wtorek, 21 lutego 2012

,,Shame..." Odliczanie... 3...


 Nigdy nie miałem smykałki do pomysłów projektowych, zawsze czekałem na impuls zewnętrzny by coś się ruszyło w jakiejkolwiek materii- czy to chrabąszczach, polu działania, pracy. Czekałem na popchnięcie- czasem nawet i ciągniecie za... nos, motywacje i wzbudzenia bodźca. 

Jeszcze w zeszłym roku, nigdy bym nie pomyślał, że po takich gówienkach jakie powstawały, coś może się nagle zmienić. Robiłem swoje dziabongi, bez większego ,,ugryzienia" tematu- budząc w sobie emocje (,,Autoportret przy świecy" czy tryptyk ,,Nic Więcej..."), działając jak zawsze pod wpływem doznania- hop siup- siadam i trzaskam sobie portret do świeczki- a co se będę spał (?)...

Może jest taka kolej rzeczy- portretowania uczyłem się na sobie & Cypisiorze za namową prof O. (ja nie dam rady?)- a tak się bałem farb i wyjścia po za komiksowe szkice (kiedyś je wrzucę- ale się zdziwicie jeszcze lepszy kicz niż ,,afrykańskie chaty" ;) buhaha).

Potencjał był... 
ale wszystko stało w miejscu- nic się nie zmieniało-
marazm i chodzenie ciągle w kółko...
nie było impulsu, który podniósłby poprzeczkę, który by zmotywował...

Teraz, z biegiem czasu, podejście do chrabąszczy (ewolucja z dziabongów) jest zupełnie inna- wyciągnąłem wnioski po swoich poprzednich studiach (arch wnętrz) i zacząłem ,,projektować" swoje prace- i to sprawia mi najwięcej przyjemności- szkic- tusz- rysunek- obraz... Patrzenie jak się zmienia medium, jak się zmienia kształt, charakter...

Ale czy tylko ja jestem ,,projektantem" ostatnich prac?
Oczywiście, że nie!!!
Rzekłbym nawet, że jestem wykonawcą, rzemieślnikiem zmieniającym po drodze na własny sposób inicjatywy, koncepcji, pomysłu.


 Kiedy hds wygrał candy- przesłał mi Fafikowe zdjęcia i to był pierwszy krok do stylizacji i projektowania- mimo, że motyl w brzuchu już o wiele wcześniej zaczął uciekać... 
Wraz z przybyciem wiosny, na świeżo powstały szkice (które uważam za pierwszy krok do zmian, stąd sentyment do nich) i zeszliśmy na prywatę...
Co to był za czas (!)- niezapomniany! Jak sobie przypomnę w jaki infantylny sposób się zachowywałem, to jest mi po prostu wstyd ;> ale nie o to się rozchodzi...

Podczas jednej z wielu kilkogodzinnych rozmów na gg, wyszedł temat, który stał się chyba pierwszym prekursorem do współpracy...
hds zgodził się zostać moim modelem, bym mógł wykonać pierwsze akty (które były mi potrzebne na egzaminy wstępne na studia)- dla stałych obserwatorów to historia dobrze znana. 
Freak w ten sposób chciał mnie... sprawdzić (!),  sprawdzić czy podołam... by wykonać pomysł o którym marzył od dawna, ale nie było środków i osoby, której by to powierzył...

Było to też moje pierwsze doznanie z taką formą pracy- nagi człowiek, bez swojej skorupy, odzienia siada i po prostu pozuje- nie ukrywam, że rączka mi się troszkę telepała- choć nie miałem nigdy problemów z nagością, wchodziły tu czynniki faktu, czy mi się uda wykonać taką pracę, by była godna jego przyjazdu z drugiego końca Polski!

tak powstał mój pierwszy akt...
który zerwał kajdany z oczu, przełamał strach i powiedział- tym się chłopie zajmij- masz modela- wykorzystaj to dobrze i wyciągnij projektowe doświadczenie z poprzednich lat- 3 lata projektowałeś wnętrza, parki, mosty, kościoły- projektuj to co kochasz! Rób to!


 Chyba podołałem...
Dostałem kredyt zaufania i mogłem z materiałem rysunkowo- fotograficznym zrobić co ze chce- później więź się zazębiła i bla bla bla & w taki sposób powstał Ham&Kid...

To właśnie tutaj hds był tym całym projektantem-  a ja zwykłym odtwórcą pomysłów- taki układ mi odpowiadał i dzięki nakręcaniu się nawzajem, zacząłem w końcu robić coś więcej...
wchodzić wgłąb problematyki i wyrzucać to co siedziało długo, a nie miało odwagi by wyjść.

Ale po co ta cała historia?

Projekt, który miał zostać wykonany, poprzez sprawdzenie moich możliwości prawie rok temu, w końcu został zrealizowany...
Bałem się go jak ognia i odwlekałem ile mogłem... Tym razem to i ja miałem przełamać... wstyd!
Akty dość subtelne, które wychodziły z pod mojej łapy, nagle dostają cięcia a wyraz dostaje innego znaczenia...

O ,,Shame" hds rozpisywał się u siebie, wczoraj na bąknąłem i ja.

Jest to dla mnie tak samo ważny projekt- opowiadam obrazem osobisty problem hds'a, człowieka mi bliskiego... a wykonanie obrazu przełamał i mój problem...


Kolejną poprzeczką było płótno i Jego wielkość...

200x250

(Jak wiadomo mam 150 cm w kapeluszu) 

proporcje hds'a w skali 1:1
(chłop jak dąb, jaja jak żołędzie)
oraz
hiperrealizm

Wyzwanie którego się podjąłem w końcu przyniósł efekt- ciągle mam niedosyt...
wiem, że praca będąc ciągle u mnie będzie się zmieniać... póki co bieżące efekty na płótnie, będzie można zobaczyć premierowo na poletku Freak'a...

u mnie tego samego dnia, będzie można zobaczyć rysunek w ołówku (oraz wstępnego tuszaka- którego wole bardziej), który miał pomóc przy złapaniu proporcji 1:1 przed wrzuceniem ich na płótno... preladiasa można było zobaczyć tu i tu.
(sam motyw ,,Wstydu" zmotywował do dyptyku, który w nieco innym terminie się ujawni)

ale do tego czasu na poletku ujawniać się będą kolejne szczegóły rysunku & obrazu.

muzycznie dziś porywa Pan, który zmiażdżył Pana ;)


Wydawało mi się, że jestem jedynym mężczyzną, któremu bosko wychodzi ten utwór- myliłem się ;) 
brzmi lepiej od oryginału czy Kimuszkowego remiksu ;P

Co do ,,Walk Of The Earth"- uwielbiam jak bawią się muzyką-
przez kolejnych kilka dni- będę męczył ich innymi coverami ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz