poniedziałek, 31 stycznia 2011

Dziady- czyli chłop swoje, baba swoje...


Dziady... ach te dziady ;]
mimo, że to tylko dwa dni, ale za to jakie ;]
które minęły pod znakiem ( albo smakiem) orzechów, żurawiny, sernika, niepasteryzowanego piwa w wielgachnych filiżanach i trzęsących się ścian od śmiechu- i to nie tylko nastoletnich sąsiadek, które do białego rana rzucają się po podłodze piętro wyżej (!!!)...
po prostu się boje, co się będzie działo jeśli wspólnie mamy spędzać częściej wieczory ;]
dwie bomby energetyczne, z donośnymi basami ( zawsze wydawało mi się, że to Maszka ma donośny głos- przeliczyłem jej możliwości co do Brata)
Maszka & Cypisiątko ;]
nic więcej do szczęścia mi nie trzeba :D
więc nie ma chandry- oj nie nie... jak wspomniałem wcześniej- nie mam czasu na głupoty ;]
chyba me nocne raporty potrafią namieszać co do relacji i odbioru ;] maj gasz ;]
miło mi było poznać w końcu bliżej Dagę :)

nowa pracownia odnaleziona- przynajmniej na czas jakiś...
w praktyce się wszystko okaże co do funkcjonalności miejsca i mej bytności ;]
ino się zapakować i emigrować- pokój do pracy czeka :)

ciągle żałuje poddasza klasztornego kurcza- ale niestety... losy się inaczej potoczyły...


Do tej pory się zastanawiam, jak się odnajdę- przecież ja nie mam orientacji jeśli chodzi o miasto... zgrozo ;]
ale jak to się mówi- wszystko jest etapem, dążącym do jakiegoś efektu...
a na leśną chatkę z pięknym widokiem na krajobraz, czasem trzeba sobie ciężko zapracować...
no i tak jest właśnie w tym wypadku- mając w myśli, że jest to tylko etap potrzebny do realizacji- bo przecież nie wyobrażam sobie pozostania tam na dłużej...
jak to Cypis dziś powiedział przytaczając bajkę o wróblu:
,,jeśli wpadłeś już w gówno, to siedź cicho" ;P
oj dużo by opowiadać... ale po co ;]


oboje zdecydowali się zostać na stałe mymi modelami, którzy zrobią wszystko co im powiem :D ha ha ha w końcu się udało :) raduje mnie to bardzo, że w końcu zgodzą się na ustawianie w dziwnych pozycjach, eksperymentując fakturami, materiałami przepasanymi, światłem i sypiąc kolorem farb po ich ciałkach :D aaaaaaaaaaaah ciesze się z tego bardzo :)
czuje w sercu, ze jest mi to potrzebne... potrzebuje tego jak gliny niczym rzeźbiarz, która da się łatwo poddać pod swoimi łapkami ;] może będzie to początek czegoś nowego...
może w końcu odejdę od tego znamienia jakim jest realizm, który przysparza mi więcej kłopotu emocjonalnego niż szczęścia...
jak już kiedyś wspomniałem początkiem będą obrazy fakturowane, reliefy, płaskorzeźby połączone z aktem i portretem w kolorystycznym szaleństwie, bądź surowej monochromii...
pomysłów jest wiele, gorzej z realizacją, czasem i... chęciami...

wpadłem w amok czytania książek ze sztuki XX i XXI w... maj gasz... mam takie ciągoty jak nigdy! a teraz mogę się przyznać, że do tej pory moja wiedza była zerowa, a ja łaknę tego jak nigdy i powiem, ze wielu rzeczy się nie spodziewałem jakie miały miejsce w przełomach artystycznych! jaj!

a ja mam szczęście do wesołych przedziałów w pociągu ;]
dziwaki się chyba przyciągają ;]

to tyle z opowieści, by już nie przedłużać ;]
chociaż i tak wiem, ze nikt w całości tekstu nie przeczytał ha ha

na zakończenie odnaleziony filmik z dawien dawna ;]
mam nadzieje, ze posmakuje ;]
jeszcze za czasów gdy jarałem się efemeryzmem ;]



wszystkie obiekty żyją dalej, opieką zostały obdarowane, mają się dobrze i nie mają wyrzutów sumienia co do kąpieli ;]

a reakcja spacerowiczów była bezkonkurencyjna, gdy zostawiłem to na cały dzień obserwując ukradkiem z boku ;] se se se

niedziela, 30 stycznia 2011

Making Of The... Jammin....







Making Of The... Jammin ;]
jak zapowiadałem nową serie blogową, tak jest część druga powstawań prac ;]
nudne...
banalne...
bez szału ;]

zdjęcia tragiczne, bo nocą do lampki robione ;]

kąpiel...
marze tylko o dłuuuuugiej kąpieli- po każdej podróży pociągiem czuje się... brudnym...
a tym bardziej jeśli hasało się w zasmrodzonym, wielkim mieście ;]
drugą noc sen trwa 2 godziny i wyglądam jak strach ;]
jest miło ;]

o polskiej kolei wspominać nie trzeba- bo od świąt nic się nie zmieniło ;]
więcej o tym później troszkę...

i powtarzam raz jeszcze- nie mam depresji ani chandry ;]
nie mam czasu na głupoty ;]


a tak prezentuje się do światła dziennego ;]

piątek, 28 stycznia 2011

Jammin...


