środa, 25 kwietnia 2012

Chłonę...


 Chłonę jak gąbka każde słowo spijane, kiedy próżnie zgodzić się z nim nie mogę...
Chłonę słowa, które z usta padane, dotykają miejsca, które szufladkuje w podzielonym na dwie części sercu- ono już nie bije tak jak dawniej, odchodząc w byt, gdzie już me dłonie macek wyciągnąć rady nie dają- nie chcą, mimowolnie chcąc- odcinając masochistycznie wyrzekając się samego siebie.

Wyrzec się siebie, wyrzec się imienia i liter, które ciągle w jeden obraz składają rozproszone światło, które porankiem mnie witało.
Byłeś światłem, z pod ziemi wyrastającym, zaznając ukojenia na mych dłoniach, które twarz Twoją chować kochały, licząc każdy włos przepuszczany między palcami...
Przyszedł moment, gdzie rankiem Cie nie ma... a ja drżącą ręką szukam Cie w pościeli, nadzieję mając, że jeszcze zapach Twojego ciała wyczuwalny jest na mojej skroni...

Cisza...
Cisza jeszcze nigdy nie była taka słona...
Niczym kolejna łza spływająca- której sam winien sobie jestem...
Pytam ,,dlaczego", odpowiadam ,,emocje"...


 Chłonę jak gąbka błędów popełnianych, z których nigdy doświadczenia czerpać nie chciałem...
Wygodnictwo strachem przeszywałem, a strach w kłamstwie zamykam, udając, że problem nigdy z problemu się nie bierze- zakładając maskę doświadczonego przez los ,,chłopca", z którego wyrastam broniąc się kurczowo przeszczepami.

Życie...
Czyn...
Odpowiedzialność... 
Odpowiedzialność za drugiego człowieka-
materia mi nieznana...
materia mi nie dana...

Lewituje nad emocjami, wyrzekając się miłości, która centymetrami mnie przerosła, biorąc czyny na zamiary... Zamiary błędne i jeszcze bardziej nie dojrzalsze niż ja sam.

Zmieniam się, wracam, idę na przód, wracam, stoję, idę dalej po zastanowieniu...
Nic nigdy nie jest całkowicie ostateczne- jednak powroty zawsze do trudnych należały- wiedząc, że nic nigdy już nie powróci i nigdy nie nabierze tej samej barwy po wymieszaniu ją z brudem, nieczystością, smrodem, parchem własnego ciała...

Karuzela się zatrzymała, z której już dawno wyjść chciałeś...
Jednak to czas nakręca całą machinę napędową...


Filmowa inspiracja, obejrzana na iplex do ,,Maoryskiego Projektu Braterskiego" nie była dość dobrym pomysłem na dzień dzisiejszy, może nawet nie na dzień, ale stan, który utrzymuje się już od dawien dawna- zakrywany maską codzienności.
Jestem podatny teraz na czynniki zewnętrzne owiane romantyzmem, mimo, że doczesność i sprawy namacalne ostatnio wielkim pokojem mnie ogarniają.

Jak to możliwe funkcjonować w pozytywie, niebiańskim szczęściu i jednoczesnym wewnętrznym ucisku, który z każdym uderzeniem serca przypomina Ci o swoim istnieniu, że nie powinno to tak smakować?

Zaprzestałem mówić... 
Zaprzestałem tworzyć...

Zaprzestałem już szukać.............

no i znowu się zapuściłem...
w końcu los się do mnie odwrócił, oddając mi podwójnie krzywdy, które swego czasu popełniłem.



Na dniach przeprowadzka, oraz coraz bliżej długoterminowy urlop za granicę, który poprzedzi wymarzona, samotna ucieczka w Bieszczady z małym plecakiem bez grosza w kieszeni- więc prawdopodobnie zrezygnuje z Ogólnopolskiego Festiwalu FORMA 2012, na który zostałem zaproszony- potrzebuje tego ,,azylu" jak nigdy wcześniej...
Szukam nadal stałej pracy, choć zastawiam się czy ma to obecnie sens- chyba tylko ona potrafiłaby mnie zatrzymać w Krakowie na dłużej, bez tych wyjazdów, życia na walizkach i kolejnych życiowych ,,ucieczek"...
Urlop dziekański na uczelni, zakończył się całkowitym i oficjalnym zrezygnowaniem ze studiów...
Moich graficznych studiów, o które swego czasu walczyłem przez 2 lata...
Czy tam ,,legalnie" powrócę?
nie wiem...
Dziękuje tylko Panu O., że mogę nadal używać pracowni w swoim wolnym czasie.

