wtorek, 28 czerwca 2011
Quiet Storm...
Otwierając rankiem oczy, trzeba już ukradkiem je zamykać zasypiając z wielkim uśmiechem na twarzy... Zastanawiałem się czy nie za szybko wszystko się toczy... Mam oczy dookoła głowy i staram się niczego nie opuszczać, niwelować, przegapić, pominąć...
Napajam się ostatnimi dniami (wieczorami...), tym co mnie wewnętrznie umacnia, mimo, że poranne tego skutki są czasem różnorakie. Postawionym w sytuacji, w której trzeba decydować- wóz albo przewóz, stawiając na jedną kartę, wierząc, że będzie tą właściwą- po to jest możliwość wyboru- by móc uwierzyć, że to co się wybiera jest dobre... oby tak było i tym razem...
zaczynam w końcu świadomie kroczyć drogą, którą sobie obieram, nad którą mam w końcu kontrolę, mimo, że ciągle mi się wydaje, że w tym pośpiechu, wypadam poza tor... jako niepoprawny i zbuntowany romantyk staram się trzymać emocje w ryzach zamykając ją w autonomii mych przyjaciół, za których w ogień trawiący całym sobą...
A gdzie w tym wszystkim czas na głęboką miłość?
Wczoraj zakończył się dzień, na który oczekiwałem praktycznie cały ostatni rok...
Cały, długi- chwilami meczący- rok...
Ostatni egzamin (kupa śmiechu, troszkę wstydu... i po bólu), na którego wyniki poczekać muszę do dnia otwarcia wystawy oraz innej ciepłej niespodzianki, która tego dnia zostanie wyrzucona w eter publiczny...
8 lipca będzie w mym wypadku apogeum emocjonalnym...
Zamknąłem okres, który dał mi tyle siły, zmian, wiary, doświadczenia i determinacji...
Zaliczyłem upadki, zaliczyłem porażki, znalazłem wartościowych ludzi, zagruntowałem przyjaźnie, zmieniłem miejsce zamieszkania, kilka spraw zostało barwnie przedstawione, okazując zalążek roku oczekiwania na kolejny egzamin, goniąc marzenia, goniąc samego siebie... Nie jest ważne czy decyzje były dobre, nie ważne co by było gdybym skręcił w inną ścieżkę- ważne jest to, co wyniosłem, to w jakim momencie się obecnie poruszam...
z dniem wczorajszym (bardzo bardzo udanym pod każdym względem) zamknąłem roczny inwentarz, z którego zapewne kiedyś będę czerpał inspirację...
Działo się wiele... a ja otwieram kolejną księgę... którą zacznę oficjalnie pisać od 8 lipca...
jeśli tak maja wyglądać momenty przejściowe w moim życiu- to proszę cichutko o więcej...
cisza............
fot. Cinek
muzycznie...
utwór który towarzyszył mi kilka lat temu w momencie zamykania jednego okresu, etapu, zaczynając, otwierając ten nowy:
Etykiety:
Cinek,
fotografia,
Happy Three Friends,
Lil' Kim,
Raba,
video
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tak czy inaczej, będzie impreza... :)
OdpowiedzUsuńKoledze Cinkowi gratuluję fotoreportażu. Lubię takie klimaty :)
stary reportaż ;] z zimy przy grzańcu- jakoś mi wpadł tak w dłonie ;)
OdpowiedzUsuńimpreza... aby ino jedna ;]
ale bełkot ;P
OdpowiedzUsuń:D szkoda, że nie mam tutaj takiego guziczka jak na FB ,,to lubię" ;P
OdpowiedzUsuńZ tego co widziałem na kilku innych blogach, to ten guziczek można wmontować, czyli Blogger jest kompatybilny z FB.
OdpowiedzUsuńJeszcze nic straconego ;D
ten przycisk "lubię to" uzaleznia:D
OdpowiedzUsuń