Jammin...
akryl na płótnie
100x70
zdjęcie troszkę kolorki oszukało...

zastanawiam się od rana samego, kto mnie wspomina... mam czkawkę, że ho ho...
to już drugi raz, ze nie mogę w spokoju papierosa do kawy zapalić...
zabawna sprawa, ale troszkę uciążliwa... niech ja ino się dowiem, kto mi tyłek smaruje...

jutrem oględziny pracowniane w mieścinie...
zapowiada się, również intensywny weekend ;]
Maszce nic jeszcze nie mówię, bo wykupi pół monopolu... a w stanie wskazującym muszę zobaczyć, gdzie pracować będę...
se se se
zapewne na kawę wyląduje u Krubixa jutrem z rana samego, osobiście konwersując jak tam na Akademii Pięknych Sztuk zakapiory z poprzedniego rocznika się mają ;]
Etniczne stworzenia, które zostały przywołane do pionu w związku z pracownią, zapewne łaknąć mnie będą i zjadać po kawałeczku, upijając się moją obecnością :) ah jak ja lubię łechtać swoją próżność ;] a tak na poważnie to ciesze się, że będę mógł w końcu spokojnie sobie usiąść i po prostu mile spędzić czas, po długim rozstaniu z nimi :)


poniedziałek również intensywny już w planie tu na miejscu ( a co jeszcze przypadkiem wypadnie) korekty z profesorem, graficzne konwersacje z Super Mariem przy projektach zespołu, zapowiedź pozowania, ostatnia debata przy dobrym martini z Hanką Dentystką...
sajgony, sajgony...
3 zamówienia do zamknięcia tu na miejscu...
reszta na nowych włościach ;]

:D jak ja nie lubię kolejek w urzędach...
grotesko...

anu i muzycznie dziś:
Bob Marley- Is This Love :)
tak z racji słuchania owego Pana, przy owym portrecie ;]

czwartek, 27 stycznia 2011

State Of Mind- part II...

State Of Mind- part II...
ołówek + węgiel
100x70

czyli druga odsłona starego rysunku, który zamknięty został ;]
jeszcze jest trzeci w rękawie ;] jako, że ja tryptykowy pipul ;]
miło powrócić do starych rzeczy, które czasem dokończyć można...
by jeszcze tak było z obrazami... których ruszać po czasie nie chce...

poranne urwanie głowy, miastowy has :) miło jest wymieniać się uśmiechem :)
ja już chyba mam zakodowane, by zawsze zatrzymać się gdzieś na bajer ;]
chwila rozmowy z panią kioskarką, na straganie, w sklepie plastycznym, papierniczym, cukierni i banku :D
ludzie... ludzie... nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez nich :)
wieść o mej migracji już się rozprzestrzeniła... mimo mej woli ;]

wczoraj usłyszałem w porywach złości ( nie mej) że jestem wredną istotą ;] zapatrzoną w siebie, swoich myślach, niepokorną, próżną, prymitywną i nie warto jest mi nic mówić...
masz Ci los :)
za prawdę zawsze się obrywa... a ja tylko zwróciłem uwagę na dziwne zachowanie :) ale to było z czystych intencji i serca- bo po prostu się martwię...
no nic ;] doczekam się zrozumienia ;]

kurcze- a na takiego dobrego się lansuje tu na blogu- ha ha ha
matrix jak nic ;]


jakby to Arti czyt, sarkasta powiedział:
,,...taki jestem cnotliwy i niewinny, a płonę rumieńcem na każde słowo, a jak powie się dupa, to się żegnam i oczka w górę wznoszę..."

rozwaliło mnie to na łopatki ;] Arti dzięki, poprawiło mi to humor po wczorajszej burzy emocjonalnej ;]
w końcu czarnym krukiem ;]

środa, 26 stycznia 2011

Making Of The... Manipulation....








Making Of The...
Manipulation...

chyba nowa część na blogu się pojawi- z racji ze są już ,,Nocne Raporty" z głębszym felietonem, dedykacje muzyczne, to może pokoszę się od czasu do czasu o ,,Making Of The..."???

przepraszam za jakość zdjęć, ale nocą robione- jako że ową jedną powstał cały obraz...
na pierwszym przypomina mi ,,Małego Głoda" ha ha

;] w taki oto sposób pojawia się malunek...
na początku jest inspiracja, która trafia na daną osobę ;]
z racji jako, ze ja portrecista i wcale nie chce tego zmienić...
biedni przyjaciele...
po trafienia na pipula, pojawia się szkic, po szkicu albo pipul dalej siedzi, albo jak z głowy kadry fotograficzne leci cała machina przedstawienia, a później to już tylko z górki...
brak mi cierpliwości...
czasu przemijanego, by skupić i przetrawić kilka dni na obraz...
a efekty zazwyczaj muszą być już tu i teraz...
dlatego jedna noc i finito...
bez szału i bez endu...
może kiedyś dojrzeje do spokojnego, długotrwałego, efektownego malarstwa, ale to nie jest jeszcze ten czas...
może za miesiące?
lata?
może w ogóle przestane malować?
i wziąć się za ,,porządną" robotę?
hem?

Manipulation...

