dzieje...
pytanie tylko:
co?

macają, badają, drążą...
a ja pozostaje z niewinnym uśmiechem i blaskiem oka rażącym...

czas...
mój czas?
poukładać, posortować, przetrawić, posmakować...



muzycznie:
http://wcisu.wrzuta.pl/audio/8yKSSXRIHKO/hey_-_boje_sie_o_nas

''Gdy sparszywieję znów
Zamknij się w sobie, zaciągnij rolety powiek
Gdy sparszywieję znów
Chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie
"

Nic Więcej... pt I


Nic Więcej...
akryl na płótnie
50x70
pierwsza odsłona nadchodzącego auto tryptyku...

nie ma tu klarowności, nie ma tu warsztatu, idealnych proporcji...
nie m soczystych kolorów, nie ma wyrazistości...
nie ma nic...

,,W źrenicy tak pełnej żywej mgły,Nie ma nic..."

jestem tylko Ja...

cała trylogia za meblościankę podrepta... gwarancja...

dziś nie powiem wiele... nie tyle co zawsze... nie tyle co bym chciał...
rozdrabniać uczuć swych nie będę...
forma czysta...
chyba za bardzo emocjonalnie podszedłem do bloga tego, odrywając w myśli spontanicznej to co się dzieje ostatnimi czasy we mnie w środku... zakamuflowane, owiane pięknym uśmiechem...
potrzeba wylania? autoterapia? dzielenie się?

słowa spontanicznie wyskakują, wystukując na klawiaturze myśli nieokiełznane...
przez tą granice, którą z dnia na dzień oddalam, boje się, ze mogę napisać kiedyś coś, czego będę późniaj żałował...

mętlik niemiłosierny...
zawrót...
odwrót...
odwet?
jest jeszcze tyle rzeczy do zmiany...
jest jeszcze tyle rzeczy do zaakceptowania...
jest jeszcze tyle rzeczy do przetrawianie, zrozumienia...
przejścia, przebycia i przebicia...

gdzie się pojawił mój optymizm?
moja beztroskość?
z chwil korzystanie?
zabawa, uśmiech, radość?
noc zapada, a ja zapadam się razem z nią...

chyba dziś po raz pierwszy pojawił się we mnie strach...
podreptał wolnym krokiem od karku, poprzez cały kręgosłup...
złapał za dłoń, chwycił za serce, okiełznał rozum... dopadł go...
przebiegł się po pracowni, odbił się od ściany i jeszcze raz zrobił to kilku krotnie...
strach, który usłyszałem w mym uchu...
szeptał cichutko...

w tej tajemnicy pozostanę na długo...
zapewne jeszcze dłużej...

muzycznie...

http://popson15.wrzuta.pl/audio/0MkykOvQbR3/moulin_rouge_-_el_tago_de_roxanne

tego pragnę...


poniedziałek, 18 października 2010

Autoportret- graficznie pt II




autoportret
akryl na płótnie + faktura
50x70

cykl zupełnie prywatny, wędrujący ino za meblościankę, gdzie mam magazynek ;]
by kurz, pajęczyny i zapomnienie owiały je przemijającym czasem...

a nóż przyjdzie kiedyś czas, gdy ujrzą światło dzienne...

zamówienia przy sztaludze nr 1, ciągle w toku...
ale jak mówiłem- nie będzie publikacji- może kiedyś, jak mnie natchnie ;]
o matkoś- święta już nie długo- mikołajki przede wszystkim- więc ogarniam kiedy się da...
nie radze sobie z krajobrazami- udręka niemiłosierna...

na stażu- pracy przybywać będzie- zawsze to jakieś doświadczenie- nawet jak praca skupiać się będzie do projektowania plakatów, ulotek, folderów i przerabiania zdjęć...

ostatnie dni w kaplicy w klasztorze karmelitów- sprawy zakończenia przesunięte- z powodu śmierci dwóch zakonników...
smutna i melancholijna atmosfera nastała- niespodziewanie przyszedł ich czas [*]
obydwoje odeszli tak niespodziewanie- nikt się nie spodziewał, że umrą obydwoje...
jutrem pogrzeb- zapewne dopiero wtedy emocje wyleje swoje, uświadomię sobie ten fakt...


cała ta sytuacja sprawiła, że czas uciekający, przemijający dał o sobie znać...
moment zastanowienia nad tym, by nie zmarnować szansy, którą daje nam życie, codzienność...
korzystanie z każdej chwili, którą daje dzień...
by nie obudzić się z palcem w nocniku, z ta świadomością, że coś mi umknęło, uleciało w niebyt...

