czwartek, 13 października 2011

Croissant gliną nadziewany czyli Rogalik o smaku ambrozji...


Punkt 12 w południe...
telefon...
brudny z farb olejnych podczas zajęć z malarstwa, łapskami swymi niemrawymi odbieram potykając się o torby innych studentów:
,,tak, słucham..."
,,pan arek?"
,,si"
,,kurier- mam dla pana paczkę..."
,,niestety jestem na zajęciach, będę dopiero grubo po 20... nie może Pan zostawić u sąsiadów? może ktoś jest? byłbym wdzięczny, bo nie musiałbym poczty szukać..."
,,nie, do RĄK WŁASNYCH TYLKO, WIĘC PODAĆ MUSZE OSOBIŚCIE Z RĘKI DO RĘKI... więc przyjadę o 20... dziękuje i do zobaczenia"
,,anu do zobaczenia"

hmmmm następne zajęcia z rysunku trwają do 19.30...
będzie trzeba się zmyć wcześniej... pierwsze zajęcia w tej pracowni...

Dobrze Panie Arku- zatem na następnych zajęciach chciałabym zobaczyć co pan robił przez wakacje (niepokojący uśmiech), jestem ciekawa czy pan próżnował, bo nie ukrywam, że przypadły nam do gustu pana wypracowane w szczególe akty rysunkowe z teczki o_O
bo obecny model chyba panu nie przypasował...
yyyyyy (burak) nie próżnowałem... chyba... raczej... (drugi burak) i przyniosę laptopa następnym razem (głowa spuszczona wzrokiem do podłogi)...

zatem uciekam...


Jest!
oczekiwałem na tą niespodziankę już od jakiegoś czasu i muszę przyznać, że przeszło to moje najśmielsze oczekiwania ze strony Pana Tomka (Rogalika) :))))
o którym już padło słów kilka na blogu
ale to nie było moje ostatnie słowo ;P


wraz z listem opisowym ,,produktu"... i nie tylko, instrukcja obsługi pielęgnowania ,,Wzrastania" by nie doszło do obumarcia- mam uważać na szkodniki- obejdzie się również bez nawozu oraz samej wody- ot co :)

są to dwie ,,macice" z 34 sztuk, które powstały do instalacji o powyższym tytule, które autor wykonał własnoręcznie- bez użycia maszyny do szycia...

można Je zobaczyć jeszcze tu, już w doniczkach :)



Kwiaty Wzrastania godnie stanęły na moim biurku pracownianym, które będą motywowały do pracy rozsiewając we mnie motorki napędowe :)

oczywiście nie mogłem nie pokusić się o ,,Wojowniczą" sesyjkę z owymi chrabąszczami :)
jak np. w wypadku ,,Wojownika" Kapro'wego ;]

dla jasności przypominam, albo raczej powiadam, że powstaje (ostatnie poprawki) moja interpretacja a raczej konfrontacja tych dwóch Warrrrrior'sów ;]



Ale to nie wszystko ;]

nie było okazji, a raczej prędko mi to wylatywało z głowy by wcześniej opublikować ( a może czekałem na impuls?) inny Rogalikowy dar, który dostąpił moich dłoni końcem wakacji :)


,,Powitanie Ślimaka" czyli książka- folder- przedstawiająca twórczość Tomka, wraz z gruntownym rozłożeniem na czynnik pierwszy wybranych rzeźb oraz samego twórcy...

Wraz z książką przyszła rastowa opaska no i oczywiście długi list pisany :)
Można jeszcze listy pisać!

Dla mojego zaskoczenia, książka została... obszyta, wiec by ją otworzyć, trzeba było albo rozciąć włóczkę albo powolutku przeciągać niteczki z jednej dziurki z drugiej...

oczywiście pokusiłem się o ten drugi zabieg- wiec sam rytuał otwarcia, a raczej rozwiązania trwał ,,dosyć" długo ;)





ale udało się :)

nie przeciąłem rogalika, a raczej go delikatnie rozwiązałem, włóczkę chowając do pudełeczka, które powędrowało ze mną aż do Krakowa :)



W książce pojawiły się opisy ręczne Tomka, na każdej ze stron, gdzie jeszcze bardziej emocjonalnie pisał o swoich rzeźbach...
pozwoliło mi to bardziej zrozumieć symbolikę, motyw działania, cel, bardzo emocjonalne podejście do prac utożsamiając się z każdą z nich...

od tamtej pory książka jest zawsze ze mną...
zawsze...
nosze ją w plecaku podczas hasów, wyjść na miasto czy obecnie na uczelni...

(tak to mój fetysz, że lubię mieć na sobie lub obok siebie rzeczy od swoich bliskich patrz Cypisowe ciuchy, naszyjnik Dorowo-hds'owy, Maszkowe gadżety, małpka od Anety, opaska na rękę od Kapro czy obecnie Arturowy kryształ, a w plecaku reszta perełek i skarbów ;] )

Kontynuując o Rogaliku, przedstawiam jeszcze szkic, który powstał w momencie kiedy opowiadałem mu o swojej przeszłości (dosyć burzliwej)...
Tutaj ja podczas upadku (wypadku), gdzie miałem pęknięty kręgosłup (stąd ta krecha na kręgosłupie) i śmierć zaglądnęła mi przez ramię, a kalectwo miało być mi przypisane...
Upadek Kimiego?


Uwielbiam ten szkic...
jak i ten poniżej, który już tu się pojawił ;]
stąd też książeczka pojawiła się na moim rysunku ,,Unavaible Inspiration", który był mu dedykowany :)

A na zakończenie zdjęcie z mojej wakacyjnej pracy na zieleniaku :)
gdy zobaczyłem tą paprykę, musiałem ją sfotografować- skojarzenia miałem oczywiście jednoznaczne ;)



Smacznego :)

i

DZIĘKUJE!!!!!!!!!

:*

no i muzycznie :)

9 komentarzy:

  1. "Nie próżnował przez wakacje?" - a to Ciebie Pani wyczuła buahahahaha
    "Model nie przypasował?" - czyżby był stary i brzuchaty ;DDD
    Jezusicku!!! Jeżeli z Ciebie taki gadżeciaż, to kilka nowych znajomości i na miasto z osobną walizeczką na kółkach będziesz musiał ruszać w has ;]
    Prezenty ZACNE ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Prezenty autentycznie poruszające. Bardzo osobiste - tak myślę. Ja nie odważyłbym się zamknąć duszy w przedmiocie i komuś ją oddać. Wielki podziw.

    Papryka na śliwkach rewelacyjna i proszę o przesłanie na mejla w celu dokonania druku wielkoformatowego :)(wiem, że Tobie wygląda na macicę, ale mi do złudzenia przypomina ludzkie serce, a wiadomo że mam fetysz kardiologiczny)

    P.S. I nie martw się patologiczne zbieractwo można wyleczyć i pomoże Ci każdy psychiatra ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooooooooooooo! Jak pięknie! Zazdroszczę!!
    Książeczka wymiata!
    Podziwiam.
    Zdjęcia z papryczką świetne!
    Bardzo sympatyczny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.youtube.com/watch?v=kBvTs9UsnM8&feature=related
    :*

    OdpowiedzUsuń
  5. I jeszcze to, nie na temat tego postu akurat, a bardziej ogólnie - dla ciekawego obrazka. Niestety nie wiem kto jest autorem
    http://www.youtube.com/watch?v=3RFVZn_B-6Q&feature=related

    OdpowiedzUsuń
  6. Arturze, jesteś Leonardo DiCardio?

    OdpowiedzUsuń