czwartek, 12 stycznia 2012

Kozyra & Jej exhibition(izm)...


Z racji, że będąc studentem Krakowskiej Sztuk Pięknych Akademii, obowiązkiem wręcz (choć nie ma musu) jest często się odchamiać- czytaj dreptać na wystawy i inne wydarzenia kulturalne, które dzieją się w okół. Z Kurakiem (ups nie mogę już tak na nią powiadać, bo strzela fochami o posadzkę) korzystamy z tego faktu (a Ona jest moim motorkiem napędowym by cokolwiek robić w eterze wystawowo- wykładowym) dreptając i zwiedzając, mając za sobą już kilka wystaw, o których zapewne jeszcze opowiem, ponieważ tym wpisem zacznę co jakiś czas wrzucać w eter swoje przemyślenia wobec odwiedzanych miejsc kultury w sposób bardzo subiektywny ;]

Na pierwszy rzut idzie Pani Katarzyna Kozyra 
(o twórczości tej Pani nie ma co dużo opowiadać, bo jest to oczywiste czym się zajmuje, jakich problemów dotyka i czym debiutowała, przypisując jej miano sztuki krytycznej i kontrowersyjnej).
Sam osobiście jestem jak najbardziej pozytywnie nastawiony do wszelorakich działań, które podejmują tematy dosyć trudne, niekomfortowe i czasem cieżko do przetrawiania.
Starość, ciało, seksualność, upośledzenia fizyczne i psychiczne, zachowania określonych grup społecznych, przełamywanie tematów tabu. Może sam, nie chwytam się takiego narzędzia, ponieważ bardziej zależy mi na dotykaniu trudności w sposób subtelny, emocjonalny i dyskretny opowiadając bardziej o uczuciach.

Jej ,,Wystawa" w Krakowskim Muzeum Narodowym, która trwa jeszcze 3 dni (do 15 stycznia), w zeszłym tygodniu została pięknie rozreklamowana przez strajkującą grupkę osób, przeciwnych ,,tego typu" twórczości w tym właśnie miejscu i mieście (choć totalnie nie mieli pojęcia co jest wewnątrz, ponieważ nie chcieli zobaczyć wystawy, myląc jednocześnie Kozyrę z inną artystką, Dorotą Nieznalską- czyli kompromitacja, pogoniła kompromitację). 
Żałuje, że nie zrobili tego wczesniej, bo po tym wydarzeniu frekwencja odwiedzin potężnie wzrosła- jest to dobra nauka na przyszłość dla każdego artysty- zrobić prędko protest (nawet poprosić znajomych, wezwać media) a bilety będą rozchodzić się jak świeże bułeczki, tłumnie witając ciekawskich, którzy nie maja zielonego pojęcia kto kim jest- ważne że o nim mówią... łoł



 Wystawa nie była niczym nowym w twórczości Kozyry- jeśli ktoś widział Jej filmy i fotografie, nie doznał niczego co by go zaskoczyło, lubując się po prostu w tym działaniu.

Sam z przyjemnością obejrzałem od początku do końca ,,Łaźnie Męską", która była w osobnym, bardzo małym pomieszczeniu, dając uczucie kameralności i własnego ,,podglądactwa" panów, którzy niczym koguciki krzątali się miedzy sobą, rzucając ukradkowe spojrzenia ukazując swoje macho-menowskie ciągoty, nie rozpoznając w tym wszystkim kobiety z doklejonym prąciem ;)
(warto bliżej poznać ten projekt)

Film ,,Non So Piu" obejrzałem (po raz pierwszy) chyba jako jedyny od początku do końca (w tłumie zwiedzających)- wiąże się z tym zabawna sytuacja ;) 
ale to chyba przemilczę- powiem tylko, że zostałem przywołany do tego filmu przez całe pomieszczenie galeryjne z drugiego końca ha ha ha
zaznaczę jeszcze fakt, że osoby mnie mijające miały niesamowity niesmak na ustach, a ja siedziałem rozhasany przed ekranem ;>

Turlający się ,,Chłopcy" przyprawili i o moje turlanie 
(w śmiechu rzecz jasna- ponieważ lubię ten projekt, więc miło było go zobaczyć)


Ale nie jest to główny powód pisania tego posta.
Przechodzę do meritum sprawy...

Musze niestety stwierdzić fakt, że dział się tam zupełny przepych- wszystkiego było zupełnie za dużo. Zastanawiam się kto trzymał piecze nad całym sposobem ekspozycji i wystawiennictwa?

