Czasem zdarza mi się popełnić posta, ukazującego pracę nad chrabąszczami krok po kroku.
Więc tym razem po raz pierwszy pokazuje pracę nad tuszakiem, które popełniam ostatnio nagminnie z racji pracy nad komiksem.
Po rysunku ołówkiem zaczyna się konturówka, następnie oznaczenie owalem cienia, który zostaje zakreskowany raz, drugi, trzeci- później już leci niekontrolowanie ;)
Wiele podczas pracy się zmienia- przede wszystkim światłocień oraz grubość kresek, które na koniec poprawiam jeszcze pędzelkiem (lub kilkoma, by je zróżnicować) :)
Wspominałem niejednokrotnie, że praca w tuszu jest totalnym oderwaniem się od rzeczywistości.
Czasem przeszczep niekontrolowany (łapa) poleci mi za daleko- jest tu wiele przypadku, plam, kropek ze stalówki... Nie zależy mi na czystości, precyzji i masochizmu samą pracą... po cholerę się katować, zastanawiając się nad każdą kreseczką? Drżącą dłonią bojąc się o spadniecie tuszu ze stalówki, bądź rozlaniu się tuszu po kartonie (zdarzyło się to niejednokrotnie- często podczas odbierania telefonów- ale staram się i wtedy pracę ratować- tak też narodził się pomysł, by zakryć włosy samą plamą, gdy w piękny sposób powstał kleks).
Tuszaki są nauką spokoju i miłą formą relaksu psychiczno, fizycznego- a obecnie przyjemne łącze z pożytecznym- robiąc w końcu ten pindolony komiks...
Bo jak wiadomo, spokoju mi ostatnio trzeba i tego się trzymać będę (póki co) :)
tusz na kartonie
100x70
komiksowy kadr
W przypadku tego szkicu osoba Cypisa powstała zupełnie z pamięci- rzecz jasna nie mam w zwyczaju całować swojego Młodszaka, więc jakoś poleciało. Wspominałem już, że wiele kadrów powstaje zupełnie z głowy (dłonie, proporcje nagiego ciała, gesty itd) stawiając sobie samemu poprzeczkę (kolejną). Bo do tej pory pomagały mi materiały fotograficzne (w złapaniu proporcji), które za każdym razem zostawały zmieniane w większym, lub mniejszym stopniu, bądź praca na żywym modelu.
Przyznam się szczerze, że praca nad komiksem pochłonęła mnie na tyle, że na chwilę obecną nic dla mnie nie istnieje, łącznie z telefonem- a co za tym idzie, dobijających się ludzi, zawiadomionych moim powrotem oraz rozczarowani odmowami spotkania i zaskoczenie jednocześnie asertywnością (lol)...
Powiedziałem... jest to gorący okres- work, work, work...
i tym razem to tylko Ja chce coś powiedzieć...
Mam nadzieje, że ktoś w końcu zrozumie, że to co robię jest czymś więcej jak tylko zabawą (la la la śmieszne chrabąszcze), a sposobem codziennego funkcjonowania...
Dopiero teraz wiem, jaką prace trzeba włożyć by wykonać jeden taki komiks- bardziej precyzyjnie stworzony lub mniej, odręcznie czy za pomocą tabletu/komputera- nie jest to istotne, bo w obu przypadkach dziobanie każdego kadru z osobna, wymaga wiele trudu i wysiłku- nawet psychicznego- no i przede wszystkim pracy- a nie zawsze osobny kadr/rysunek trafi do zeszytu.
lol
Ale jak w przypadku grafiki warsztatowej (którą pokochałem i stawiać będę sobie na miejsce 1), stwierdzam- jest to materia w której się odnalazłem.
Z jakim efektem- zobaczymy za kilkanaście tygodni ;)
z racji, że dedykacji muzycznych nikt i tak nie otwiera, tym razem muzykę zapodam sam sobie- dammmmn jak mnie chill'uje ten kawałek podczas kąpieli
rzut z przed sekundy na pracowniany stół...
i dziobie nadal...
Dzień dobry,
OdpowiedzUsuńto, że postać Cypisa jest z pamięci akurat widoczne, wyczuwa się graficzność tej postaci, jej przeniesienie z pamięci, a właściwie zapamiętane wyobrażenie. W przeciwieństwie do postaci Twojej, bardziej naturalistycznej, realnej. Ale to jest polemika ze swoim życiem, z pasją, grafiką, całkiem niezły kontekst, nawet osobisty. Bardzo ładna ewolucja rysunkowa, zawsze określałeś ciało i cienie liniami, a teraz te linie przechodzą w tatuaże. Dużo tu pierwotności i mając taką bazę, podstawę można faktycznie osiągać rozwój. Zaangażowanie w pracę to duży plus, no i talent jest istotny. Pięknie.
a dzień dobry Panu :)
Usuńciszę się, że zawsze potrafiłeś interpretować ,,chrabąszcze" moimi oczami :) pracowanie z pamięci, ostatnio troszkę mnie wyzwala poza schematy- swoje, osobiste- zaczynam się w końcu wymigiwać z hiperrealizmu- ale powoli- obecnie nigdzie mi się nie spieszy...
mimo pracy i nowych pomysłów, koncepcji, propozycji, wszystko jakoś w końcu zwolniło (wewnętrznie), ulatując w chill'u w niebyt :)
więc pokornie siedzę i dziobię :) bo jak to się powiada- praca popłaca, a ja w końcu znalazłem jakieś wewnętrzne siły by nie bać się wychodzić z chrabąszczami w dalszy eter ;>
dziękuje i pozdrawiam :)