niedziela, 27 lutego 2011

The End Of The Day...



Wczorajszy has przyniósł wiele znaków zapytania, pytań, niepewności...
co dalej...
zapytałem czego tak na prawdę oczekuje od siebie, od przyszłości...
po co wyjazd, do czego ma posłużyć... jakie wartości ze sobą niesie...
jest mi przecież dobrze w miejscu gdzie jestem, z ciepłymi ludźmi których mam przy boku, z praca którą w ręce upycham...
czego szukam?
mimo, że lepiej być nie może w swoim utopijnym światku, gdzie jest bezpiecznie- to ja porywam się na zmianę otoczenia, klimatu...
mimo, że jest to tylko ,,na chwilę", by doznać, poznać i łaknąc nowego... bo nic w miejscu nie stoi...
wszystko płynie do przodu...
jak to powiedział człowiek dla mnie ważny:

,,życie jest ciągłym ryzykiem i decyzjami przynoszącymi efekty, ciągłym poszukiwaniem siebie, miejsca i wartości... kto nie ryzykuje, nie szuka realizacji swych marzeń, ten zatraca smak życia"



mimo, że powracać będę na swe włości co 2-3 tygodnie, do pracowni, do grajdołka, które pokochałem od nie dawna, do przyjaciół...
to mimo wszystko zmiana daje troszkę szpilkę w serducho ;]
na pół roku? na rok? na dwa? na pięć?
nie wiem...
wszystko wyjdzie w praniu... ale jak nie spróbuje to się nie dowiem...
może się poukłada, może będzie ciągle toczenie kamienia pod górkę?

a może po prostu się ustatkować, siedzieć na tyłku i nie szukać sobie dziury w całym?



przy wczorajszym hasie, chyba dopiero popatrzyłem, że było mi za dobrze...
tyle się kluje, tyle się zapowiada- a ja znikam...
aj... czasem potrzebuje by ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody...

pracownia opustoszała, zapakowanym...
sztaluga nr 1 w pudle zamknięta, obrazy taśmą zaklejone, walizka już pod drzwiami stoi...
kadzidła pogaszone, olejki już zatracają swój zapach...
muzyka ucicha...

oczekuje na mego graficzno- duchowego szefa, który ciałem swym ma się pojawić ze słowem- ,,ruszamy?"...
łyk ostatni kawy, zamykam drzwi do pracowni i... hasam...

The End Of The Day...
w końcu planom stała się zadość... a na ustach pojawiła się niepewność...



na koniec dedykacja muzyczna dla moich kochanych wariatów :*





czwartek, 24 lutego 2011

Making Of The... ,,Changes..."








Making Of The... ,,Changes" czyli spokojne pupą pokorne siedzenie Maszki, bez fochów strzelania i nóżka tupkania ;] a potrafi ;] i to ho ho ho ;]
ja to pikuś jestem przy jej gnuśnym obliczu foszka ;] ha ha ha
z dedykacją dla Mikołaja Aja- czyli zaczernianie widzę wszędzie ;P

ostatnio- czytaj na cypisowym hasie wzdłuż Sanu- mój super przebojowy brat powiedział, że jestem jak... Toudi ;/ ha ha ha :D i tarzał się po śniegu dokuczając mi palcem- a wie, że to denerwuje mnie najbardziej ;] kiedy swym gibkim paluchem dotyka mojego nosa :D
a ja do tej pory zastanawiam się czy to ze względu na mój niesamowity wzrost, złośliwość czy ropuchowy, skrzeczący głos ;] ??? a może to taki zlepek wszystkiego?
hasał i śmiał się od ucha krzycząc ,,Księciulo, Księciulo na na na" ??? halo!!! tytssss...
aaaaaaale nóżki swe mam wytyniane, więc nie dał rady mi umknąć ;]
i ciah go z główki :D ha ha ha
ale ja tez mogłem odpłacić mu się tym samym, gdy podczas hasu napotkaliśmy dziewczę, któro skromnie usmiechało się do niego od kilkunastu metrów i pełnym namiętności głosem powiedziało- cześć :DDDDDDDDD ha ha ha a Cypisowe serce zatańczyło taniec radości :D
ha ha ha uwielbiam nieporadnośc mego bratka co do uczuć i emocji kołatania :D
z pewnego siebie faceta, zmienia się w delikatnego chłopczyka :D ha ha ha
jedyne czego mógłby się ode mnie uczyć to bezpośredniości ;]
dorośnie ma chłopczyna ;]
dwie lekcje u Cina, a będzie dobrze :D

