sobota, 23 czerwca 2012

Dubble Life...


 Młodość ma czasem swoje granice- choć będąc młokosem wydaje się, że można góry przenosić w każdym znaczeniu tego słowa, popełniając wiele niepoprawnych i niemoralnych błędów, chwytając Pana Boga za piętę.

Będąc nastolatkiem ,,używałem" życia z naciskiem na słowo używka. Mając swoją ,,paczkę" przyjaciół, która ,,wiodła prym" na szkolnym korytarzu, próżnie zaklejało się swoje szczeniackie funkcjonowanie. Dosyć prędko wlazłem w środowisko, z którego wiem, że niewiele osób wyszło na prostą- to był krzyk o pomoc- teraz to wiem... 
Okres 13-16 lat pamiętam jako jedną, wielką zabawę, która była ucieczką przed domem- który mnie nie oszczędzał- nawet chyba nie chciał mnie oszczędzić- kogo to wtedy interesowało (?)- choć podobno każde dziecko zasługuje na ,,ognisko domowe"...

Ostatnio rozliczam się z przeszłości- dość dosadnie i gruntownie- kroczek, po kroczku- czuje się jakbym od nowa zaczął chodzić- poznawać się od środka...
Na nowo- mam nadzieje, że limit gówna na ten rok już się wyczerpał...


 Dziś zastanawiam się, co bardziej kształtowało moją wrażliwość, a jednocześnie ,,walką przed złem" (łomatko jak to zabrzmiało-).

Pozwolę sobie zacytować fragment posta ,,Downfall":

,,Zastanawiam się czy doświadczenie, przeszłość, napotkani ludzie, poszukiwanie ,,Boga", prawdy, Siły, która napędza całą machinę napędową tworzenia, głód miłości, sprawiły, że stanąłem z taką świadomością właśnie tu i teraz...
Czy fakt dostania drugiego życia, doznania kalectwa, spojrzenia śmierci w oko, wlały we mnie tyle tych emocji? Czy może bycie niechcianym dzieckiem, któro w ostatnim momencie nie zostało usunięte z łona matki? Moment sprzątania za ojcem jego własnych wymiocin? Czy samotne dorastanie w pustym domu, bez matki, bez ojca, bez wsparcia? 
Ciągłe życie na walizkach, zmieniając miejsca zamieszkania- ludzi, do których się przywiązujesz i zostają Ci odebrani?
Prędkie stanięcie na nogi, samodzielne radzenie sobie z życiem w momencie gdy słyszysz- pakuj się, bo się Ciebie wstydzę doznając oplucia w twarz?
Relacja partnerska, która krzywdzi Cię w istocie słowa zaufanie i miłość- pokazując skrzywiony obraz bytowania i seksualności w sposób dość brutalny, owijając mgłą świeże oko?

Głód ogniska domowego & głód miłości...

Sądzę, ze to wszystko i wiele innych spraw ukształtowały mnie na człowieka o takich, a nie innych emocjach... Te doświadczenie sprawiły, że mam ciągle wiele siły i wiary w ludzi, w szczęście, miłość, relacje, przyjaźń, spełnienie i realizację.
Nigdy nie przestałem wierzyć w człowieka- nigdy...
Usłyszałem, że miałem prawo na godne dzieciństwo...
może...
może nie- nie jest to istotne...
to mnie zbudowało, dało miodu, który chce teraz dać...
dać dalej, rozdać- mimo, że to bardzo boli, szczególnie gdy ktoś sam tego nie doznał...
Boli też osoby, które tego łakną a jednocześnie przed tym uciekają..."


 Jednak to chyba wypadek (wynik tego ,,szalonego życia" spadając z 1,5 piętra na beton równymi  nogami- pęknięty kręgosłup, złamany bark i obojczyk) sprawił, że zacząłem doceniać istotę funkcjonowania, relacji i kruchości życia- tego jak wiele przez palce przechodzi w poszukiwaniu wymyślonych przez siebie ideałów, pogoni za pieniądzem, niespełnionymi ambicjami, zatracaniu się pracą, sukcesów- nie widząc, że w sposób bardzo prosty, można zbudować coś zupełnie innego, na płaszczyźnie prawdziwej istoty- duchowego i dogłębnie emocjonalnego.

Bardzo razi mnie taka zimna, sterylna i bezpieczna postawa, sam osobiście jej nigdy nie zrozumiem- nawet nie chce zrozumieć...

