wtorek, 3 kwietnia 2012

,,He & Him..."


,,He & Him..."

tusz na kartonie

2 x 100x70

(fragmenty)


 Czasem zdarza mi się opowiadać o swoim osobistym traktowaniu chrabąszczy i tym czym one dla mnie są- jaką formą i po co powstają- tak jak to było przy ukazaniu tryptyku szkicowego do ,,Surrogate... Embryo... Daddy..." (klik- btw praca została ostatnio na digarcie polecona)... Zapominam, że chowanie ich do szuflady (ukazując tylko na blogowym poletku- bo tak jest bezpieczniej) czasem mija się z celem samego aktu tworzenia- jestem uparty i niepokorny w tej materii- ale ciągle nad tym główkuje. Choc ostatnio usłyszałem od doświadczonego kolegi po fachu (litografia), by robić chrabąszcze właśnie do szuflady, a pracować tam gdzie jest duży przypływ kasy- czyli biura komercyjne- jak wiadomo mam to za sobą (grafik uczelniany) i mówię sobie niet- wole ciułać od pierwszego do pierwszego ;> lepiej nie kusić losu by w dupie się poprzewracało a tym bardziej popaść w rutynę...

Odmówiłem dwóch autorskich wystaw- bo nie czułem i w sumie nadal nie czuje się na siłach... Nie lubię sprzedawać chrabąszczy, które powstały dla samego siebie- nie dlatego, że mi szkoda, ale dlatego, że są... nijakie i za bardzo emocjonalne niż warsztatowe- wole je rozdać (jako taki mały gratis od firmy), a dziobać zamówienia, które dają taką czy nie inną formę zarobkową. Czasem okazuje się, ze pozbywanie się swoich prac stawia mnie przed faktem, ze w gruncie rzeczy nie mam co później pokazać- mając tylko dokumentacje fotograficzną ;)


Jednak ta wiosna jak i wiele ostatnich doświadczeń (kubły zimnej wody, dotykanie dna, podnoszenie się, konsekwencja w działaniu, emocjonalne huśtawki- i wyciąganie W KOŃCU wniosków), co rusz mnie zaskakują. Ten rok zapowiadał się dość intensywny już w styczniu, kiedy pojawiły się różne propozycje z zewnątrz jeśli chodzi o zamówienia- tym razem komercyjne pod dany ,,produkt" i osobnika, który nie zamknął, ale dał wolną rękę- o tym niebawem, bo nie chce wybiegać do przodu z rzeczami (projektami), które gdzieś siedzą jeszcze w ,,ukryciu".

Nigdzie się nie wychylam, nie zgłaszam, nie biorę udziału w konkursach...
Prowadzę swoje skromne poletko uprawne i na tym moje działanie się kończy- jakim cudem mnie znajdują? nie mam zielonego pojęcia...
Tym bardziej, że figuruje pod pseudonimem jako K.I.M. (przynajmniej się bardzo staram)...

o czym mówię?
na razie pozostawiam wszystko zawieszone w eterze- dość z przebąkiwaniem czegoś do przodu- by nie doznać zawodu a tym bardziej nie rzucić słowa na wiatr (a zdarzało mi się na tym blogu nie raz to robić)- bo jak wiadomo- Kimon niczym kalejdoskop- gorąca woda- wrzątek, lód- zapał słomiany i spontaniczne decyzje, przynoszące takie a nie inne konsekwencje.

Z racji, że już brak plotkarskiego cyklu na moim blogu (hasający- klik), nie wiem czy wypada mi się pewnymi rzeczami samemu chwalić (nie tylko z racji wrodzonej skromności buhaha), póki nie staną się faktem ;)

Po prostu... dzieje się dużo ;>
a ja się rozdwajam, roztrajam i mimo wszystko łapie chill :D


0:14 & 2:10
:D

7 komentarzy:

  1. będą w tomiku - prędzej czy później, będą :)))
    muszę cosiek je na bloga.
    zapowiedzieć oficjalnie nasze tomisko, już w mediach pisali, a ja cicho...
    może to jeszcze do mnie nie dotarło, może śpię snem zimowym,
    nie śpię, jestem zaczarowana i czekam na księcia :) tak tak na księcia, to też nie tak.

    Kim, nic mi się nie chce - pewnie to zmęczenie wiosną.
    chodzę jeszcze w ciepłym płaszczu bo na północy cholernie zimno!

    a to co napisałeś całkiem... do Ciebie i nic mnie nie dziwi oprócz tego, że do mnie też pasuje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;) ,,nasze" tomisko???
      kochana ja tylko fuszerkę odwaliłem robiąc te ilustracje :*
      (choć nie ukrywam, że bardzo miło mi się robiło te szkice- dziękuje za wolną rękę w ,,męskiej" miłości, mimo kobiecej narracji ;>

      ciągle czekam na zdjęcie w mailu- i od razu przepraszam za brak odzewu- tyle ostatnio różnych ,,dziwnych" sytuacji (w domu praktycznie mnie nie ma), że ciężko mi się zabrać do napisania dłuższego monologu ;)

      Jolu- czas się obudzić :) i to prędko!
      ja już oficjalnie w samej bluzie i trampiskach- sezon zimowy dawno zamknięty ;P

      :* buziol

      Usuń
  2. Odmówiłeś dwóch autorskich wystaw? Eeeee...to trochę przypomina chowanie głowy w piasek.
    Też jestem emocjonalnie związany z moimi "chrabąszczami", ale trenuje owe chrabąszcze i z dumą wystawiam na każdej możliwej "imprezie", a później... "sprzedaję". Cóż, taki lajf.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;P anu odmówiłeś... i do tego opierdol od znajomych dostałeś- tym bardziej, że sami Cię znaleźli poprzez ekshibicjonistyczne poletko (jedna z nich nawet miała być ukazana w miejscu dostępnym dla ,,mniejszości" z racji ostatnich tematów podejmowanych ;)
      ale ujawnię rąbka tajemnicy, że niebawem będzie można zobaczyć chrabąszcze na ,,lajfie" ;P

      ha ha sprzedajesz swoje chrabąszcze :P Ty alfonsie!!!
      Mistrzu Woź... tfuuu Jedi i jak ja mam nauk od Ciebie pobierać ;) a fe

      Usuń
  3. ooooooo ;)
    w porę Pani zawiadomiła :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta obudzić, jak łatwo powiedzieć. U mnie właśnie zima. Od wczoraj sypie dużymi śnieżynkami. Za oknem bajkowy krajobraz, siedzę i patrzę jak te płatki wirują. Wiosny ani śladu, na ulicach gołoledź i ślizgawa.

    Fajne te Twoje niebieskie trampki(przydadzą się do mojej męskiej błękitnej koszuli...)

    Ostatnio olewam pędzel, zabrałam się za szycie stroju kociewskiego i uczyłam się haftu...
    Na fartuszku mam wyhaftowane maki i chabry... palce poranione od igły...
    Na majowy festyn muszę mieć strój... długa droga do końca.

    Czy masz dla mnie (jeszcze) chrabąszcze?
    Oczywiście przesyłam buziole.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym wypadku akurat opierdol się należał:p

    Hm...jakby nie patrzeć, to faktycznie trochę ze mnie alfons, kasę wszak za to dostaje.
    Ale zaznaczam, że moim chrabąszczom krzywda żadna się nie dzieje, a wręcz odwrotnie! :P :)))

    ps. W życiu nie można być tylko sportowym, trza być również przedsiębiorczym :p

    OdpowiedzUsuń