;> brato, to za karę ten felieton :D ze mną się nie fika :D


kawa raz, kawa dwa i hop siup na podbijanie dnia kolejnego ;]
zastanawiam się, jakby wyglądało moje życie gdybym był ustatkowany...
może bym wydoroślał, spoważniał i posmutniał troszkę?

szczera, pełna uśmiechu złośliwość...
najwyższy stopień okazywania uczuć z mej strony :D
uwielbiam to ;]
napajam się i nakręcam :) i hasam z bananem na facjacie ;]
do perfekcji odbijania piłeczki doszła Raba- berło trzyma w tej dziedzinie ;]
ale to chyba tak już jest, że samymi zajobami się otaczam ;]
może inaczej, by nikogo nie urazić i śmiechem zabić- indywidualistami :D ha ha ha

no i na koniec jeden szybciak auto, z nocki ogarniające malarskie szkice, podobny do ,,graficznego"...


akryl na dykcie
50x70

dzis muzycznie- dancehallowo
sean paul- we be burnin

nie ma co ukrywać, że szampon ma najlepsze teledyski jeśli chodzi o dancehall'owy świat, z racji komercji ;]

aaaaaaale Beenie Man jest bezkonkurencyjny jeśli chodzi o flow :D
Mr vegas jest najbardziej pocieszny jeśli chodzi o wibracje, a Elephant dobrze tynia, a Tonny'ego lubiem z sentymenty ;] a Kimuszka od czasu do czasu łapie się za jamajskie klimaty ;]

właśnie za tą muzykę zostałem wyklęty przez kubańsko- reggae'owo- soul'owa rodzinkę ha ha ha
ale chyba najbardziej ukazuje mój charakter ;] odnalazłem się w niej jak nic :D

wtorek, 22 lutego 2011

,,Changes..."


,,Changes..."
akryl na płótnie + faktura
60x80

dziś oszczędnie w formie ;]
z czasów odwiedzin maszkowych ;]
jeden z dwóch obrazów powstałych- drugi już bardziej ,,mój"...

Skarbulku głowa do góry :D nic bez powodu się nie dzieje ;] jak powiedziałem, w chatce zamieszkamy z kotami i psami, rady damy ;] heheheh
na pocieszenie układ taneczny zaprezentuje i wtedy to na pewno głupoty pchać Ci się do głowy nie będą ;] lepiej dywan rozwijaj i nie plumkaj :D
bierz przykład ze mnie i powiedz: ,,aaaaa pffffffffffff" ;]
szykuj się- w piątek mamy wychodne- nie ma nie chce ;] hasamy i koniec :D
Cypisa pod pachę i dreptamy pięknie ubrani ;]

spróbuj mi tylko powrócić do tej samej rzeki- lanie po tyłku gołym jak nic!!!
izi izi- to nie tak jak myślisz ;>


kilka srok za ogon się łapie, ale nie ma tego złego, bo już bliżej niż dalej- intensywny tydzień zamykający moja kadencje przemyską końca dobiega- czas wyhasać na horyzonty głębsze...
nic bez powodu się nie dzieje, juz wiem że przedłużony pobyt tutaj przyniósł wiele pracy, doświadczeń i realizacji :) wystarczy pod nogi patrzeć i pozytywnie odbierać wszystko i wszystkich :) dobro zawsze wraca i się odpłaca tym samym :)
nawet nie wiem kiedy a 2 miesiące zleciały jak okiem mrugnąć, po rezygnacji pracy w biurze- a bałem się, że ciągnąc się będzie to w nieskończoność...
gdybym tam został, na pewno nie dziobałbym dalej kaplicy, nie robiłbym projektów dla zespołu, zamówienia by się zatrzymały a artykuły do gazety nie byłyby pisane :) no i nie zdecydowałbym się na wyhas dalej...
i wszystko to w czasie, który ja sobie ustalam, a nie od 7 do 15... elastik fantastik :)
tyle się dzieje od kilku miesięcy, że nawet nie ogarniam myślami tego amoku...
ciągły ruch, zmiany, sytuacje i działania...

