niedziela, 26 lutego 2012

,,Daddy..." part 1, akwatinta- podejście 1


 ,,Daddy..."
part 1

akwatinta
(podejście pierwsze)

100x70

Pierwsza, robocza rycina nad tryptykiem ,,Daddy's..." w grafice warsztatowej.
(,,...Tacierzyństwo z fasolką..." cyt. prof O.)

O projekcie i założeniu można przeczytać w tryptyku szkicowym, który rozpoczął całą machinerię (przypominam, że głównym efektem tuszowych szkiców, są również rysunki, które już niebawem).

Jak wspomniałem- mój najbardziej osobisty (jak na razie) cykl prac.



Matrycą na której powstał ryt, stała się druga strona blachy do dyptyku ,,Ofelion..." (nogi).
Zaczynam teraz eksperymentować i bez nadzoru robić swoje...

Podczas powrotu do pracowni, mówiłem  o ,,zmasakrowaniu" blachy... tak też się stało (ukazana rycina powstał 2 tyg temu, obecnie jest już prawie ukończona i przymierzam się do następnej).
Rysy na samej blaszce, które są wynikiem ,,wyjedzenia" przez mocny kwas, podczas pracy nad ,,Ofelionem", popchnęły mnie by dodać do ryciny agresywnego wyrazu- świadomie wybrałem poniszczoną blachę- kontynuowanie masakrowania jej gwoździem oraz kolejnego lawowania mocnym kwasem.
Obecne blachy dostałem gratisowo od prof.O (nieużyteczne, poniszczone matryce) wraz z kolejnymi, własnoręcznie wykonanymi narzędziami- ponownie zostałem otoczony przez Niego ciepłem i wsparciem- a towarzyszące przy tym rozmowy wkładam głęboko do swojego serca- tym bardziej w tak ciężkim momencie w jakim obecnie jestem- potrzebuje tego jak nigdy wcześniej...


Teraz mała anegdotka związana z moją kontuzją graficzną, o której nabąknąłem przy preludiumie ,,Shame..."

Przy powrocie do pracowni, pokazałem min. z jakimi materiałami się pracuje. Zaznaczyłem również, że nie dziobie w rękawiczkach i w fartuchu- nie lubię- proste.

Przy ostatnich zajęciach Tomek (asystent- jeszcze dorwę Go swym aparacikiem) tym razem nie chciał mnie wpuścić do ,,kwaszarni" bez rękawiczek (brak nadzoru prof O.). Zatem pokornie się dostosowałem, zamykając się w pomieszczeniu.
Pech chciał, że mając nawet te pindolone rękawice, mocny kwas azotowy wylądował na moim przedramieniu. Mimo szybkiego obmycia go wodą, pozostawił swój ślad, ,,wyjadając" mi w piękny, piekący i pachnący sposób skórę. Na szczęście oparzenie nie było głębokie (nie doszło do martwicy skóry), ale obecnie wyglądam jak biedronka (piękne zwęglenie)- mając po szybkim zagojeniu na ręce kilkanaście brązowych plam (kilka tonów ciemniejsze od mej karnacji), które już teraz pozostaną miłą pamiątką z warsztatu ;)

A ja chciałem mieć tygrysie pasy jako tatuaż na rękach (lub pierścienie)- stałem się naturalnym gepardem (choć zawsze wolałem pantery), więc by było synchronicznie, czas ,,zakwasić" sobie drugą dłoń ;>

(choć wobec Kurki, nadal jestem szopem, choć widać zalążek wychodzenia z tej fuchy)




Co do emocji...
zapraszam do Kapro na odsłonę ,,Red Pill
(moim powiedzonkiem ,,Marazm 2012")
Szok!

o_O

p.s.
Dezaktywując swoje konto na fejsbuku znaczy, że już nie funkcjonuje i mnie nie ma? 

4 komentarze:

  1. Dezaktywujesz, ale jesteś ciągle. Tzn. zawsze możesz wpisać hasło i jedziesz dalej na fejsie.
    Trzeba więc silnych nerwów i samozaparcia, aby na fejsa nie wracać. Powodzenia ; )

    Rogalik
    (nie chce mi się logować)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś zaglądałem by ,,podpatrywać" na muzykę wrzucaną przez znajomych (bo nie wiem co w eterze gra), czasem coś z nimi naskrobałem, ale zazwyczaj ,,uciekałem" gdy zaczęto mnie ,,atakować": ,,co tam?", ,,jak tam?" ,,fajny blog" itd co mnie zawsze irytowało ;)

      2 tydzień tam nie zaglądałem więc stwierdziłem, ze nie jest mi to potrzebne do szczęścia ;) za dużo stamtąd statystyk na bloga (buhaha), a jak wiadomo jestem nałogowym bloggerem o_O ha ha ha

      Usuń
    2. a no ;)

      Rogalik

      Usuń