Manipulation...
akryl na płótnie
120x70

chwilami tak się właśnie czuje...
uzależnionym...
oczu swych użyczył PeKaJot :)

chyba spodobało mi się malarstwo wielkoformatowe ;] i stwierdzę dość prosto, że nie jest to takie trudne, jak mi się zdawało- wręcz odwrotnie- bo nie trzeba bawić się małym pędzelkiem przy szczegółach ;] i szybciej praca leci, i o wiele milej, bo bez stresu ;]
a tak się bałem dużych formatów...
a to dopiero początek przygody ;]

w końcu słonko zawitało i chmury ciemne rozwiało ;]
endlast ;]
wynajęcie pracowni na poddaszu się nie powiodło, niestety zburzyło to mój tryb funkcjonowania... ale dobrze mieć swoje duchowe ,,wojsko", które zginać nie da :)
które w ciągu jednego dnia potrafiło się rozdwoić i troić... kocham Was za to :)
jeszcze bokami wam wyjdę ;] U will see ;]
weekendem jadę osobiście do Krakowa zobaczyć swoje przyszłe miejsce pracy- 3 do wyboru :D
więc zapewne na któreś się zdecyduje :) a początkiem przyszłego tygodnia przewóz ;]
a już się bałem, ze me plany zostaną pokrzyżowane ;]
Cypis szykuj dobrą kolacje ;]

współpraca z Super Mariem przynosi kolejne efekty- dziękuje za poranną kawę i słowo wspierane :) zawsze jakiś taki mocniejszy na duchu wychodzę ah ;]
życzę dobrych rozwiązań, jest to błogosławiony czas for U :) i do przyszłego ;]
a komentowanie mojego bloga przysparza mnie o wypieki- koniec z wylewaniem głębokich emocji, później ludzie na ulicy się na mnie dziwnie patrzą... Przemyśl jest mały...


dziś po powrocie z porannej debaty po kawie, odwiedziła mnie dawna przyjaciółka, z którą kontakt odnowiony został :) a wyrażenie chęci pozowań przy obrazach bardzo mnie zaskoczył :)
i podkreślę, że to nie moja propozycja była :) ha ha nie kazałem tym razem rozbierać się przed wejściem do pracowni :D
zapowiada się również akt w plenerze :) ale to dopiero jak ciepło się zrobi ;]
więc jednak będzie trzeba co jakiś czas powracać na starą pracownie :)
w końcu po tygodniu niepewności mogę powiedzieć ufffffffff ciesze się bardzo :)

poniedziałkiem rozwinięcie akcji pozowania- tak przed wyjazdem na nowe włości ;]
a jednak jest to przełomowy czas ;] który wiele mnie nauczy- i wiele przyniesie...

wtorek, 25 stycznia 2011

State Of Mind...

State Of Mind...
ołówek na kartonie
100x70

w końcu pokusiłem się o dokończenie ;]
jeszcze za czasów Mroczkowych pozowań w kubistycznej szmacie ;]
powstało kilka szybkich- ale dopiero dniem wczorajszym atak dokończenia się pojawił...
więc i reszta zapewne oblicze swe ukaże :)
czas zamykać rysunki z których coś ciekawego może wyniknąć...

ciągle nic nie wiadomo co z mą motyką na słońcu...
wszystkie możliwe kontakty zostały poruszone na baczność...
;/ grotesko...

wróciłem do żywych- fizycznie... gorzej z emocjami...


dostałem kapitalnego linka, którym chyba się podzielę ;]
inspirujące :)

niedziela, 23 stycznia 2011

Manipulation- preludium


Taka mała zapowiedź malarska ;] kolejna ;]
węglowo-ołówkowe szkice- formaty jakieś śmieszne ze skrawków papieru ;]
(A3+gratis?)

nie spałem dziś i jest mi z tym średnio...
chyba to nie żadna nowość w moim wypadku co?
ale ten typ tak ma...
albo nie mogę spać sam, albo cierpię na bezsenność ;] ha ha ha
dziś już mi zaproponowano spróbowania w innym łożu tej nocy, ale chyba się nie skusze ;]
bo jak już wiadomo poprzez bloga, że dwa razy prosić mnie o nic nie trzeba :) a rączki można grzecznie na kołderce trzymać ;]

czwarty dzień nic jeść nie mogę- wyglądam jak nieboszczyk... straciłem nawet etniczny koloryt nabierając troszkę żółci i zieleni- od razu wiosennie się zrobiło...
nie dość że mam niedowagę do 50 kilo nie dochodzącą, to jeszcze zaczynam chyba trawić swe własne wnętrzności ;] może i mam ciągoty anorektyczne- ale bez przesady ;>
zaraz czeka mnie Cypisowy has z rańca, nie ma wyjścia- wytrzymać trasę będę musiał- najwyżej będzie mnie młodszak reanimował i transportował na plecach swych- a bary ma- w kogo się to dziecię wdało? odrazu będzie trzeba obmyślić plan ,,Z"...
bo ani ,,A" ani ,,B" ani sre nie wypaliły...

może to wina stresu? plany walą się i palą... a ja nieporadny ino ręce rozkładam- bo ja zawsze z motyką na słońce... eh nie przemyśli, nie przetrawi, tylko hasać chce i reformować świat!
:D grotesko!


wiem wiem... zaległe obrazy czekają do wrzucenia
Maszkowo- Arturowo- Anielkowo- Cypisowe...
izi izi

piątek, 21 stycznia 2011

Błogo... First Step...


