czwartek, 3 marca 2011

Pozytyw & Negatyw...


stary szkic- jeden z kilku do Black Friday...

Doro prosi się o nowy post, więc jest i nowy ;] ale to nie moja wina, że konwersacje przy etnicznych słodkościach sie rozwinęły ;] z czego rzecz jasna bardzo się ciesze :)
w końcu blog zaczyna przybierać swoją funkcję, nie tylko wrzucania obrazka i finito ;]
takie rzeczy to tylko za szafą w starej pracowni- przepraszam magazynek już został zlikwidowany...

dziękuje osobom wylosowanym- Agul'i i HDS'owi, za zdjęć przekazanie- dzięki Bogu obyło się bez plumkania na temat zdjęć słabej rozdzielczości- mądre dzieciątka- wiedzą co dobre ;]
dziękuje też za zrozumienie, że obecny w Krakowie brak pracowni, opóźnia mi prace wszelorakie i różnorakie ;]
łomatko, jak ja się dusze w tej małej klitce...
w piątek ma nadzieje, że kluć się będzie...

mam nadzieje, że nauczę się w ten sposób troszkę pokory i szacunku do pracy nad materiałem... może w końcu przyszedł czas by zacząć robić prace z których ( mam nadzieje) w końcu będę zadowolony i dziobanie nie będzie trwało jedna noc a troszkę dłużej...

na weekend wracam na swe włości, po kolejne pakunki, konwersacje projektowe i malunkowe- może w końcu zabiorę prace nad którymi zacząłem swoją transformacje- koniec z czernią... ha ha ha

ale nie będę kroił tortu przed upieczeniem ;]

dziękuje również za 30,000 kliknięć od sierpnia :D
że chce wam się tu zaglądać ;]
bardzo mi miło :D
mimo, że się boje zerkając z boku na bok i rumieńcem na twarzy ;] ha ha ha

szefin Lucasso
stary szkic tuszem

,,gwiazdy najbardziej naładowane helem, najszybciej wybuchają, spadają i gasną..."
Doro'we słowa, które wczoraj wierciły mi się w uchu...
poruszyłem kupkę, której nie warto było- bo zaczyna... jechać ;]

pozytyw, negatyw... kontrasty... życiowe kontrasty... codzienne chwile dnia minianego- który przynosi plusy i minusy- ale mimo wszystko trzeba hasac jak najbardziej w miarę swoich pozytywnych emocji, nie dając zakleszczyć się w myślach kłębiących się w smutku...
proszę czasem o odcięcie mi mego długiego, głupkowatego języka, który wypuści za nim zastanowi się nad konsekwencjami i to we wszelakich formach tego znaczenia ;]
impuls emocjonalny i ciah!!! burza rozpętana...
ha ha ha a ja później się tylko śmieje ze swojej głupoty...
chcesz dobrze- kopniak w tyłek ;] chcesz pokoju, wojna wyrasta ponad ziemie...
dlaczego ,,smutasy" tak bardzo nie lubią ,,pozytywów"?
w odwrotną stronę jest to natomiast neutralne- czyli pffff :D
:) ta dziecięca ufność ;]

od jakiegoś czasu jestem nazywany... ,,czułkiem" :)
ale jeszcze koloru sobie nie wybrałem :) zostały zaproponowane wszystkie kolory ;] z racji, że nie mogę ograniczyć się do jednej barwy :D
jakie to jest ciepłe :*
pozdrawiam

mimo pozytywnych wibracji, troszkę smutku mnie dopadło...
zakonnik, który z zeszły czwartek po 4 latach obserwacji mojej osoby, otworzył do mnie swoje serducho jakże piękne i uduchowione dziś nad ranem... zmarł...
pod skóra przeczuwałem, że było to pożegnanie...
nie ma przypadku i nic nie dzieje się bez powodu...
z jednej strony ukłucie żalu- z drugiej, ciepło, niesamowite ciepło miłości, że ostatnie wspomnienie jakie po nim zostanie to moment płynącej łzy po jego policzku, ze szczęścia z wielkim uśmiechem na twarzy...

:) chciałbym by po mojej śmierci nie płakano, chyba że ze szczęścia i tęsknoty za chwilami, jak ktoś przypomni sobie słowa wypadane z mym głupkowatych i cietych ust, sytuacje, , gafy :)
chciałbym by pamiętano o mnie jako pozytywnym, z wielkim serduchem i prostym człowieku wywołującym uśmiech- nic więcej- i do tego dążyć będę :)

muzycznie:

19 komentarzy:

  1. Doczytałam do końca i opadła mnie pewność tego co miałam napisać ,chyba zabrakło słów .To wspomnienie zakonnika,to pożegnanie zmusza do zastanowienia,ściska za serce.Przykro mi z powodu Jego odejścia ,choć myślę ze ON w jakiś duchowy ,eteryczny sposób na zawsze zostanie tam w tym klasztorze.Niektórzy czują obecność takich wyjątkowych ludzi i ze swej strony dodam że nie jest to straszne raczej budujące.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. może właśnie dlatego napisałem tą notkę na końcu...

    jest smutek- to oczywiste... śmierć zawsze wzbudza wiele emocji... ale...
    ale wierze, że życie na ziemi się nie kończy, jest tylko etapem do przeskoczenia i każdego w swe sidła złapie...
    wiem, ze prędzej czy później każda dusza w zaświatach spotka tą drugą...
    pozostanie dana osoba w sercu, myśli, będzie obecna duchowo obok...
    jedynie że zniknie z pola widzenia- ale jej zapach zawsze obecny będzie do momentu gdy się spotkają znów :)

    a Atanazy zapewne zawsze zostanie częścią klasztoru, jego murów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. :)

    A przy okazji witamy na rewirze - w Krk! Jeśli dobrze zrozumiałam pierwszą część posta?