dziękuje ,,Matko chrzestna" ;P pomnik się należy jak nic!



jest tyle spraw niedopowiedzianych tutaj na blogu, bo wiele zostawiam dla siebie, pisze to wszystko by pokazać, że wystarczy tylko patrzeć, chcieć, wymagać od siebie, by robić to co się lubi, kocha i chce... nie ma sytuacji bez wyjścia a wiele problemów stwarzanych jest poprzez własną odpowiedzialność- a może inaczej- przez nieodpowiedzialność...
mimo, że jestem chłopieciem, a nie dorosłym mężczyzną, to mimo wszystko można- małymi kroczkami, powolutku i jak najbardziej z wielkim zaufaniem do życia losu i drugiego człowieka :)

dziś tyle ciepłych słów usłyszałem, że łezka kręci się w oku...
za co? po co? jak to? dlaczego?
nawet się nie spodziewałem, że w środowisku, w którym było jedno wielkie żmijowisko, usłyszeć można ciepłe słowo- przede wszystkim szczere- wystarczy być sobą, i nie patrzeć na to czy ktoś jest złośliwy czy nie, nie mierzyć, patrzeć z wysoka- robić swoje, z zaangażowaniem i wszystkich sił swoich :)

zawsze wszystko wraca z potrojoną siłą- tak wpajano mi od małego krasnala ( dalej mam 150 w kapeluszu aaaale) z doświadczenia wiem, że tak właśnie jest...

mimo, że dobro jest teraz niedoceniane w obecnych realiach- ale wierze, że ono zawsze góruje- mimo wszystko :)

wszystkiego dobrego :DDDDDDDDDDDD

niedziela, 20 lutego 2011

Takadum!!!

dziś bez obrazka :D

40 godzin bez oka zamknięcia, ale czuje się dziś jak młody bóg z olimpu hahahaha i ciągle mam w głowie jedna piosenkę ;]
heheheh hasam podśpiewując pod nosem i tupkając stópką swą ;]
dreptam miastem z wielkim bananem na gębie ze słuchawkami na uchu :DDDDDDD
obrazy same się malują, a pracownia sama się sprząta niedzielą ;]
projekt sam się robi graficzny, korekty robiąc, i felieton do gazety napisany został :DDDDDD
w garze wywar ,,kompotowy" tez się pichcić chce sam, na przywitanie odwiedzających- a to tylko dzięki Takadum :D
ha ha ha nawet taniec radości powstał w mym wykonaniu :D ha ha ha
albo to zmęczenie, albo...
łerewer ;]

uwaga!!! nie wskazane dla pesymistów i wiecznie jękających ludzi, z gnuśnością i brakiem wiecznego uśmiechu :DDDDDDDDDDDDDDDDD

uwielbiam na nich patrzeć :D nie tylko słuchać :D



przypominają mi Happy Three Friendów :DDDDDDDDDDDD ha ha ha
Rabe, Cina i mnie ha ha ha

o matulo :) polecam posłuchać też utworu w oryginale- który już się kiedyś pojawił na blogu ;] ale nie pamiętam gdzie, więc przypominam ;]

piątek, 18 lutego 2011

Making Of The... ,,Judge"






Making Of The... ,,Judge"

