

Dziady... ach te dziady ;]
mimo, że to tylko dwa dni, ale za to jakie ;]
które minęły pod znakiem ( albo smakiem) orzechów, żurawiny, sernika, niepasteryzowanego piwa w wielgachnych filiżanach i trzęsących się ścian od śmiechu- i to nie tylko nastoletnich sąsiadek, które do białego rana rzucają się po podłodze piętro wyżej (!!!)...
po prostu się boje, co się będzie działo jeśli wspólnie mamy spędzać częściej wieczory ;]
dwie bomby energetyczne, z donośnymi basami ( zawsze wydawało mi się, że to Maszka ma donośny głos- przeliczyłem jej możliwości co do Brata)
Maszka & Cypisiątko ;]
nic więcej do szczęścia mi nie trzeba :D
więc nie ma chandry- oj nie nie... jak wspomniałem wcześniej- nie mam czasu na głupoty ;]
chyba me nocne raporty potrafią namieszać co do relacji i odbioru ;] maj gasz ;]
miło mi było poznać w końcu bliżej Dagę :)
nowa pracownia odnaleziona- przynajmniej na czas jakiś...
w praktyce się wszystko okaże co do funkcjonalności miejsca i mej bytności ;]
ino się zapakować i emigrować- pokój do pracy czeka :)
ciągle żałuje poddasza klasztornego kurcza- ale niestety... losy się inaczej potoczyły...

Do tej pory się zastanawiam, jak się odnajdę- przecież ja nie mam orientacji jeśli chodzi o miasto... zgrozo ;]
ale jak to się mówi- wszystko jest etapem, dążącym do jakiegoś efektu...
a na leśną chatkę z pięknym widokiem na krajobraz, czasem trzeba sobie ciężko zapracować...
no i tak jest właśnie w tym wypadku- mając w myśli, że jest to tylko etap potrzebny do realizacji- bo przecież nie wyobrażam sobie pozostania tam na dłużej...
jak to Cypis dziś powiedział przytaczając bajkę o wróblu:
,,jeśli wpadłeś już w gówno, to siedź cicho" ;P
oj dużo by opowiadać... ale po co ;]

oboje zdecydowali się zostać na stałe mymi modelami, którzy zrobią wszystko co im powiem :D ha ha ha w końcu się udało :) raduje mnie to bardzo, że w końcu zgodzą się na ustawianie w dziwnych pozycjach, eksperymentując fakturami, materiałami przepasanymi, światłem i sypiąc kolorem farb po ich ciałkach :D aaaaaaaaaaaah ciesze się z tego bardzo :)
czuje w sercu, ze jest mi to potrzebne... potrzebuje tego jak gliny niczym rzeźbiarz, która da się łatwo poddać pod swoimi łapkami ;] może będzie to początek czegoś nowego...
może w końcu odejdę od tego znamienia jakim jest realizm, który przysparza mi więcej kłopotu emocjonalnego niż szczęścia...
jak już kiedyś wspomniałem początkiem będą obrazy fakturowane, reliefy, płaskorzeźby połączone z aktem i portretem w kolorystycznym szaleństwie, bądź surowej monochromii...
pomysłów jest wiele, gorzej z realizacją, czasem i... chęciami...
wpadłem w amok czytania książek ze sztuki XX i XXI w... maj gasz... mam takie ciągoty jak nigdy! a teraz mogę się przyznać, że do tej pory moja wiedza była zerowa, a ja łaknę tego jak nigdy i powiem, ze wielu rzeczy się nie spodziewałem jakie miały miejsce w przełomach artystycznych! jaj!
a ja mam szczęście do wesołych przedziałów w pociągu ;]
dziwaki się chyba przyciągają ;]
to tyle z opowieści, by już nie przedłużać ;]
chociaż i tak wiem, ze nikt w całości tekstu nie przeczytał ha ha
na zakończenie odnaleziony filmik z dawien dawna ;]
mam nadzieje, ze posmakuje ;]
jeszcze za czasów gdy jarałem się efemeryzmem ;]
wszystkie obiekty żyją dalej, opieką zostały obdarowane, mają się dobrze i nie mają wyrzutów sumienia co do kąpieli ;]
a reakcja spacerowiczów była bezkonkurencyjna, gdy zostawiłem to na cały dzień obserwując ukradkiem z boku ;] se se se