sobota, 2 czerwca 2012

Making Of The... Maori Warriors...


 Czasem zdarza mi się popełnić posta, ukazującego pracę nad chrabąszczami krok po kroku.
Więc tym razem po raz pierwszy pokazuje pracę nad tuszakiem, które popełniam ostatnio nagminnie z racji pracy nad komiksem.






Po rysunku ołówkiem zaczyna się konturówka, następnie oznaczenie owalem cienia, który zostaje zakreskowany raz, drugi, trzeci- później już leci niekontrolowanie ;)
Wiele podczas pracy się zmienia- przede wszystkim światłocień oraz grubość kresek, które na koniec poprawiam jeszcze pędzelkiem (lub kilkoma, by je zróżnicować) :)

Wspominałem niejednokrotnie, że praca w tuszu jest totalnym oderwaniem się od rzeczywistości.
Czasem przeszczep niekontrolowany (łapa) poleci mi za daleko- jest tu wiele przypadku, plam, kropek ze stalówki... Nie zależy mi na czystości, precyzji i masochizmu samą pracą... po cholerę się katować, zastanawiając się nad każdą kreseczką? Drżącą dłonią bojąc się o spadniecie tuszu ze stalówki, bądź rozlaniu się tuszu po kartonie (zdarzyło się to niejednokrotnie- często podczas odbierania telefonów- ale staram się i wtedy pracę ratować- tak też narodził się pomysł, by zakryć włosy samą plamą, gdy w piękny sposób powstał kleks).

Tuszaki są nauką spokoju i miłą formą relaksu psychiczno, fizycznego- a obecnie przyjemne łącze z pożytecznym- robiąc w końcu ten pindolony komiks... 
Bo jak wiadomo, spokoju mi ostatnio trzeba i tego się trzymać będę (póki co) :)


 tusz na kartonie

100x70

komiksowy kadr


 W przypadku tego szkicu osoba Cypisa powstała zupełnie z pamięci- rzecz jasna nie mam w zwyczaju całować swojego Młodszaka, więc jakoś poleciało. Wspominałem już, że wiele kadrów powstaje zupełnie z głowy (dłonie, proporcje nagiego ciała, gesty itd) stawiając sobie samemu poprzeczkę (kolejną). Bo do tej pory pomagały mi materiały fotograficzne (w złapaniu proporcji), które za każdym razem zostawały zmieniane w większym, lub mniejszym stopniu, bądź praca na żywym modelu.


Przyznam się szczerze, że praca nad komiksem pochłonęła mnie na tyle, że na chwilę obecną nic dla mnie nie istnieje, łącznie z telefonem- a co za tym idzie, dobijających się ludzi, zawiadomionych moim powrotem oraz rozczarowani odmowami spotkania i zaskoczenie jednocześnie asertywnością (lol)...
Powiedziałem... jest to gorący okres- work, work, work...
i tym razem to tylko Ja chce coś powiedzieć...
Mam nadzieje, że ktoś w końcu zrozumie, że to co robię jest czymś więcej jak tylko zabawą (la la la śmieszne chrabąszcze), a sposobem codziennego funkcjonowania...

Dopiero teraz wiem, jaką prace trzeba włożyć by wykonać jeden taki komiks- bardziej precyzyjnie stworzony lub mniej, odręcznie czy za pomocą tabletu/komputera- nie jest to istotne, bo w obu przypadkach dziobanie każdego kadru z osobna, wymaga wiele trudu i wysiłku- nawet psychicznego- no i przede wszystkim pracy- a nie zawsze osobny kadr/rysunek trafi do zeszytu.
lol

Ale jak w przypadku grafiki warsztatowej (którą pokochałem i stawiać będę sobie na miejsce 1), stwierdzam- jest to materia w której się odnalazłem. 

Z jakim efektem- zobaczymy za kilkanaście tygodni ;)


z racji, że dedykacji muzycznych nikt i tak nie otwiera, tym razem muzykę zapodam sam sobie- dammmmn jak mnie chill'uje ten kawałek podczas kąpieli


rzut z przed sekundy na pracowniany stół...


i dziobie nadal...

2 komentarze:

  1. Dzień dobry,

    to, że postać Cypisa jest z pamięci akurat widoczne, wyczuwa się graficzność tej postaci, jej przeniesienie z pamięci, a właściwie zapamiętane wyobrażenie. W przeciwieństwie do postaci Twojej, bardziej naturalistycznej, realnej. Ale to jest polemika ze swoim życiem, z pasją, grafiką, całkiem niezły kontekst, nawet osobisty. Bardzo ładna ewolucja rysunkowa, zawsze określałeś ciało i cienie liniami, a teraz te linie przechodzą w tatuaże. Dużo tu pierwotności i mając taką bazę, podstawę można faktycznie osiągać rozwój. Zaangażowanie w pracę to duży plus, no i talent jest istotny. Pięknie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dzień dobry Panu :)

      ciszę się, że zawsze potrafiłeś interpretować ,,chrabąszcze" moimi oczami :) pracowanie z pamięci, ostatnio troszkę mnie wyzwala poza schematy- swoje, osobiste- zaczynam się w końcu wymigiwać z hiperrealizmu- ale powoli- obecnie nigdzie mi się nie spieszy...
      mimo pracy i nowych pomysłów, koncepcji, propozycji, wszystko jakoś w końcu zwolniło (wewnętrznie), ulatując w chill'u w niebyt :)
      więc pokornie siedzę i dziobię :) bo jak to się powiada- praca popłaca, a ja w końcu znalazłem jakieś wewnętrzne siły by nie bać się wychodzić z chrabąszczami w dalszy eter ;>

      dziękuje i pozdrawiam :)

      Usuń