,,kochaj i rób co chcesz..."

nie chce stracić niczego, nikogo tylko poprzez racjonalne myślenie...
życie nie polega na układaniu go sobie w plan...
co to za życie?
co to za radość?
brać je garściami i dzielić się z tymi, którzy w pewnym sensie je budują, są jego fundamentem...

szukanie prawdy, głód miłości...
to mój motorek napędowy...

nie wielkie rzeczy, nie wielkie działanie sprawiają, że czuje się ciepło w sercu...
lecz te najdrobniejsze, najmniej zauważalne sprawy...

nie potrzeba mi wiele... nigdy nie było...


Cypis, mimo, że młodszy ukazuje mi jak można się realizować małymi kroczkami...
to taki dobry chłopak, ciepły i z sercem na ramieniu, pełen marzeń i wielkiego optymizmu- patrze jak dorasta, jak się zmienia, jak powoli buduje swój świat, autonomie, dorosłe życie w które wkracza :)
niesamowita sprawa...

patrze na siostrę, która się zrealizowała i jest szczęśliwa w tym co robi...
jest bardzo podobna do mnie... a może inaczej- Ja do Niej...

emocje, motyle opadną, mile spędzone chwile ulecą...
kiedyś być może rozpocznie się codzienność...

ale czy sam fakt bycia razem nie jest czymś pięknym?
dopiero w codzienności, odkrywam siebie, odkrywam drugą osobę...
czy nie można stworzyć partnerstwa, które przepełnione różnicami, światami dwoma może być dopełnieniem wszystkiego?

dwa światy decydujące się na życie- razem...

to jest miłość trawiąca...
to jest ogniste tango...
to jest pasja do której dążę...

patrze teraz na Agnieszkę i Nikodema :) dwie artystyczne dusze, ale jakże różne sobie- mimo wszystko, są pięknym partnerstwem- ponieważ obydwoje żyją w prawdzie, w prawdzie o sobie...
obydwoje mają swoje światy, każde z nich się realizuje małymi kroczkami, wiele nie potrzebują- ale to co jest między nimi jest strasznie wyczuwalne :) nic mówić nie muszą- wystarczy spojrzeć jak na siebie patrzą :)


zapytano mnie w pracy czy mocno stąpam po ziemi...
zastanowiłem się wielce...
przemilczałem


muzycznie dziś...
oj bardzo muzycznie...

http://peppapig.wrzuta.pl/audio/7wRs99QDXJv/hey_-_nic_wiecej...


,,To nie są motyle... prędzej ćmy...
Serce- pompa
Do krwi
Nie więcej... nie więcej... nie więcej!
Zawrotów głowy- brak...
W źrenicy tak pełnej żywej mgły...
Nie ma nic...

Ta noc bezsenna? To przez wiatr...
Dla wisielca w trąby dmie
A ta pustka, ta pustka, ta pustka?!
To najpewniej głód...
W źrenicy tak pełnej żywej mgły
Nie ma nic...
"

sobota, 16 października 2010

Autoportret- graficznie pt I


Autoportret- graficznie pt I
akryl na płótnie + faktura
50x60

wczoraj nad ranem- bodajże po 3, zerwałem się z łóżka zasiadając przy sztaludze- powstały dwie prędkie prace, autoportrety- zabijające czas niespania...
oto pierwsza z nich...
jeszcze świeżo werniksowany...