    OdpowiedzUsuń
  4. :D a dziękuje za przywitanie ;]
    a balony i oklaski też są?

    tak tak :D dobrze zrozumiałaś ;]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeden balon pewnie się pojawi - koło OO. Paulinów na Skałce ;) Tylko musisz poczekać aż puszczą śniegi

    OdpowiedzUsuń
  6. no dobrze ;]
    to ja cicho i pokorniutko na wiosnę oczekuję ;]

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda Atanazego ;/
    Grunt, że pozostały Ci po nim same miłe wspomnienia.

    OdpowiedzUsuń
  8. może nie zamieniłem z nim za dużo słów bo dopiero równy tydzień, ale lubiałem na niego spoglądać- oaza spokoju, ale miał cięty jęzor, że w pięty szło...
    zawsze snuł swoimi ciężkimi trzewiczkami po korytarzu z papierochem w buzi- jego nieodłączny element :D
    zawsze wychodził przed kościół, zapalał jednego za drugim i krążył w okół, aż kogoś spotkał, by przynajmniej jedno słowo powiedzieć ;]

    pamiętać będę, jak zawsze koło niego przechodziłem- to zawsze drapał się po nosie z wrednym uśmiechem w milczeniu ;]
    taka riposta do kolczyka hahaha

    OdpowiedzUsuń
  9. Na tyle barwna postać, że aż się prosi o osobny wpis na blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. :D oj prosi się prosi :)
    może i nawet to nastąpi :) taka pamiątka myślowa dla Niego :) oj Atanazy, Atanazy...
    Ty to się naoglądałeś w tym klasztorze ;]

    ale tak patrząc na każdego zakonnika z osobna- to każdy jest z nich bardzo barwny i indywidualny :) ale zabiliby mnie za takie wpisy ;]heheh tym bardziej, że mój karmelitański Szef patrzy i palcem póżniej grozi ;]
    ,,no no no, nie dobry Kimonek"

    OdpowiedzUsuń
  11. Pamiętam gdy kiedyś, wieczorową porą, szedłem od Eustachego z tacą pełną talerzy.p. Teresa miała coś do załatwienia i nie mogła zabrać tych naczyń. Na schodach było ciemno, że oko wykol. Usłyszałem miałczenie kota. Podchodzę bliżej, a ty łup wyskakuje Atanazy i łapie mnie za ramię. Omal nie umarłem ze strachu pędząc po schodach na oślep z tymi garami. Tak mnie załatwił "Dziadek". Później jeszcze przez długi czas gdy mnie widział udawał miałczenie kota i śmiał się ze mnie wołając za mną "Kici, kici" :)

    Requiem eternam dona eum Domine!

    OdpowiedzUsuń
  12. Do tej pory mam grube, wełniane skarpety, które Atanazy sprezentował m.in. mi na Boże Narodzenie. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. I znów powiało wspomnieniami...Każdy człowiek jest barwny wystarczy tylko spojrzeć na niego od środka,oczami duszy ,zobaczyć wewnętrzne piękno...

    OdpowiedzUsuń
  14. Niech Ci Kraków lekkim będzie ;):)
    I tej pracowni życzę, i najpiękniejszego koloru czułek ;):):)

    OdpowiedzUsuń
  15. no widzisz Arti :) jakie miałeś przeboje z Atanazym :D heheh
    ja mam po nim różaniec 2 metrowy ;] ktoś przez kogoś mi zapodał, bo wtedy bałem się do niego podejść ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. :) czarodziejko ;) ino oczami duszy i charakteru! ino! niektórzy mają po głębszym poznaniu zimne barwy- ale ważne jest to jak się samemu do tego podchodzi- wtedy jest wszystko piękniejsze, prostsze i łatwiejsze :) ajajaj :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Bobe bobe :) a nie dziękuje, by nie zapeszyć ;]
    zapewne w następnym tygodniu zabieram się za hasy po Kazimierzu ;] muszę troszkę przywyknąć do miejsca :) mam nadzieje, że ukradkiem, nie ukradkiem Cię tam spotkam ;]

    OdpowiedzUsuń
  18. Może i masz rację ,trudno się tu spierać...Nawet nie próbuję...czytam te Twoje posty w "dopadkach" trochę do tył żeby uzupełnić wiedzę... Czytam i uświadamiam sobie że gdzieś po drodze nie wiadomo gdzie zniknęły moje wspomnienia ,które tak jakoś "wyłażą"podczas tego czytania.Też otarłam się kiedyś o podobne miejsce tyle że to było żeńskie zgromadzenie ,przypomniała mi się moja wychowawczyni,ciepła,jakże "mamusiowata" (w najlepszym tego słowa znaczeniu)zakonnica w średnim wieku,a dziś...nie mam nawet pojęcia co się z Nią/Nimi dzieje.Jakoś dotąd nie przeszkadzała mi ta moja własna cela życiowa więc skąd ta nostalgia do tamtych czasów??

    OdpowiedzUsuń
  19. No to ładne rysunki, zwłaszcza pierwszy.

    OdpowiedzUsuń