Błogo...
akryl na płótnie
110x70

krok pierwszy...
od powstania ,,Braci", za nim nadejdzie kolor na obraz, powstaje praca w B&W- dlaczego?
nie wiem...
może dlatego że akryl nakładany warstwowo- laserunkowo- zyskuje na wartości?
malarstwo akrylowe, od olejnego różni się troszkę- ale jakoś ten pierwszy przypadł mi do gustu najbardziej ;] może dla neutralnego zapachu?
Błogo...
praca w B&W- a nadejście koloru jakoś mnie niepokoi, a w głębi bardzo bym chciał...
może jakieś podpowiedzi?
obecna wersja za bardzo przypomina mi szkic...
a płaszczyzna niech już pozostanie- miałem pobawić się we wnętrze pracowni- ale czy nie byłoby przegadane? jako że ja lubownik płaskości jestem?
pierwszy raz pytam o radę, bo nie wiem jak to zjeść rękę rozkładając...


Okrzykniętym ,,Czarnym Krukiem"- dlaczego? odpowiedzi się nie doczekałem...
z racji przypodobania sobie czarnego koloru od kilku miesięcy? czy z przerośniętej czupryny na głowie na szpic zakończonej? a może 2 in 1?
porównania ostatnio robią się bardzo bardzo ciekawe ;]

jestem też mile zaskoczony, że moja osoba zostanie przedstawiona w referacie ha ha ha
a dokładniej przedstawienie mej sylwetki jako ,,dobrze zapowiadającego się początkującego artysty" ;] ha ha ha wraz z prezentacją prac i odpowiedzią na kilka pytań ;]
mam nadzieje, że nie będzie to efektem niezaliczenia przedmiotu przez ową studentkę ;] ha ha ha aż się boje co z tego będzie- żeby nie było- sam się nie pchałem ;] przypadkowo mnie znaleziono :)
Mumin- pozdrawiam Cię sarkasto :P fajny pipul z Ciebie :)
pozytywny ;] miło poznać było ;]
ha ha ha w razie czego uciekać będę ;]
czekam na relacje i opinię profesorów ;]
mam nadzieje, że jak Toruń odwiedzę, jajkami mnie nie obrzucą ;] a piwo wypijemy ;] w końcu ma Rabka śni o Toruniu, a jak usłyszy stawiane piwo- podrepta z chęcią ;]

błogi has na nogi postawił, a mile spędzone popołudnie o dłoni zaspokojenie przyprawiło...
co ja poradzę, że ja lubię tak smyrać po tak delikatnej głowie? taki to jest efekt kładzenia się obok mnie z felietonem trawiącym u boku ;]

tylko żeby tak łatwo ból brzucha mi minął- byłbym uraczony...

a dziś muzycznie z racji Akemi:
Lenny Kravitz- Calling All Angels
dziękuje za przypomnienie :)

Babcia Stasia znowu w akcji ;]


to tak z racji dzisiejszego ( i jutrzejszego) święta ;]

,,Stasia znowu w akcji"
akryl na płótnie + faktura
60x80

na podstawie Babuszkowych szkiców z wakacji ;]

miało być zabawnie- jak w przypadku Dorowej cukinii ;]
kolorki troszkę aparat pozmieniał, ale ciężko z dokumentacją taką bardziej realną, z racji ciągłej szarówki w pracowni- chyba muszę na balkonie dokumentacje zrobić ;]

wszystkiego dobrego Babuszku i Dziduszku :) hasać mi tam i już więcej szpitali nie odwiedzać...
chociaż szykuje się kolejny powrót :( a miało być tylko z górki...
dziadkowa nogo- masz się goić jak nic!!!


a mi dziś wcale nie jest tak pozytywnie jak w obrazku ;]
po 30 paru godzinach w końcu wstałem z łóżka...
wczoraj rankiem budząc swe oko, pierwsze co zrobiłem to doczołgałem się na czworaka do łazienki, by wyrzucić ze swej buzi wszystko co zostało nagromadzone dniem poprzednim...
a jak do niego powróciłem tak wyszedłem dopiero... teraz...
nie jadłem nic, nie piłem nic... leżąc blady jak kłoda, ogarnięty dreszczami w pozycji horyzontalnej...
i muszę tu podkreślić, że ani nic wyskokowego nie piłem, ani nie jadłem...
a wypociłem się jak szczur! woah! nie mając gorączki, kataru i kaszlu...
dziś troszkę osłabionym ale powracam do formy ;] może to taka jedno dniówka z racji intensywnych przeżyć dni ostatnich i samej zmiany rzeczywistości, która jutrem miała się w końcu zrealizować... ale w takim wypadku dam sobie jeszcze troszkę czasu, bo czuje się jak kupa z pod śniegu...


nawet intensywne dzwonienie do pracownianych drzwi i na telefonizacje, nie spowodowało mego w stanięcia bosą stopą ( bo dziś tylko taką hasam po 10 stopniowej temperaturze w pracowni, bo od wczoraj grzane nie było)... i tutaj pojawia się pytanie...
a może warto dorobić dodatkowe klucze moim najbliższym zakapiorom? w razie zamknięcia swych oczu na wieki... łatwiej byłoby się dostać do moich szczątków... ha ha
ale juz sytuacja wyjaśniona zostało wisząc na telefonie od rana samego- więc dziś zapewne szykują się odwiedziny telepiących się dłoni, tulących me czoło...
dlatego idę się wykąpać, bo od wczoraj się nie myłem ha ha ha
postaram napić się coś ciepłego, bo na jedzenie jeszcze popatrzeć nie mogę...

