Sweet Bribery-
czyli kiedy sztuka kulinarna spotyka się z doczesnością smakowego kubka
Moim paradoksem funkcjonalnym jest fakt, że nie mam umiaru do słodyczy pod każdą postacią (stąd moja miodowa lewitacja jako kulka miodu?)- wchłaniając chwilami niewyobrażalne ilości za jednym razem- co to duża tabliczka czekolady w ciągu kilku minut? Lody z 10cioma gałkami, brytfanka jabłecznika czy sernika? Tutaj w radosnym pląsie unoszę w górę dłonie, że nie wpływa to na moją wagę ha ha a ja nie mam nic na swoją obronę, że potrafię zmieść większość słodyczy ze stołu będąc w gościach ;) a moment ,,zamulenia" wcale nie jest dyskomfortowy ;)
W okresie zmożonej częstotliwości emocjonalnej, oczywiście ten stan nałogowo się powiększa- z racji pluchy za oknem i półmetka sesji (niebawem oddech), pokusiłem się o połechtanie mojego podniebienia w najpiękniejszy sposób ;)
NALEŚNIKI Z SEREM NA SŁODKO (%)
+
K.I.M.'onie dodatki
Kiedyś mój wyczyn kulinarny pojawił się na blogu, gdy ,,podniosło mi ciśnienie" (rzekłbym , że podkurwiło- ale nie wypada tak brzydko pisać na forum- fuj fuj) kilka osób w tym samym czasie- jeszcze były to wale(n)tynki, więc miody na serce jak nic...
Pisałem wtedy, że za naleśniki potrafię zrobić wszystko i należą do najlepszych form przekupstwa mej osoby- bo to szczera prawda.
Zatem odkrywam mój ,,mroczny sekret" i wkładam broń w dłonie swoim przeciwnikom/sprzymierzeńcom, by wiedzieli jak mnie osłabić, owijając w okół paliczka swego ;)
w tej materii rozkładam się sam na łopatki...
Czasem się śmieje, że niektórzy w bliskich relacjach czekają na pierścionek...
na słowo kocham...
na wiele czułości, by przełamać bariery...
mi wystarczą np. takie Naleśniki i po sprawie ;P
jestem kupiony wpadając jak śliwka w kompot
ha ha ha
Najczęściej łechtam swoje podniebienie a la Gundel
(tyle, że przerobione na swój sposób- z górą wielorakich bakali min. migdały, orzechy, żurawina(!!!), rodzynki, zboża i obowiązkowo cynamon- duuuuużo cynamonu- w końcu jestem ancynamonem ;) )
Gdy powracam do domu, sztandarem jest, że pierwsze na co mam ochotę, to usiać w swojej pracowni i ze smakiem zjeść naleśnika- i zazwyczaj tak się właśnie dzieje- wtedy z zapchanymi ustami rozpływam się razem z czekoladą %)
jak dobrze, że wracając z nocnego pociągu mam po drodze 24godzinny sklep
;P
istna orgia i szatańska rozpusta!
zatem wracam z powrotem do lodówki, po kolejną porcję-
piękna przerwa podczas ogarniania nocą chrabąszczy ;)
piękna przerwa podczas ogarniania nocą chrabąszczy ;)
SMACZNEGO!
umarłam. z naleśnikowego pożądania :O
OdpowiedzUsuń:(
:* nie umieraj, nie umieraj ino zapraszam zatem na jakieś pyszności :*
UsuńOd dziś wiem jedno - na tego bloga bez śniadania się nie zagląda....dobrze, że pod ręką czekolada:P
OdpowiedzUsuń;) heheh celowo wrzuciłem posta nad ranem, by na dzień dobry ssał nie jeden brzuszek ;)
Usuń:D
OdpowiedzUsuńTo ja się dopiero teraz dowiaduję??? ;)
Nic nie szkodzi, i tak naleśników robić nie umiem ;P
Ale... Następnym razem będą Pana oczekiwały produkty!
uściski
wiesz- to jest jak ta ,,tajemnica" z pierścionkiem ;)
Usuńwystarczy dojść po nitce do kłębka by zdobyć kogoś serducho ha ha ha
zatem następnym razem ja przemycam Twoją kuchnię ;)
jedynie do tej pory mam problem z podrzucaniem, więc będziesz jakby co stać na czatach i łapać drugą patelenką ;)
buuuuuuuuuuuuuuuziol :*
Też niczego słodkiego odmówić sobie nie potrawię:)mimo tego iż dowiedziałem się wczoraj, że ważę tyle samo co Sputnik (ten radziecki) :)
OdpowiedzUsuńdobrze, że podkreśliłeś, że jak ten... radziecki ;) hehehe
Usuńchociaż z tego co mogłem obserwować w swych plotkarskim folderze- raczej to mięśnie ważą, a nie wyniki czekolady ;)
aaaaale tak czy siak słodkości to jutrem dostaniesz prosto z miodowego serca ;*
potrafię*
OdpowiedzUsuńno narobiłam sobie smaku o tak późnej porze... zmęczona i głodna dokończę wino i w bety.
OdpowiedzUsuńrano pomyślę o czymś wyjątkowym na śniadanie:)