śniły mi się dziś........ pijawki
bodajże był to mój nowy dom, w którym zawitał pewien gość, który przyniósł w prezencie... pijawki... heheh wrzucił je do płytkiego basenu ( który o dziwo stał w ogrodzie!), no i one sobie tam tak pławiły ;] odwiedzający błogo pławił się w ssących go pijawkach i powiedział, ze na ,,moją" chorobę, to tylko to mi pomoże... więc się skusiłem ;]
kurcze ;] pijawki zasiadły na mych nogach i kręgosłupie, mrowiąc moje ciała, heheh śmieszne, ale sen był bardzo realistyczny :)
takie wielkie, czarne robale :DDDDDDDD
to że mam problem z plecami to wiem, ale nogi? dziwny sen ;]
ale to nie jest najśmieszniejsze :) w odwiedziny przyszła moja siostra ;] no więc po pławieniu było i trzeba było za kawy robienie się zabrać ;] nim się spostrzegłem zaczęła coś tam w kuchni gotować... podchodze bliżej...
na patelni wielkie liście sałaty w w okół niej... czarne, na złoto podsmażone pijawki z basenu :DDDDDDDDD o matkoś :D niektóre próbowały się ratować, hasając po blacie...
i po tym śnie, nie trudno się obudzić na równie nogi ;]

tak od września śnie różnorako ;)
czasem jest na prawdę zabawnie ;]

a co do pijawek :)
w jednym z jezior było ich na prawdę dużo, w miejscu gdzie mieszkałem... pamiętam, że czasem tato w kaloszu ( łowiąc ryby) miał taką niespodziankę ;]
tato też mi się nie dawno śnił...
zazwyczaj przy jakiejś burzy emocjonalnej przydreptuje...
miło jest zobaczy go, przynajmniej we śnie (bo zdjęć nie posiadam) ale wiąże to ze sobą kłopoty ;]

Maszka... C.D.


Maszka nigdy nie lubiła zdjęć...
zawsze się bidulka stresuje, gdy wyciągam swój średniowieczny aparat- jeszcze się dziwie, że hula- jedna z pierwszych cyfrówek ha ha ha czasem działa, czasem nie- zależy od jego nastroju ;]
ale chyba i aparat czas sobie zakupić jakiś... bo długo ten rupieć nie pociągnie :) aaaale bądź co bądź jeszcze coś tam pstryka :) a mi niewiele potrzeba :0 tyle co udokumentować obrazy ;] no i ewentualne okoliczności odwiedzin pracownianych ;]
może by się też fotografią pobawić od czasu do czasu?
będę niczym Cino 2 ;]
aaaaale może nie ;] on jest od dokumentowania imprez ha ha ha
a ja chyba nie mam na to takiego parcia :)))))
chyba osobiście wole obrazowe zamykanie rzeczywistości...




muzycznie :)

środa, 16 lutego 2011

,,Judge..."


,,Judge..."
akryl na płótnie
100x60

jak już pisałem wcześniej przy preludium, praca ta leżała i leżała...
miał być to tylko autoportret, ale nagle na miejsce stolika ze świecą, pojawiła się druga osoba...
osąd...
osoba, która chyba bardziej zasłużyła na ten tytuł...
praca jest zakończona, a raczej nie zakończona, a zakończona z racji zabrania sobie samemu pędzla... ostatnie prace nie są szałowe i nie będą... zapewne do niczego się nie przydadzą, zajmując tylko miejsce pod ściną ( magiczny magazyn za szafą został zniesiony) a traktuje je jako rozgrzewke, zasada prób i błędów w dalszych poszukiwaniach wyrazu...


tytuły prac zawsze związane są z historią, bądź osobą portretowaną...
nie ma przypadku...
pojawia się ostatnio Basia... tytuł ,,jawnogrzesznica" przy jej portrecie wzbudził szereg pytań wśród znajomych, czy przypadkiem nie obrażam w ten sposób jej osoby, bo bądź, co bądź jest to jej wizerunek...
Basia nie miała nic przeciwko owej nazwie, wręcz odwrotnie, jest dumna ze swoich doświadczeń, zaznając piętna osób trzecich...
piętno...
osąd...
judge...
tak łatwo jest kogoś osadzić niesprawiedliwie, palcem wytykając, poniżając... ale będąc w danej sytuacji, zaznając szczegółów, istoty... wszystko nabiera innego znaczenia...
a czasem ma się do dyspozycji z pośród wszystkich ,,przyjaciół", którzy się odwracają, zupełnie inną osobę- obcą, która stanie... za...