Zastanawiam się czy zdążyłem już wykorzystać limit tegorocznego gówna...
Wydaje mi się, że jeszcze nie, bo mamy dopiero koniec kwietnia...
Choć jak wiadomo, ja tak łatwo się nie poddaje zaliczając ciągle porażki.

P.S.
Mimo, że prowadzę odręczny pamiętnik, stwierdziłem, że raz na jakiś czas popełnię błąd jakim jest nadmierne ,,wywlekanie codzienności i prywaty"na blogowym poletku ;>

6 komentarzy:

  1. Nie ma co się zamykać i szukać azylu, prawda nas wyzwoli. Zbieramy szkidki do kupy i kopiemy kryzys w d...ebet. Boli? Znak to, że żyjemy :) I dobrze, bo kto ma żyć jak nie my?

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasem się nabiera, cóż poradzić? Łap za zmiotkę i ścierkę oraz... gąbkę? [głasku głasku]

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie powinniśmy się zamykać się na nowe uczucie i miłość ani bać się kochać . Mówiąc że nie jesteśmy ‘’jeszcze’’ na nią gotowi. Ale wmawiamy sobie to tylko bo tak naprawdę boimy się otworzyć swe serce ze strachu że ktoś nas zrani i skrzywdzi. Bo nie raz warto jest postawić wszystko na jedną kartę, zaufać dać szanse. A czas którego tak ‘’niby potrzebujemy staje się naszym największym wrogiem i biegnie tak szybko że nie dostrzegamy i tracimy coś pięknego. Więc naprawdę warto się zastanowić czy warto jest czekać czy nie lepiej jest przestać bać się kochać i się otworzyć na nowe uczucie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli czujesz motyle w brzuchu to znak, że coś się tam dzieje, jeżeli czujesz się jak na haju to znak, że coś już tam jest, jeżeli ciało odmawia posłuszeństwa to znak, że to zaczyna działać. ALE!!! To może być niestrawność, a nie miłość. Nie ma co się spieszyć z tym odkrywaniem emocji, czasami objawy które bierzemy za miłość znikają po zażyciu oleju rycynowego. Polecam jednak rozwagę. Możliwe, że ulegliśmy złudzie chwili. Cóż otwartość na nowe uczucia (a raczej odświeżone) jest cenna, jednak czasami to tylko blask świec, zapach kwiatów i dobre wino robią z nudziarza księcia z bajki, a ze złośliwej flądry księżniczkę z wierzy. Obserwujmy, uczmy sie siebie, aby nie poranić i siebie i innych.
      P.S. Olej rycynowy jest dobry na rzęsy, wystarczy smarować je tym cudem a robią się długie jak u krowy - to tak dla pań, które to czytają.

      Usuń
  4. Ale nie raz warto jest zaufać motylom i dać szanse na stworzenie czegoś pięknego czym jest miłość … niż potem np. żałować tego że uciekło nam coś. Wiadomo że czasem motylom towarzyszą emocję ale są one wpisane w życie każdego z nas i nie zawsze da się nad nimi zapanować. Wiele razy ulegamy im mimo, że podświadomość mówi poczekaj nie rób ale nie słuchamy tego. A potem jest nam źle z tego powodu dręczą nas wyrzuty czy dobrze zrobiliśmy ulegając im nawet jeśli sytuacja wypływa z dwóch stron. W tedy zamykamy się w sobie na kogoś. A to nie jest dobre bo można coś przeoczyć. Warto jest porozmawiać z daną osobą dać szansę na szczerą i otwartą rozmowę dzięki za której można inaczej na to spojrzeć na to. I choć wiemy że coś było pod ich wpływem i nie cofniemy tego nawet jeśli byś my chcieli tego żeby inaczej się to potoczyło to warto jest dać szansę i ‘’zacząć od nowa’’ bez emocji tylko z motylkami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drodzy Państwo, będzie trudno, bo Anonim nawet nie mówi po polsku. (za Magda G. "Kuchenne owulacje")
      Emocje to źli doradcy, tyle w temacie. Emocje słocje - słanie w banie.

      Usuń