Babuszka, jeszcze raz dużo zdrówka :*

również dużo zdrówka życzę Żabie Hopa Hopa :) z którą za czasów dojrzewania konie się kradło, która dziś kończy 24 urodzinki ;] wszystkiego dobrego Olu :*
byliśmy niczym Bonnie & Clide ;] a Żaba była jedyną osobą, która potrafiła zaliczyć więcej gaf niż ja ;] a przewracanie się na prostej drodze, wpadanie na babcie, zaliczanie kałuż i strumyków, uderzanie się w głowę i wypadające spontanicznie słowa w najmniej odpowiednim momencie- to normalka :D atatatata a listy pisane lata temu- do tej pory sprawiają łzę śmiechu na mym oku- zwłaszcza rysunki żaby hop hopa i karteczek z wiewiórkami, które jeszcze pamiętam z gimnazjalnych lat na lekcjach ;]

a teraz...
poważna kobieta z dzieciątkiem u boku :)

i tak z racji sentymentu muzycznie:
Melanie C- If That Were Me :)

środa, 19 stycznia 2011

Moje pierwsze blogowe urodziny ;]

o tak tak :)
dziś mija dzień, a raczej równy rok, kiedy pokusiłem się o założenie bloga ;] ha ha
początkiem było założone, by obserwować co dzieje się w ,,notatniku studenta" prowadzonego przez Doro z racji studiów, po czym się wszystko rozkręciło...
wrzucane suche prace, później coraz więcej słów, felietonów, myśli- musiałem nabrać zaufania do wylewów na forum ha ha później poszły zamówienia a ja nawet nie wiem kiedy ten czas zleciał ;]
a tym bardziej nie wiem kiedy, liczba wejść na stronę przekroczyła 20,000- w tym momencie przechodzi mnie dreszcz zastanawiając się, kto tu jeszcze nie zaglądał ;] ha ha dziennie zagląda was coraz więcej, liczbą ok 300 osób dziennie a tendencja ciągle rośnie...
miło mi bardzo bardzo, bo przynajmniej mam pewność, że nie pisze sam do siebie ;] bardzo pozytywne zaskoczenie i to chyba jest główny powód by dalej kontunuować pisanie i wrzucanie :)
bo zastanawiam się co bardziej jest kuszące- nowe prace, felietony, czy co dziennik?
:D a przecież nic specjalnego tutaj się nie dzieje... bez szału i bez endu :D
:* dziękuje z serca swego :*
mam nadzieje, że zawsze będę miał co wrzucić, póki sił w paliczkach mych starczy :)

a początkowa ilustracja, przedstawia fragment plakatu zapraszającego na ''I wystawę studentów AW" z przed 3 lat- gdzie moja kolumna kaktusowa robiła za tort ha ha ha nawet nie chce wiedzieć kto ten plakat robił- ale prawdopodobnie prof RRR z pomagierami ;]
pochwale się, że dostałem wtedy za nią wyróżnienie- mimo że z całego przedmiotu ,,metodologii projektowanie" było tylko marne 4.0- ale jak na rok pierwszy to chyba i tak dobrze...
i przypomnienie kolumny ;]


wysokość 100 cm- średnica ok 60...
technika różnoraka- czyli to co w śmietniku leżało i miało się pod ręką ;] powstała w 3 dni z pomocą Hanki Dentystki- ale o tym nikt nigdy nie wiedział ;] ha ha nie pytajcie dlaczego, po co...
samo wyszło...
inspiracja- kaktus, efekt końcowy- to ,,coś" co żyje ;]

również dziś ( anu bo nie spałem w ogóle) odnalazłem plakat promujący mój skończony kierunek czyli projektowanie wnętrz ogrodowych i krajobrazu, gdzie moja gęba i Ninki Cikulinki widniała na czele ha ha zdjęcie było robione dla śmiechu przez jednego z kolegów z roku- a przy wystawie końcoworocznej ukazuje się jeden z 3 plakatów ( 3 specjalizacje) który powalił nas na kolana ha ha ha nie wnikam kto go robił ;]
ale miło było go raz jeszcze zobaczyć :) z łezką w oku wspominam te chwile ;]


również urodzinowo ale z dwiema trójkami pozdrawiam Doro :D
liczba dla mnie jak najbardziej pozytywna i przełomowa- jak to się mówi- wiek Chrystusowy ;]
proszę ładnie wejść tam na bloga i złożyć piękne życzenia :)
pożyczyć mniej asteroid a więcej wiary :) ha ha
wszystkiego dobrego raz jeszcze :)
i tym razem dedykacja muzyczna, a raczej dwie do wyboru z racji owych:

Flipsyde- Happy Birthday

oraz

The Beatles- Birthday

powodzenia :)

Błogo... zapowiedź...