dzień jak co dzień, przepełniony szałem i amokiem nie ogarniając rzeczy w łapę wpadających ;]
dlatego najmilszą niespodzianką była wizyta mojego słoneczka w pracowni na dnia zakończenie :)
Maszka jest takim wulkanem, że mogłaby zasilić nie jedno państwo 3go świata :)
Cypis przy nas wysiada, bo nie możemy razem przebywać w jednym miejscu ;]
wrzask i śmiech jak na targu- jak dobrze, że me ściany w pracowni grubymi murami postawione ;] jesteśmy charakternie bardzo podobni...
może nawet za :)
niezapomniane tańce wyłącznie w arafacie, piosenki z krzesłem, popadanie w gafy :D
a wspólne wino zawsze ma specyficzny smak :)
tak jak i dziś :)
rozumiemy się bez słów... a wyczucie, że coś się dzieje nie tak u któregoś z nas, jest niesamowite :) do Maszki jestem chyba najbardziej zbliżony jeśli chodzi o emocje...
Manielica...

Słonko me :)
Jimmy...
Acia?
ha ha ha

do sztandaru muzycznego naszego należy... CINDY!!!!!! ha ha ha

preludium malarskie również rozpoczęte ;]
już chyba wpadam w jakąś obsesję ;]
daj człowiekowi raz pędzel w ręce ;]
a fisia dostanie ;]

chyba powrócę do monochromatyzmu, ale z tym doświadczeniem jakie posiadam...
w czerni i bieli czuje się jak ryba w wodzie...
a trzeba sobie dopomagać, a czasami szukanie niedołężne przyprawia tylko o stresy niepotrzebne ;] obecne obrazy szaleją kolorami, a ja oczopląsu dostaje ;]
nie bezpodstawnie, prof prowadzący w zeszłym roku podarował mi białą i czarną farbę w dłoń ;] mówiąc: masz i rób co chcesz ;]
i wtedy rozpętało się piekło ;]

Making Of The... ,,Black Friday"






The Making Of... ,,Black Friday"
zdjęcia oczywiście prześwietlone, ale takie to nocne warunki podglądania eremickiego życia nocą ;] z obrazu jestem zadowolony :) jak na godzinę pracy, to i tak jest dobrze :)
relaks z lusterkiem na kolanku ;] odskocznia od ,,judge", który wieczorem zostanie wrzucony...
za miast poszukiwać swojego sposobu wyrazu, czuje jakbym się... cofał...
efekty mizerne, prędkie- a miałem poświęca im więcej czasu...
amok twórczy i sajgony w okół jednak tego nie dają ;]
może kiedyś... na starość ;] o ile Bóg da :D

Opowiedziałem dziś Rabce bajkę o wężu ;] ona w nagrodę i rewanżu, bajkę jak Rabka Głupika w klozecie spuściła ;] ha ha ha

zastanawiam się czy jest ze mną wszystko w porządku ;] heheh
30-40 letnie osoby mi się spowiadają ze swoich problemów, a ja mimo młodego wieku słucham... słucham wytrwale, ale nie mam biegłości i rozeznania, staram się jak mogę, obiektywnym spojrzeniem pomóc- ale czy dobrze robię? podpowiada mi serce, rozum i emocje, które współgrają ;] jestem stanowczy nazywając białe białym, czarne czarnym...
jak to jest możliwe, że wulkan o chłopięcym podejściu do rzeczywistości, stawiany jest na tak wysokim zadaniu, jakim są problemy starszych osób?
jestem jedną, wielką skrajnością...
jedną, wielką, niewyparzoną z gęby skrajnością ;]
a miałem iść po liceum na psychologię ;]
nie poszedłem ;]
ale papier wychowawcy, opiekuna się posiada, no i doświadczenie w wolontariacie pracy z dzieciakami niepełnosprawnymi też :)
wyjazdy z dzieciakami na kolonie i zimowiska należą do przyjemniejszych wspomnień :)

a teraz co? siedzę przed sztalugą goszcząc osoby na pogawędkach przy kawie ;] jednak samouka, tona książek z psychologi i duchowości człowieka nie poszła na marne ;]
jak to się powiada- lekarzu ulecz sam siebie :) może stąd ta psychologia ;]
ciągłe doznawanie, poznawanie siebie, stawanie z boku pomaga w relacjach, a przede wszystkim w relacji z samym sobą...

