Return From The Wild...
Samotne zachody słońca...
oraz
mgła o poranku po leśnym joggingu na boso...
...
moje ulubione miejsce...
tu odpoczywałem
moje ulubione miejsce...
tu odpoczywałem
godzinami leżałem błogo na wilgotnej trawie, obserwując chmury...
Pogoda była różna, ale chyba właśnie o to chodziło, by zaznać każdego wymiaru obcowania...
Efekty powoli nadchodzą...
mała zagadka formą relaksu...
powrót...
jeden telefon:
,,Hanka!
Potrzebuje prędko dostać się do miasta!
Jadę na FORMĘ!!!"
nie obyło się bez przeszkód ;]
C.D.N.
P.S.
Telefon i aparat dopomagali w dokumentacji- choć nie ukrywam, że skupiałem się bardziej na wewnętrznych doznaniach, niż samym zaprzątaniu sobie tego czasu pryzmatem mechanizmu.
Ostatnie wpisy mówią mi tylko: "Pakuj manatki i spier...alaj z tego przeklętego miasta".
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie dotknięty zazdrością ucieknę na swoje bagna.
;> niekoniecznie przeklęte (jest dziwnie- fakt)- ale warto zrobić sobie urlop- tym bardziej, ze Twoja chata w Biebrzy stoi pusta ;>
Usuńmoże jakiś wakacyjny wypad w te rejony? nigdy nie byłem (a ostatnio wysyp wpisów na ten temat na pewnym poletku, co mnie mierzi w środku za te widoki)- więc mój drogi, poproszę o kluczyk do tej twierdzy :DDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Jak tak patrzę na te zdjęcia to mam ochotę dokonać aktu auto-defenestracji, z żal u i tęsknoty zagryzając pazury i skórki aż piecze...
OdpowiedzUsuńnie pitol, tylko wpadaj jutro na kawkę :)
Usuń