Czasem wystarczy tylko delikatnie uchylić drzwi, by świeżego powietrza wpuścić w miejsce, gdzie od jakiegoś czasu w unoszącym się ciężkim zapachu, siekierę powiesić można...
Każdy poranek u boku Maszki jest dla mnie tak niesamowicie wyjątkowy, jakby miał miejsce po raz pierwszy... Budzić się w Jej objęciach, otwierając oko, ukradkiem patrząc jak Jej twarz nawet przez sen promienieje, uśmiecha się i nie wiem jakim cudem to robi, bo zaraz po tym fakcie sama otwiera i swoje oko- gdy ja w milczeniu witam ją iskierką...
Tak patrze i zastanawiam się, jak długo będzie mi dane w taki sposób wspólnie funkcjonować.
Zasypiać, wtulić się mocno, ogrzać termoforem (to akuratnie jest uciążliwe- bo moja temperatura ciała podczas spania dochodzi wręcz do wrzenia- ale nie tylko Jej to przeszkadza(ło)) i budzić się rankiem, zaczynając od greckiego śniadania- kubka mocnej, czarnej kawy i sztachnięciem się papierosa...
Następnie herbata, tosty & poranny spacer...
monotonny standard ;)
Funkcjonuje to od x lat, mimo, że ciągle któreś z nas na swej drodze ma
swego potencjalnego partnera- jak można zauważyć, tylko potencjalnego- skoro ostatnimi czasy wolimy budzić się we własnych objęciach ;)
Wyobraźcie sobie wyciągniecie mojego ducha i włożenie go do kobiecego ciała- to jest właśnie Maszka- kiedy jesteśmy razem, nic innego nie ma wartości. Paradoksalnie w tym samym czasie przeżywamy dokładnie takie same, życiowe perypetie- jedziemy na tym samym wózku powtarzając te same błędy. Śmiejemy się obydwoje, ze jesteśmy tak samo żałośni- odbijając sobie kłody pod stopami wspólną obecnością- wtedy jakoś problemy zaczynają inaczej smakować- kiedy można je dzielić na pół- nie po troszkę, ale szczerze na pół...
Wiem i mam całą tego świadomość, ze kiedyś będzie to inaczej wyglądało, kiedy każde z nas ułoży sobie życie i pójdzie w swoją stronę. Ale póki co niebawem podejmujemy kroki wspólnego zamieszkania (W KOŃCU!)- chyba obydwoje tego potrzebujemy (mimo, że przez wakacje mieszkaliśmy razem, gdy me obecne włości były puste).
Potrzebujemy tego tu i teraz.
Zawsze się zastanawiałem, jak można się tak uzupełniać?
Klnąc do siebie jak szewc i jednocześnie z siebie się śmiać...
Rozumieć się bez słowa, wiedząc co teraz myślisz...
Odczuwać ból...
Wyczuwać- wiedząc, ,,że coś się tam dzieje" (klik)...
natomiast muzycznie bujała na dobranoc Angelene ;)
fajny ten Wasz "monotonny standard" ;)
OdpowiedzUsuń;) monotonia to nasze drugie imię ;) heheh
UsuńŚliczne życie - jak w Madrycie! Czego chcieć więcej? Grzech się smucić czy martwić, prawda?
OdpowiedzUsuńczego chcieć więcej?
Usuńgromadki bachorów, leśnej chatki, bujanego fotela, kocyku, kota na kolanie, śpiewów ptaku o zachodzie słońca, dobrego kakao na altanie i delikatnego powiewu wiatru latem ;)
Jesteś mistrzem w oglądaniu krat od wnętrza klatki, jak mi się wydaje.
OdpowiedzUsuń