Błogo...
zapowiedź obrazu na płótnie, który nieoczekiwanie powstaje ;] na dość solidnym formacie :)
malowanie z natury... eh jak mi tego brakowało :)
bez obróbek myślowych nad szkicem, który poźniej cięzko obrać w konkrety...

szkic 50x70- szybki, prędki, by ogarnąć troszkę to i owo :)
węgiel i ołówek automatyczny
jako, że stóp ostatnio u mnie pod dostatkiem, pokusiłem się o mały eksperyment- zobaczymy jak to wyjdzie przy zakończeniu- postać już ogarnięta na płótnie- teraz zabawa wyobraźni ;]

teraz za karę, wszyscy odwiedzający pracownie, rozbierają się i do pozowania!!!!!! nie ma tak dobrze- ino tylko by wino pić i się bawić- o nie nie nie ;]
pozwalam twarz zakrywać do ewidentnych rozpoznawań na ulicy ;] ha ha
dalej chętni na odwiedziny niezapowiadane?
selekcja trwa w pomieszczeniu gospodarczym, poprzedzającym pracownie ;]
słodki widok- przynoszona herbata, kakao ( ostatnio nagminnie pite), bądź wino i ciastka w stroju Adama ;)
Maszka Acia? ha ha
i tak masz zaległe- obiecanki cacanki ;>
nadrobimy ;]


żeby nie przegadać jak zawsze ( kolejny dywanik był z racji tego), to powiem tylko, że miłe niespodzianki się pojawiły w rękawie mym, a raczej w newsach ogarniających- pozytywnie jak zawsze, więc się ino radować tańcem :)
mimo, ze małe spięcie się pojawiło przypadkiem- z racji mego długiego, ciętego języka- ale mam nadzieje, że ostudzi, kubeł zimnej wody wylewając ;] atatata jeszcze przyznasz mi racje ;P
U will see :D

i gratuluje Artiemu niesamowitej inwestycji- mam nadzieje, że to będzie początek Twojej drogi na szczyt światowego biznesu ;P

do tej pory uszy mnie swędzą, bo podobno jakieś spotkanie przy piwku przyniosło rozmowy na temat mej osoby ;] mam nadzieje, że ostrego szorowania nie było- aaaale nie ważne co się mówi- ważne że w ogóle mówią- znak że myśl o człowieku jest- czyli nie przepadnę w czasoprzestrzeni pustki werbalnej... ha ha


dziękuje również za tajemniczą niespodziankę muzyczną, która się ukradkiem pojawiła...
słucham słucham... tylko dlaczego? my się znamy?
CocoRosie- Smokey Taboo
bardzo mi miło :)

poniedziałek, 17 stycznia 2011

Pogotowie Emocjonalne...


wyciąganie starych szkiców z pod lady ciąg dalszy...

Dzień jak najbardziej rozlazły- ale to chyba przy niedzieli zawsze tak...
;] leżąc pod kocem, nosa ze swej dziupli dziś nie wyciągam, niby w sumie był has, ale niby nie...
lenistwo dziś zwyciężyło :D atatata
środek nocy przypomina mi ciągle, przypomina mi wiele...
jakoś pozbierać się dziś nie mogę, jedynie na telefonie wiszę w horyzontalnej pozycji...
przeleżałem cały błogi dzień trawiąc wszystko, wszystkich i o wszystkim...
nawet odwiedziny przywitałem błogim niewstawaniem ;] ale gość w dom, Bóg w dom- sami się gościli ;] i ja skorzystałem ciepłym kakao ;]
:D a trzy oczu pary do ziemi mnie przygniotły- skoro zabieram się za buszowanie w starych rzeczach, to faktycznie sentymentalnie się zrobiło ;] Ty niedobry kimonie!

aaaaale pogotowie emocjonalne postawione ze strony każdej, z Cypisem i Hanką na czele...
na szkicu Magiko- stary, dobry przyjaciel jeszcze z poprzedniego miejsca zamieszkania- ten to gehennę ze mną przeżył panując nad moim temperamentem, będąc takim duchowym ratownikiem :) miał gadane... to fakt :) do pionu stawiając...
pozdrowiłem mamę, jak prosiłeś :) uradowała się wielce :)

podobno czerwony dywan na Krakowskim peronie jest już rozwijany przez Maszke, Cypisa i Jamaico... a mi wcale się nie chce stąd ruszać ;] mimo, że nawet jakieś suprise'y oczekują, ja z pustymi również nie zamierzam emigrować...
;] a tak mi dziś cieplutko w swej twierdzy wewnętrznej ;] ha ha

niedziela, 16 stycznia 2011

Martwa Natura- Orange- Part III


,,Martwa Natura- Orange- part III"
akryl na płótnie
60x80

stwierdziłem, że dokonam kontynuacji graficznej martwej, która znalazła się już tu i tu...
i zapewne koniec to nie będzie- szykuje się już tryptyk...
mam nadzieje, że godnie będzie sobie wisieć w uczelnianym bufecie na piedestale, przypominając Pani Lusi o obecności Happy Three Friendów, za czasów naszej świetlistości i rozkręcania życia uczelnianego ;] ha ha no i profesorom, którzy ukradkiem spoglądać będą- mówiąc...
,,...Twardowski- ten to był nie do przerobienia..." :D ha ha
pozdrawiam Lusi z serca swego, ocierając łezkę swoją, bo kto będzie mi teraz robił pyszną kawkę? bułeczkę wegetariańską na śniadanie? będzie mi brakować tych felietonów i bajki o wężu i mego słynnego: ,,Haaaaalo" wykrzykując na powitanie z głosu mego całego przeponowego ;]
pragnienie mej grafiki- i taka jest :) w mej pamięci zostaną te 3 lata jak nic :) a nieustająca przerwa u boku Rabki w czasie zajęć- bezcenne... odwiedzimy prędko :*