Z jednej strony sali była ,,Łaźnia Damska" na dwustronnym ekranie atakując nas na dzień dobry na wejściu (co dla mnie jest kompletnym nieporozumieniem- nie było czuć tego prywatnego przekazu projektu), ,,Łaźnia Męska" była zupełnie na końcu sali, w osobnym pomieszczeniu (tutaj jest to oczywiscie na wielki plus)- a przecież są to dwie równoległe i równorzędne prace, które są ze sobą połączone niesamowitym porównaniem, dwóch różnych zachowań- kobiet & mężczyzn...

W centrum było wyświetlane ,,Święto Wiosny"  na kilku, ogromnych i obustronnych ekranach- zajmowały zbyt dużo miejsca to raz, dwa- zagłuszało strasznie filmy, które były puszczane w sali kinowej obok np. ,,Cheerleaderka".

Stroje, maski i przebrania, których artystka używała do filmów, były w gablotach w rozświetlonej sali, jedna obok drugiej- w zupełnie innym miejscu niż film- człowiek nie widząc danego filmu nie ma zielonego pojęcia co to jest i po co- dopiero później, oglądając projekcję może sobie pomyśleć- ,,a haaaaa to chyba tam leżało za szkłem...". Według mnie czytelniej by było postawić strój obok ekranu, bądź małym telewizorku (bo takie się pojawiają).

Zabrakło mi opisów do filmów (co, jak, gdzie, po co- ponieważ dostępny był tylko mały folder z wymienionymi kilkoma filmami, które prezentuje na zdjęciach w poście) oraz czas ich trwania, które powinny pojawić się obok telewizorków ze słuchawkami- niektóre filmy trwały bardzo długo. Jak wspomniałem do każdego telewizorka były przypisane jedne słuchawki (!!!)- więc jeśli chcesz usłyszeć co się dzieje w filmie musisz czekać, aż ktoś skończy oglądać- ale ile można?
By obejrzeć wszystkie filmy, trzeba by było całego dnia... oraz pustej sali...

No i przede wszystkim ,,Olimpia"...
Według mnie najlepszy projekt Kozyry, który najbardziej Ją obnażył- w przenośni i dosłowności...
Niestety fotografie zostały ,,przygniecione" przez te gabloty z gadżetami oraz... publikacjami i gazetami, gdzie pojawiła się autorka- polskie i zagraniczne, które poprzedzały te wydruki.
Nie było odejścia i zupełnie się zgubiły w tej różnorodności gadżetów...
Ubolewam nad tym niezmiernie...

Szukałem ,,klucza" do tej wystawy... Nie znalazłem...
Zastanawiałem się nad tytułem wystawy, a raczej jego... brakiem.
Może to jest rozwiązanie dla tego misz-maszu i wrzucenia wszystkiego do jednego kotła???
Wystawa? No to wystawa- ,,bah" i jest typowa ze wszystkim!
Po artystce nie można się niczego spodziewać...
Zrozumieć Sztukę...
Celowo na okładce tej książki położyłem folder z wystawy na początku posta ;)

Wpadek z ekspozycją można by było wymieniać jeszcze kilka, nawet i kilkanaście, ale z racji, ze lubię twórczość Katarzyny Kozyry, nie chce już Jej tego robić...

Tak czy siak, Kozyra jest nietuzinkowa artystką, którą szanuję, więc jeśli ktoś jeszcze nie był, może jeszcze dostąpić zaszczytu obejrzenia prac na finisażu ;)

bez zaliczania tych wpadek- warto ;>

5 komentarzy:

  1. Cóż... to totalnie nie moja bajka, aczkolwiek ze względu na wykształcenie własne i z tym, co nie jest z mojej bajki się zaznajamiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choco :D
      chyba sola trzeba posypać ;*

      zatem trzeba się zaznajomić jak nic :)
      chociaż ja się też na tym nie znam (mimo, że na poprzednich studiach miałem coś takiego jak ,,wystawiennictwo"), wiec jest to tylko moje subiektywne zdanie

      Usuń
  2. Wow! Jaka profesjonalna recenzja ;)
    Moja szkoła hahaha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;] no raczej...
      nauka w las nie poszła- jak i w obrazach- efekty widać po czasie ;)

      Usuń
  3. Gratuluję obiektywnego oka, mniód na serce!
    Kozyra jest jedynym egzemplarzem pt "lubię, rozumiem ale unikam" ;D
    Medal za Olimpię!
    I za Piramidę!
    I za śpiew!!!

    OdpowiedzUsuń