co można zrobić na szybko, nie mając weny, nie mając modela, z na pół otwartym okiem?
Tylko auto ;]

stwierdziłem, że nie ma co się spinać dziobiąc realistyczne malunki...
udowodniłem przed sobą, że potrafię...
czas powrócić do graficznych form...
które sprawiają mi więcej radości...



wczorajszy dzień, nie należał do moich ulubionych- spałem do godziny 15, mimo że zasnąłem nad ranem- ale mimo wszystko kolejny (???) dzień w plecy- chyba jestem sową...
albo nietoperzem... mój humor przechodził ludzkie pojęcie i wszytko dookoła mnie ,, delikatnie" podnosiło mi ciśnienie... himery, cieczki, fochy- jak zwał tak zwał- ale wiadomo o co chodzi...
już dawno tak nie miałem...

ale doprowadzono mnie późną nocą do pionu...

delikatnie zostałem zgnieciony do ziemi i moje ego schowałem do kieszonki... dziś biczuje się mocno w pierś za moje zachowanie- sam nie potrafię tego wytłumaczyć...
jeszcze długa droga nastąpi za nim dojrzeje emocjonalnie...
czasami zachowuje się jak rozwydrzony bachor chcący cukierka!!!

czasami zapominam, że oprócz mnie są jeszcze inne osoby na tym świecie...
fuj fuj moja pycha jest nadludzko perfidna- ale ważne że ją znam ;] i wiem jak ją zwalczać ;] nawet na moment ;]

posąg i pomnik należą się osobie, która będzie chciała ze mną wytrzymać pod jednym dachem...
już mi jej szkoda...

ale pohamowanie mojego egoizmu, zaowocowało walką przed samym sobą w lusterku ;]
to był wyskok do sztalugi nr 2 ;]
jutrem dokumentacje z tych chwil ;]



wczoraj spotkanie z Wujkiem Witkiem, przyniosło wiele ciekawych informacji - umówiliśmy się już na dłuuuuugą konwersację ;] może coś mi wyczaruje z kart swoich ;]
Wujek Witek prawdę Ci powie ;]
se se se

a dziś oddanie plakatu rankiem- uffff zakończony ;]
bez poprawek- nawet nie było tak źle ;]

a teraz oczekuje przybycia Cypisowego- może młodszak ustawi mnie do pionu ;]
oj przydałby się spacer, długi has... mimo że dziś oka nie zmrużyłem- taki odpoczynek czy to rodzaj relaksu, dobrze mi zrobi :)

na zakończenie faktury w obrazie z bliska- większość moich prac tak wygląda, gdy oko swe przylepisz ;]
najlepiej jest macnąć z zamkniętymi oczami ;]
czasami wędruje po pracowni dotykając ich...
łomatko...
fetysz...



niedziela, 10 października 2010

Bracia...


,,Bracia"

akryl na płótnie + faktura
50x70

jak obiecałem dniem wczorajszym-( a może rankiem dzisiejszym), wrzucam wczorajszych, ukończonych ,,braci" ;]

przepraszam, że się zaświeciło- ale werniksem potraktowane, a teraz słońce nisko- kiepsko o dobrą dokumentację ;] no i samo to, że aparat kolorki zmieniał ;]
faktura ciekawie się reprezentuje do światła dziennego, przepuszczając zakamarkami światło i robiąc cień ;] ale na zdjęciach tego nie widać :)
już nie raz słyszę, ze moje obrazy całkiem inaczej wyglądają w rzeczywistości- ponoć o wiele lepiej- ale to zdanie obiektywne osób postronnych, no i klientów ;]
tym razem wizja bardzo szybka i spontaniczna, dlatego pozostanie ino do wglądu na blogu :)
obraz w wersji pierwszej miał powstać w większym formacie, gdzie miały się pojawić trzy osoby...
miał mieć inny tytuł, zdecydowałem jednak, że wersja ostateczna wyglądać będzie właśnie tak- chociaż nie wykluczam drugiego obrazu...