wtorek, 15 lutego 2011

Cypisowy has- czyli słonko policzki łechtac chce ;]


sms od brata- wstawaj, na has wybrać się trzeba...
rankiem poraniem...
idąc spać po 6 i przeczyta sms'a o 9 to nie lada wyczyn...
tym bardziej że tak błogo się spało i śniło o pięknościach...
odkleiłem jedno oka, zapałką podtrzymując drugie, wyturlałem się na podłogę i słowo jedno- kawyyyyy!!!
ale jak odsłoniłem kotary okiennic w mej secesyjnej kamienicy powiedziałem:
maj gasz :D
słonko łechta :D
wiosnaaaa :D
i wcale się nie pomyliłem ha ha
już dawno nie dostałem takiego zastrzyku energii i to w jednej sekundzie banana mając na pół niewyparzonej gęby :D
więc stwierdziłem, że jest to dobry dzień na niesienie pozytywnych wibracji ;] co udzieliło się z rana telefonami i sms'ami ha ha ha pokraka ze mnie lepiąca ;]
to chyba te wczorajsze naleśniki ;]

,
jak już wiadomo, że wyhasy z bratem ubratowionym są dla mnie bezcenne... cypis daje mi niesamowitego pałera :0 ale o tym to już wiadomo :) ciągle go tu łechtam na blogowych ramach :) ale należy mu się :)
konwersacje końca nie mające, plany, ogarnianie rzeczywistości, w której nie do końca się odnajdujemy- bo oboje jesteśmy ludźmi ,,lasu" nie miasta ;] przy nim nie da się nudzić- jest to jeszcze większy wulkan niż ja ;]
tak bardzo się ciesze z jego ambitnych planów, które może nie długo się zrealizują :) ah jestem dumny z niego- bardzo bardzo :) ale pisać nie będe- bo blog jest miejscem zapeszającym- przynajmniej w mym wypadku ha ha ha


Cypis jeszcze nie opanował bilokacji tak jak ja- więc jego kajet pęka w szwach ;] ha ha a tak na poważnie, to jestem pełen podziwu, że można tak dużo robi- szczerze- ja jestem chyba za bardzo zamknięty w swych malunkach, pracowni, pracy graficznej ;]
wyjazdy, hasy, wyprawy, spotkania, zajęcia, studia... ale daje młody rady :) jest jeszcze większym pochłaniaczem wiedzy niż ja ;] tyle że on to robi w sposób społeczny, ja bardziej indywidualny ;]

jako gratis pojawił się nowy dział ,,cypisowy has", bo jednak już się ich nazbierało a będzie zapewne coraz więcej heheh, więc można w tej etykiecie tak z grubsza ogarnąć co nie co ;]

a ja po hasie, mogę w spokoju pójść na nocną zmianę do kaplicy ;]
do końca tygodnia chce zrobić kolejny malunek, który nie będzie łatwy w realizacji, bo do dyspozycji mam mały obrazek formatu 10x15, który trzeba wrzuci na ścianę rozmiarów w skali 1:1 ;] aaaaaaale ja rady nie dam? pffffff ;] ha ha możliwe że nie :D ha ha ha

ściana ołtarzowa w obróbce z dawien dawna- więcej na razie pokazywać nie będę ;]



miałem wrzucić zdjęcie kapicy- aaale jest ciągle w obróbce- wiele się zmienia- i ciesze się z tego- bo obecnie mam w co ręce włożyć ;] więc niech finalnym obrazem będzie dopiero zamknięte wszystko na guzik ostatni :) tym bardziej, że mój czas tez jest ograniczony ;]
powoli, mozolnie, ale do przodu :)