Tracąc przytomność, oraz świadomość (wstrząs mózgu) przeleżałem trzy godziny- samego wypadku również nie pamiętam (ostatnia godzina przed)- dobudzając się na drugi dzień...
Kiedyś miałem żal do tamtych ,,przyjaciół", że zostawili mnie na tym betonie- oczekując, że jednak nagle wstanę i zacznę się do nich śmiać, jak zawsze to miałem w zwyczaju...
Wiem, że sparaliżował ich strach- ale gdybym jednak się nie obudził?
Jednak po tych trzech godzinach ,,stania nad", oddech stał się głębszy- zapakowano mnie w samochód i wrzucono jak worek ziemniaków do mieszkania, gdzie leżał zalany w cztery dupy ojciec...
Bez słów wyjaśnienia.
Jego zaskoczenie gdy był jeszcze na kacu, było chyba jeszcze większe...
(co było naszym ostatnim spotkaniem)

Telefon, szpital...

Kiedy słyszysz diagnozę- kalectwo- wózek, wiedząc, że milimetr do przerwania rdzenia kręgosłupa sprawił, że nie jesteś warzywem...  Leżysz miesiącami zastanawiając się dlaczego?
Dlaczego to właśnie Ty?
A może dlaczego dostałeś druga szansę?
Wybrałem to drugie pytanie, na któro szukałem odpowiedzi patrząc się w sufit...
Po 3 miesiącach leżenia jak kłoda, wróciła sprawność ruchowa- łezka w oku i nadzieja...
Długa, ale to długa rehabilitacja... 
Psycholog...

 (Dziś dzięki prądom, lampom, ćwiczeniom i masażom, mam elastyczny kręgosłup jak kot)

Stąd też tatuaż na lędźwiach- zakrywając literką ,,G" dowody...
Drugi (skrzydełka) na znak uratowania mnie przed śmiercią, poprzez istoty dla mnie nie poznane...

Wtedy zaczęły się poszukiwania tego czegoś ,,ponad", zmieniając się o 180 stopni, nie mając już miny cierpiętnika, ponoszącego grzechy swojego domu, rodziców i nieroztropnego funkcjonowania...
Rozpocząłem prace w wolontariacie- i na tamta chwilę, było to dla mnie najcenniejsze- jeszcze wtedy nie było myśli o chrabąszczach... Odbudowałem relacje z mamą, za co dziękuje Panu Bogu do dziś.
Trafiłem po długiej drodze (bo po dwóch latach) na karmel, mieszkając już w Przemyślu...


Czasem chciałbym podzielić się wszystkimi doświadczeniami, które dotknęły mnie w tak krótki funkcjonowaniu, jako przestroga- a jednocześnie dowód, że ,,można"- nie stając się zatwardziałym kamieniem marmuru... Bo chyba nie ma takiego doświadczenia, którego nie da się udźwignąć- bo nigdy nie dostaniemy na plecka więcej ponad stan.
W nadchodzącym czasie (z racji braku nowych prac i dziobaniem komiksu), będę chyba tym Was karmił... bądź ucichnę, by nie bełkotać...



Lil' K.I.M. (16)
miesiąc przed wypadkiem

P.S.
Fotki ,,przed" i ,,po", wykonane przez panią pielęgniarkę, która podczas pierwszej sesji, z ochrypniętym głosem zawołała: 

,,Twardak! ,,Wstań" z wózka (SIC!) i wyciąg tego kolczyka z pępka!"
o_O
Opiekę w szpitalu jednak miałem wspaniałą :))))
a pana rehabilitanta jeszcze wspanialszego ;P

13 komentarzy:

  1. ...o
    jakie papule miał molodiec
    dzisiaj o mały włos nie przekłułem nosa, o mały włos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ha ha ha w nosie to ja mam trzy dziury, no pięć- licząc te naturalne ;>>>

      :D zdjęć do wieku lat 13 nie upubliczniam, bo ważyłem więcej niż obecnie ;]
      na zdjęciu jestem już na trybie vege ;P

      Usuń
  2. Ech. Panie Tward(y)owki :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech... Panie Wu... nie pij Pan więcej ;]
      a przynajmniej zostaw pod stołem trochę więcej cytrynówki ;]

      Usuń
  3. Nie mam w zwyczaju zostawiać, a i tym razem chyba się zwyczajnie nie da:))
    Co tam, dorobi się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. eh... kolejny zgon się szykuje ;]
      za mało zahartowanym w fizyce

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. e tam zuch- chyba coś takiego się utarło w świadomości ludzkiej, że podczas otarcia się o skrajne doznania, zaczynamy nowe rozdziały.

      Usuń
  5. Gdybyś Ty jeszcze odrobinę lepiej wyciągał wnioski z tych licznych doświadczeń ;P ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może gdybyś poznał mnie 5 lat temu, 4 ba nawet 3, sadzę że zmieniłbyś zadanie... z ostatniego roku również wyciągnę pewne wnioski (kilka już wyciągałem) i za kilka lat kolejne, kolejne i chyba tak bez endu ;]
      co się nie zmieni? miód i zaufanie- mam to w naturze.
      dziękuje

      Usuń