dla formalności widać tu owego Cypisa i me oblicze- ostatnio urozmaicone o nowy element- kółeczko w nosie ;] zrezygnowałem ze srebrnej kuleczki ;]
mam ostatnio fazę na rożne ,,dziwadła" ;] se se se
nawet ma Rabka w zeszłym tygodniu, która nie widziała mnie 1,5 miesiąca spontanicznie wykrzyknęła w sklepie przy kasie ,,o ku***!!!! Gupik co Ty masz w nosie!", aż Pani przy kasie wybuchła śmiechem pakując wino, na co ja odparłem-
widzi pani, za miast się dziewczę uradować z ujrzenia mego, to jeszcze narzeka- ah te baby ;]
chyba też nie mogła przeboleć mych ,,normalnych" spodni- ostatnim razem widziała mnie jeszcze w szerokich begach po kolano ;]
naserfikser



a mnie dziś wzięło na rozmyślanie...

wczorajsza konwersacja nocno- poranna, dała mi dużo do myślenia...
powróciły wspomnienia, powrócił moment zastanowienia...
tak jak wspomniałem w poście poprzednim, w jednym komentarzu- dążyć będę do spełnienia marzeń swoich... kocham i zrobię wszystko, oddam wiele co w mojej mocy by ułożyło się dobrze...
życie usłane różami nie jest, łatwo nie będzie- zapewne, jak u każdego...
ale pokora i dużo miłości w sercu wszystko zniesie, przetrawi...
kocham i chciałbym być kochanym... to jest piękne pragnienie...
z mojej strony dać więcej nie mogę... dlatego niektóre decyzje są dla mnie proste, a niektóre są niezależne ode mnie... ale jeśli się nie zrobi jednego kroku, nie spróbuje... nic tak na prawde powiedzieć nie można...
białe jest białym, czarne jest czarnym...
słuchać można różnych opinii...
dlatego w tym miejscu chciałbym podziękować moim przyjaciołom za to, że są...
że są tacy a nie inni :) wyjątkowi... że pragną szczęścia mego i wierzą w nie :) za pomoc, w każdej godzinie, za nie jedną beczkę soli zjedzoną... życzę wszystkim takich ludzi obok- to jest skarb wielki... mimo że można ich policzyć na palcu ręki jednej :)
dziękuje :* 
i koniec mego bezsensownego monologu- Cypis już mi zarzucił, ze posty stają się coraz dłuższe... łomatko, co ja poradzę...


piątek, 8 października 2010

Cypisowy powrót :)

Cypis śpiący :)
akryl na płótnie
100x70

anu z racji tego, że oczekiwałem powrotu brata mego- jakiś czas temu powstała ta praca :)
zastanawiałem się nad wrzuceniem- bo jak to Cypis rzekł- jego kadencja w mej twórczości dobiegła końca ;] widocznie nie... se se se
na podstawie moich szkiców ,,pociągowych" gdzie Cypis czyt. Alejandro oddawał się błogiemu spaniu ;]
można ujrzeć w archiwum bloga, owego szkica jednego ;]

stęsknionym jego powrotu z Indochin stwierdziłem że nie ma co próżnować...

na podstawie owej pracy, a może inaczej, na podstawie szkiców pociągowych, również powstaje ,,mroczny" obraz- ,,Bracia" se se se więc proszę traktować to jako preludium ;]
ino Cypisowi uchyliłem rąbka tajemnicy ;]
przerażony był... jest do tej pory...



zamówienia portretowe na razie ukończone- moja walka z portretem ślubnym dobiegła końca ;] uff ciężko było... teraz św. Jacek na tapecie ;]
nie będę publikował zamówień...
czasami trzeba oddzielić pracę, od przyjemności :)
tym bardziej że zamówienia są zamówieniami ;]
nie są tworem czystym ode mnie ;]
więc dlatego zniknął ostatni post z portretami ;]

jutrem powracam do kaplicy za dnia ;] w końcu muszem wziąść się do roboty...
stanowisko grafika już w toku :)



tutaj wraz ze szkicem ,,pociągowym" ;]