środa, 11 stycznia 2012

Mieć czy dać?



,,[...]Mieć ucho 

i...





 ...dać palca[...]"


to jest dopiero sztuka! 
bez obrywania i obcinania wyciąganych macek rzecz jasna
(jedna na talerzu nawet u końca posta)
;)

czyli alegoria mała do ,,mieć, czy zjeść?"

no właśnie, dając tego palucha, często cała łapa zabierana jest- ciąć to prędko, by ktoś tego pierwszy nie zrobił...

(kolejne w tuszu preludiumy przed projekcikiem)


tego typu szybciaki sprawiają mi najwięcej satysfakcji i radości :)
może dlatego, że lecą samoistnie, bez większego zastanawiania się nad kreską? 
nie malarstwo, nie ołówek, nie wegiel... 
ale tusz.

Może to dlatego, że ciągle pamiętam pudełko stalówek i mnóstwo prędkich szkiców mojego taty, które skrobał w swoich książkach (tyłach okładek), w gazetach codziennej prasy, magazynach naukowych, bo takie czytywał, ścinkach kartek czy kopertach, gdy pisał listy i wysyłał kartki...

To ostatnie akuratnie po Tatinie przechwyciłem i do tej pory mi zostało, że wysyłając listy, skrobie na kopercie małe ilustracje. Dżudżuś (przyjaciółka, którą zostawiłem w Sanoku po przeprowadzce) zawsze oczekiwała tych kopert z obrazkami (które podobno do tej pory wszystkie trzyma- od pierwszej). Ale oprócz Niej były inne osoby, które również dostawały ode mnie listy, w których również pojawiały się swoiste szkice- każdy oczywiscie inny- takie małe bazgroły :)
nie miałem wtedy telefonu, a później nawet mając jakoś nigdy nie był dla mnie ważny- do tej pory nie jest- mając w kontaktach tylko ludzi mi na prawdę bliskich (15 nr? jakoś tak)...
kiedyś miałem telefon zamówieniowy, ale w końcu i to zniwelowałem, korzystając z usług internetu.

teraz (odkąd mam komputer i internet- czytaj 3 lata) wysyłam listów mniej, choć czasem jeszcze mi się zdarzy zrobić niespodziankę :)

a co do tuszu...
tusz jest dla mnie największym ,,odstresaczem"- zaraz po bieganiu (o błogi losie, który sprawił mi buteleczkę tuszu i stalówkę)- który pochłania mnie troszkę w inne tory egzystencjalne- tak jak w malarstwie czy rysunku skupiam się na pracy, odcinając to co dzieje się dookoła- ja i dziabong, w tuszu nie mam takiej kontroli nad tym co robię, będąc zupełnie gdzieś indzie, gdzieś dalej, obok?

jest to na zasadzie- ciah, prah, ciah, prah i mamy gotowego chrabąszcza :)

nadzorujący mnie ostatnio Cypisior, stwierdził, że sam podkradnie mi te materiały, próbując swoich możliwości- na zdrowie Młodszaku ;>


dostałem niedawno dedykacje muzyczną, która powaliła mnie na łopatki w salwie ,,panicznego" (tak tak, panicznego- posiadam taki) śmiechu...
zrobiłem minę ło taką ło:
o_O
robiąc yyyyyyyyy i śmiejąc się jednocześnie
(mnie nie można w taki sposób rozochacać)

 i usłyszałem rzecz jasna- czy ja zawsze się chichram?
odpowiadam:
nie zawsze- ale często, bardzo często...
...nawet jak mam cieczkę...

dzisiejszy dzień sponsoruje Pan ,,Bonobo" ;>
mniam


:)

a skoro szkice jedzeniowe, więc i wyżej wspomniana Dżudżuś podczas jednej z naszych wielorakich wypraw za miasto w Bieszczadzkie włości pod namioty z konserwą w łapie z przed...
mmmm 10 lat :D


nasza kolaboracja młodości, może być porównana do pewnego teledysku...
właśnie przypomniałem sobie, że nie dostała dwóch ostatnich rozdziałów mojej książki, które były wysyłane w każdym z tych listów...
z mojej winy...
upssssss

no i na zakończenie dokarmianie zwierząt przez Sheep
(och jak ja nie lubię zup (oprócz dyniowej)... i nigdy nie lubiłem...)


zastanawiam się po co robiłem sobie kwadracik z pierwszego zarostu na żuchwie?


2 komentarze:

  1. Wszystko wygląda zachęcająco, ciekawe, jak to się zakończy? Czy Model zostanie doszczętnie pokrojony?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. już się zakończyło ;> i co miało zostać zjedzone zostało :D

      Usuń