poniedziałek, 11 czerwca 2012

Into The Wild- Return... Part 1


idziemy przez ,,chaszcze"...


dochodzimy do otwartego sadu...


mijamy komórkę z drewnem na opał...


no i jesteśmy...



List do...
(fragmenty)

,,[...] Jest to dziwny czas... Dziwny okres w 24 letnim rozdziale- burzliwym jak sama wiesz...
Dopiero teraz infantylne klapki z oczu mi spadły- był i nadal jest to błogosławiony czas umierania wewnętrznego, pysznego, niezrozumiałego, bolącego i niekończącej się konfrontacji z przeszłością i swoimi emocjami- ciągle się w tym babram zastanawiając się po co- nie wyciągam wniosków...
Przyszła siła, jednak nie smakuje obecnie jak do tej pory (pełna hasu i pląs, naganiana tylko emocjami z zewnątrz i własnymi odczuciami), ale przyszło coś głębszego- nie umiem tego nazwać. Czuje się niesamowicie spokojny, ,,wychill'owany" i... nigdzie mi się już nie śpieszy... 
Nagle wszystko (mimo nadmiaru pracy i niekontrolowanych zdarzeń) jakoś paradoksalnie zwolniło. Karmione do tej pory ciało i dusza czynnikami z zewnątrz, nagle usiadły twardo na dupę- która do tej pory spadała, bo była twarda z racji serca miękkiego.
Zaczynam świadomie wybierać- nie na zasadzie gorącej wody- lecz z całą odpowiedzialnością słowa ,,wybór"- chciałbym by tak pozostało.
Ten wyjazd (mimo, że krótszy niż się spodziewałem- co to są dwa tygodnie?) był potrzebny- już odcinając fakt, że przez niego wiele namieszałem i zawaliłem, ale to są konsekwencje swoich wcześniejszych nieprzemyślanych decyzji- ciekawe jak długo zostanie mi przyklejona ta etykieta wrzątku i lodu?
Skonfrontowałem się z tym nieokiełzanym zwierzem z którym walczyłem- został oswojony, pokazał swoje inne oblicze.
W tym wszystkim ,,obrazowym" nazywaniu swoich emocji, ciemnych i jasnych stron (bo kto ich nie ma?), zauważyłem, ze oprócz rozdartego, dzikiego i przestraszonego zwierzaka oraz niepokornego, zbuntowanego i odważnego wojownika, posiadam w sobie... matkę (!).
Tak... matkę...
Matkę, która stawia mi bariery. 
Matka, którą sam dla siebie jestem zamykając się z troski w domu- teraz powoli pozwoliłem sobie na wyjście do ogrodu (Forma, komiks, wystawy, wolontariat, praca, świadomy powrót na studia), jednak nadal jestem za wysokim murem, który muszę w końcu przekroczyć i sam siebie z niego wypuścić, a raczej po prostu go otworzyć...
Jest to bardzo złożona historia, ale wole w taki sposób rozmawiać (ukazywać ją, nazywać- wojownikiem, zwierzęciem, matką) z tym co gdzieś mnie w duszy rozdziera...
i ten głód miłości... ten niezaspokojony głód miłości...
Na wyjeździe zobaczyłem, ze przez te lata stworzyłem sobie ,,Kimuszkowy Światek", w którym funkcjonuje- nie do końca realnie- nie do końca jest on prawdziwy- widzę jak bardzo mnie blokuje.
Przed wyjazdem do ,,lasu" bacznie obserwowałem co się dzieje, znaki (sraki), sygnały, co słyszę z drugich ust- zamieniłem się wtedy na te 2 tygodnie, w jedna wielką mackę czerpiąca informację... Pękło... Zrozumiałem... Obecnie już nic nie wiedząc... [...]

Mam nadzieję, że spotkamy się na tej obiecanej kawie- podwójnej ;] 


małpi wodopój...



Tak funkcjonowałem w błogiej samotności...
Bez prądu, bez światła, bez bieżącej wody...

Praca przy domku i nieogarniętych powierzchniach działki leśnej, w ramach za jego użytek...

 Szczerze?
Brakuje mi tego jak cholera :)

Jeszcze tam wrócę tego lata...





Jeszcze wiele słów padnie wobec tego wyjazdu i tego okresu- szczególnie samotnych nocy- ale póki co... wracam do dziobania komiksu, bo to mój ostatni zjadacz jakiegokolwiek postrzegania czasu ;]

C.D.N.



P.S.
Niebawem relacja z FORMY oraz konfrontacji- muszę ino ochłonąć z ciętym jęzorem ;]

P.S.2
W Krakowie w końcu zapachniało burzą :)

13 komentarzy:

  1. masz rację, czasem marzenia trzeba zachować dla siebie ;) ale też warto sobie przypominać jakie są :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pamiętam, pamiętam :) ale ten słoiczek bardzo kusi mimo wszystko

      Usuń
    2. Bardzo twarzowa pustelnia!

      Usuń
    3. e tam twarzowa :P
      drewniana chata i kupa roboty ;)

      Usuń
  2. Każdy z nas w swojej naturze ma wpisane zarówno bycie zimnym i chłodnym jak i ciepły i miłym. To że namieszałeś czy coś zawaliłeś nie znaczy, że nie można tego odkręcić jeżeli zależy nam na tym/jeśli samemu się chce coś naprawić co się spieprzyło. Na wszystko zawszę istnieje szansa i kropelka nadziei, którą trzeba wykorzystać. A jak będzie – nie dowiemy się jak nie zaryzykujemy i sprawdzimy. Wystarczy szczere wyjaśnienie i słowo przepraszam, które ma wielką moc. I nie raz trzeba wyciągnąć pierwszemu rękę na zgodę nie czekając aż ktoś pierwszy kto zrobi, bo można wtedy coś przeoczyć.

    OdpowiedzUsuń
  3. O, Kimciu Ty wariacie marchewkowy... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eeeeeej no co :D marchewka dobra jest :)

      btw
      przymierzam się do poważnego maila

      Usuń
    2. Pewnie, że dobra. A to gotowana, czy zwiędła taka? Bo ja lubię gotowaną i na surowo ;)

      Odczytam, jeśli go napiszesz.

      Usuń
    3. surowa :D ze skórką!
      nie lubię gotowanych warzyw ;]

      Usuń
  4. Otóż to. Lepiej jest z kimś szczerze pogadać i na spokojnie wyjaśnić jakieś nieporozumienia niż palić za sobą mosty. Bo tak naprawdę nie wiemy co przyniesie nam los i czy dana osóbka nie stanie znowu nam na drodze. A w tedy sami nie wiemy jak się zachować, czy podejść i zagadać jak gdyby nic się nie stało czy odwrócić wzrok i iść dalej udając, że się jej nie zna albo nie zauważyło...

    OdpowiedzUsuń