do tej pory mam banana na buzi za łańcuszek, który jak na razie końca mieć nie będzie, a rozpętał burze nagości na blogach owych- różnorakich :) to Ci jest satysfakcja z podglądania ;]
kusząca i jakże oczekująca na zwierzenia ;] Akemii Ty gnuśniku ;] to Twoja robota ;]


felietony końca niemające... jak to zawsze bywa gdy czasu coraz mniej na harce z bliskimi zostaje... i wcale to nie to spowodowało wypicie dziś 3 butelek wina z mą siostrą Anielką u boku ;] brakowało mi naszych głębokich rozmów- tak jak za dawnych czasów to było, łza ukradkiem przemknęła mi u boku, ale nie widziałaś... i dobrze... sama byś to uczyniła wtedy...
mam nadzieje, że dzieciątko w twym łonie pojawi się prędko i będę miał kogo uczyć dancehallu i pozytywnego patrzenia na świat :) bawić będę :) skłonny jestem wtedy na powrót ;] pamiętaj, że zegar biologiczny za chwil kilka trzy zera pokarze ;] ha ha kocham Cię moja droga :*

Maciuś i udało nam się wygrać 50 zł w zdrapce za 2 ;] ciastka przynajmniej z cukierni były tym razem za free do kawy ;]
ha ha kolejnym będzie 500 tysięcy ;] na pół- jak obiecałem ;] zawsze to jakaś rata kredytowa?
i nie smutasaj się... ułoży się wszystko :)
ha ha jak zwykle burda narobiona, ale to chyba normalka- już nigdy nie pójdę z Tobą pod jednym parasolem... aj

w głowie niesamowity mętlik, ukazując trzy portrety przed oczami- a ja ręce rozkładam o roztropność niebiosa prosząc, by znów czegoś głupiego nie popełnić...
przeszłość... teraźniejszość... przyszłość...
trzy oblicza... trzy osoby... trzy pary oczu... trzy serca...
trzy... trzy... trzy...
które pojawiły się ostatnio w najmniej oczekiwanym momencie...

wybór swej drogi życia nie jest prosty... gdyby taki był... dawno bym wiedział co mam z nim uczynić...


patrze w przeszłość...
widzę przyjaźni wiele, portret pierwszy, gdy motyl po raz pierwszy ze swej skorupki wyszedł... na łono wyhasał, poznając co to jest smak miłości... nieroztropny, gafy zaliczając, kształtował pragnienia w sercu zmierzające... beztrosko przy twym boku patrzył jak dusza rośnie, skrzydła na plecach moc niezmiernie dodają... pierwszy pocałunek, pierwszy dotyk... pierwsze pierwszego... i wszystko pierwsze...
miłość zniknęła z porywem wiatru na północ zmierzającą, a skrzydło jedno uschło- pozostawiając mnie człowiekiem... a ty aniele gdzie zmierzasz? po co patrzysz? po co uciekasz?
a wzrok Twój, do tej pory ciarki na skórze przybywają...
a Ty pojawiasz się znikąd... nagle... po co? co mam myśleć... jesteś... i co?
teraźniejszość...
bolesna jest... jak szybko przyszła, tak szybko odeszła, w buzi pozostawiając lekki smak leśnych jagód, gdzie błądząca ćma, na wiosnę oczekiwać chciała rosnąc w duchu, na słonka łecht, deszczu orzeźwienie, dojrzewajac z młodzieniaszka w dorodne stworzenie... zabiłem to ja... zabilismy to oboje... przez wiek liczący lata, a mnie zaufania do życia już brak...
przyszłość...
niedaleka... ukazuje ucieczkę przed nieznanym, strachem przed życiem nowym... dlatego walczę tak o pocałunek, a ty walczysz o serce moje? pragnąc spijać z soczystycz ust erotyczne nektary, tak pragniesz mej stabilności... nie umiem ofiarować... nie umiem okazać... ale ostatniego dotyku pragnę jak nic innego w świecie... na pożegnanie... gdybym wiedział, ze wróce... pewności bym zaznał...
tak oto trzy oblicza w jednym pudełku zamknięte zostały, a raczej niczym z pandory uciekły, robiąc mętlik przez dni ostatnich kilka...
a ja... a ja ogarniam na ile potrafię...

jakby to Hanka Dentystka powiedziała- pier**l emocje!
jutrem się widzimy ;] z racji tego wyjazd na wtorek przełożony- jeszcze do dziadków na wieś wyhasać... dłonią swą dziadkowej nogi dotknąć, a raczej jej brakiem- Bogu dzięki, że to tylko tak się skończyło...

sobota, 15 stycznia 2011

The Naked Truth...


tak właśnie się czuje...
stojąc pod ścianą, pod ostrzałem kompromitujących pytań atatata :D

w odpowiedzi na zaczepkę Doro, która odpowiedziała na zaczepkę Akemi, (gdzie można dowiedzieć się o co kaman), postanowiłem z podniesioną głowa stanąć do walki :D ha ha
wyzwanie niczym wyprawa na Mont Everest, bądź bosą stopą przez świat, podejmuję zabawę :D
mimo, że mój blog jest jednym wielkim ekshibicjonizmem, i ciężko jest napisać coś nowego, bo jednak wylewnym dziecięciem jestem ;] i to, że ho ho :)

ale mam nadzieje, że banalnie nie będzie ;]


