poniedziałek, 31 stycznia 2011

Dziady- czyli chłop swoje, baba swoje...


Dziady... ach te dziady ;]
mimo, że to tylko dwa dni, ale za to jakie ;]
które minęły pod znakiem ( albo smakiem) orzechów, żurawiny, sernika, niepasteryzowanego piwa w wielgachnych filiżanach i trzęsących się ścian od śmiechu- i to nie tylko nastoletnich sąsiadek, które do białego rana rzucają się po podłodze piętro wyżej (!!!)...
po prostu się boje, co się będzie działo jeśli wspólnie mamy spędzać częściej wieczory ;]
dwie bomby energetyczne, z donośnymi basami ( zawsze wydawało mi się, że to Maszka ma donośny głos- przeliczyłem jej możliwości co do Brata)
Maszka & Cypisiątko ;]
nic więcej do szczęścia mi nie trzeba :D
więc nie ma chandry- oj nie nie... jak wspomniałem wcześniej- nie mam czasu na głupoty ;]
chyba me nocne raporty potrafią namieszać co do relacji i odbioru ;] maj gasz ;]
miło mi było poznać w końcu bliżej Dagę :)

nowa pracownia odnaleziona- przynajmniej na czas jakiś...
w praktyce się wszystko okaże co do funkcjonalności miejsca i mej bytności ;]
ino się zapakować i emigrować- pokój do pracy czeka :)

ciągle żałuje poddasza klasztornego kurcza- ale niestety... losy się inaczej potoczyły...


Do tej pory się zastanawiam, jak się odnajdę- przecież ja nie mam orientacji jeśli chodzi o miasto... zgrozo ;]
ale jak to się mówi- wszystko jest etapem, dążącym do jakiegoś efektu...
a na leśną chatkę z pięknym widokiem na krajobraz, czasem trzeba sobie ciężko zapracować...
no i tak jest właśnie w tym wypadku- mając w myśli, że jest to tylko etap potrzebny do realizacji- bo przecież nie wyobrażam sobie pozostania tam na dłużej...
jak to Cypis dziś powiedział przytaczając bajkę o wróblu:
,,jeśli wpadłeś już w gówno, to siedź cicho" ;P
oj dużo by opowiadać... ale po co ;]


oboje zdecydowali się zostać na stałe mymi modelami, którzy zrobią wszystko co im powiem :D ha ha ha w końcu się udało :) raduje mnie to bardzo, że w końcu zgodzą się na ustawianie w dziwnych pozycjach, eksperymentując fakturami, materiałami przepasanymi, światłem i sypiąc kolorem farb po ich ciałkach :D aaaaaaaaaaaah ciesze się z tego bardzo :)
czuje w sercu, ze jest mi to potrzebne... potrzebuje tego jak gliny niczym rzeźbiarz, która da się łatwo poddać pod swoimi łapkami ;] może będzie to początek czegoś nowego...
może w końcu odejdę od tego znamienia jakim jest realizm, który przysparza mi więcej kłopotu emocjonalnego niż szczęścia...
jak już kiedyś wspomniałem początkiem będą obrazy fakturowane, reliefy, płaskorzeźby połączone z aktem i portretem w kolorystycznym szaleństwie, bądź surowej monochromii...
pomysłów jest wiele, gorzej z realizacją, czasem i... chęciami...

wpadłem w amok czytania książek ze sztuki XX i XXI w... maj gasz... mam takie ciągoty jak nigdy! a teraz mogę się przyznać, że do tej pory moja wiedza była zerowa, a ja łaknę tego jak nigdy i powiem, ze wielu rzeczy się nie spodziewałem jakie miały miejsce w przełomach artystycznych! jaj!

a ja mam szczęście do wesołych przedziałów w pociągu ;]
dziwaki się chyba przyciągają ;]

to tyle z opowieści, by już nie przedłużać ;]
chociaż i tak wiem, ze nikt w całości tekstu nie przeczytał ha ha

na zakończenie odnaleziony filmik z dawien dawna ;]
mam nadzieje, ze posmakuje ;]
jeszcze za czasów gdy jarałem się efemeryzmem ;]



wszystkie obiekty żyją dalej, opieką zostały obdarowane, mają się dobrze i nie mają wyrzutów sumienia co do kąpieli ;]

a reakcja spacerowiczów była bezkonkurencyjna, gdy zostawiłem to na cały dzień obserwując ukradkiem z boku ;] se se se

13 komentarzy:

  1. Trudna sztuka nurzania się w realizmie. Każda droga dobra, by od niego uciekać. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja Ci tak tej pracowni zazdrościłam. Fajnie, że znalazłeś nowy kąt do pracy.
    Swój swego pozna jak to mówią. Pozdrawiam 3maj się ciepło

    OdpowiedzUsuń
  3. ;[ Akemi ;] no właśnie... niezbędne to było w trakcie szkolenia swojego warsztatu... jako, ze samouk malarski, sam sobie narzuciłem taki tryb... ale teraz... czuje, że to nie tędy droga ;] dzięki ;]

    Eve ;] no ja też się cieszę, że czarne chmury zostały rozwiane ;] uffffff
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak właśnie mi cukinia powiedziała. Chmury się rozwiały.

    OdpowiedzUsuń
  5. ha ha a więcej o chmurach i słonku na mailu ;]

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuję Tobie ;(
    Jak Ty się biedaku odnajdziesz w tym mieście, jak się prawie że na wsi chowałeś ;D
    To prawie że trauma bedzie ;)

    Gratuluję modeli gotowych na wszystko i zazdraszczam im ukradkiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. HHHHHHhaaaaaaaalllllllo!
    jaka wieś pytam? jaka wieś?
    ja człowiek z serca lasu wychowany- niczym Tarzan! 3 chatki zmieniając leśne, zakańczając na mieścinie jaką jest Przem...
    Ty lepiej o traumie nic nie gadaj, bo już widzę Twój układ taneczny... ha ha
    nie bój nic- mam swe wojsko emocjonalne- ratować mnie będą nieporadnego nieboraka z ADHD...

    a co do modeli ;] ha ha nie ma co zazdrościć ino się przyłączyć :D bilet zakupić, wsiąść w trolejbus i nie ma co płakać ;P też z farby dostać możesz...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem pewna, że idealnie zaklimatyzujesz się i poradzisz sobie w nowym miejscu, no kto jak nie Ty?! I trzymam kciuki za odnalezienie weny w new pracowni. :) Bo ja tu muszę regularnie oglądać, podziwiać Twoje nowe dzieła. Nie ma innej opcji Kimki!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wielkomiejska dama, mam się fatygować na galicyjską prowincję
    ...
    Może się skuszę ;)))

    OdpowiedzUsuń
  10. Patka ;] się zobaczy wszystko ;] już tyle człowiek na zapeszał, się nagadał a w praktyce wychodziło jeszcze co innego ;]
    bądź co bądź ludzie sceptycznie podchodzą do ludzi tworzących ;] ha ha
    dziękuje Ci :*
    a wena będzie :) teraz nawet dwie- bo będą obok mnie ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. ;> Ty... Dama... znowu fikasz...
    no nic to... już nic nie mówię, bo znowu śmiechem się zaleje ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. no tak... zapomniałem... ciało niedołężne ;]

    OdpowiedzUsuń