1. 
Hasając gdziekolwiek, mam ,,kamienną" obsesję- z każdej podróży wracam z woreczkiem kamieni... widząc jakiś ciekawy obiekt, potrafię się zatrzymać, spontanicznie wykrzyknąć ,,o jaaaa", wymacać go, polizać, posmakować i uradowany całą drogę powrotną bawię się nim w łapie (czasem nieświadomie liżąc go, zastanawiam się czy jakaś sarenka go nie osikała)

2. 
Mam ciągoty jak najbardziej masochistyczne ;] swego czasu miałem dużo kolczyków w tym 3 w nosie, brodzie i w miejscach mniej widocznych ;] 4 tatuaże zrobione struną od gitary, powodujące bliznę- skrzydełka na plecach, salamandre na nodze, napis ,,Angel" nad pupą i wielkiego, chińskiego smoka od sutki po samo biodro ( pół ciała mego)- są wypukłe, że ho ho :D i zapewne na tym się nie zakończy... chciałbym jeszcze zaznać skaryzacji jak w plemieniach różnorakch ;]
przypalenia od papierosów, blizny, skaleczenia, sznity po ,,więzach krwi" itd itp :D hardcore! lubię być drapany po plecach i sam lubię szpony swe wbijać! o gryzieniu nie wspominając...

3. 
Kilka lat temu miałem wypadek- co spowodowało pęknięcie kręgosłupa- groził mi wózek ;] ale ręka Boża mnie chyba uratowała- więc dziękuje że mogę hasać stopą swą, mimo że powrót do formy trwał rok- od tamtego czasu mam elastyczny kręgosłup i kości- po tabletach, płynach, prądach, lampach i rehabilitacji, niczym kot plastyczny i stałem się bardzo ,,gibki", potrafiąc wygiąć się w pół- stojąc na nogach, zrobię mostek zawijając się w supełek ha ha i różne dziwne rzeczy potrafię zrobić ze swoim ciałem...
dlatego tańczę dancehall, ragga-jam i afro dance :D

4. 
Mam obsesję zapachową... niczym Pan z ,,Pachnidła"... Lubię niuchać ludzi, ich przedmioty, miejsca do których wchodzę... a ciuchy które dostane po kimś, od razu nie piorę :D
lubiąc mieć ich zapach, energie na sobie ;]
:D a paczula, rozmaryn i piżmo działają na mnie... zabójczo ;] niczym kocimiętka!


5. 
Mam triki w lewym oku, które ucieka mi w stronę nosa ;] ha ha czyli lekki zez ;]
astygmatyzm, nie mam przestrzennej wyobraźni ( mimo skończonej architektury wnętrz- tylko nie mówić nikomu bo dyplom mi cofną), krzywe uzębienie i płaskostopie :D

6. 
Jestem straszną przylepą... Lubię się tulić, głaskać, ciumać, dotykać, smyrać, miziać, przekraczać barierę autonomii, która często ludzie wytwarzają... ale nic poza tym ;) ludzie nowopoznani często źle rozumieją moje bezwarunkowe i spontaniczne odruchy :D
a źle wspominam ,,hiszpańską muchę"- bo wtedy nabrało to większych rozmiarów- Rabka z Cinkiem mieli ze mnie ubaw, a zdjęć do tej pory oglądać nie mogę... ale wszystkiego trzeba spróbować nie?

7. 
Gubię się w mieście... błądząc między budynkami... potrafi kilka razy zapytać się o drogę, mimo, że bywałem już tam nie raz.... ale koniec języka za przewodnika... czyż nie tak?
za to w lesie, potrafię poznać każde drzewko, roślinkę i nie ma takiej możliwości by się zgubić :D nawet nocą :)

8. 
Chciałbym kiedyś zobaczyć tornado!!! hasać za nim i przed nim uciekać! ah aż mam ciary!

9. 
Lubię robić portrety psychologiczne ludzi, trawiąc ich zachowanie, obserwując, przebywając, wchodząc w różne środowiska- czytam o nich jak z księgi wpatrując im się w oczy...
kiedyś mi się oberwało od kolegi, który stwierdził, że nawet jego dziewczyna tak na niego się nie patrzy... no co zrobisz...

10. 
lubię jak ktoś ma czkawkę, wywołuje to u mnie niesamowity wybuch śmiechu- przy każdym czknięciu ;] ha ha nie lubię bekania :D


chyba starczy ;] i tak dość wylałem :D
reszty można się dowiedzieć trawiąc przeszłość bloga i wyłapać moje dziwne zachowania :D
ha ha ha
Pani Doro- nie zostawię tego bez echa ;> kiedyś się rozliczymy ;>
dobrze że mam książki do oddania :D ha ha ha

a do kolejnych wyznań powołuje ( niekoniecznie rzecz jasna) kolejną bardzo pozytywną 7, którą czytuje namiętnie ;] Madmargot została już wrzucona przez Doro eh...
Piotra nowego obserwatora- którego felietony są niesamowicie smaczne :)


fot. Cinek
tylko jemu daje się fotografować ;]

muzycznie:
Lil' Kim z płytki ,,The Naked Truth"



mój sztandar muzyczny od kilku lat :D
ah