poniedziałek, 28 maja 2012

Prekursor Komiksu...


 Gdy powróciłem na swoje domostwo, wręczanie niespodzianek (dzień matki) było obopólne, ponieważ na stole pracownianym oczekiwała na mnie biała teczka.

,,Pan Marek dał Ci jakieś obrazki w reklamówce, przełożyłam do teczki i zostawiłam w mieszkaniu...
Podlałam Ci kaktusy."
,,Dzięki Matko Dobrodziejko- zobaczymy co tam podrzucił..."

Marek (wielbiciel antyków i wszelakich staroci- niekoniecznie czegokolwiek wartych) już w zeszłym roku opowiadał mi, że znalazł w swoim garażu jakieś stare karty ilustracyjne- jakieś ryty- ze strasznymi twarzami, które walały się z kąta w kąt. Zaczepiał mnie w pracy na zielonym rynku, bym rzucił okiem- z racji, że sam wtedy przymierzałem się do studiów graficznych.

Pełen zapału (rzecz jasna słomianego) tak biedaka zbywałem, zbywałem, aż teczka sama musiała do mnie dotrzeć ;> widać jak jaram się grafiką...

Bajki... to bajki- pomyślałem...



 Jednak to co ujrzałem w teczce, przeszło moje najsmielsze oczekiwania...
Zrobiłem oczęta jak 5 zł, nadymałem się jak żabka roszpunka i nie dowierzając czego nagle stałem się posiadaczem...

Od razu poznałem tą kreskę...
(!!!!!!!!!!!!!!)


 ,,Bajką" okazały się oryginalne strony do ,,Fairy Tales" opracowane przez Jean'a De La Fontain'a, które zilustrował sam... Gustave Dore!
Nigdy nie ukrywałem, że był to mój ulubiony grafik (i chyba jeden z niewielu jakich znam i którymi się jaram jak dziki bąk), który był dla mnie kimś więcej jak tylko ilustratorem, grafikiem.
To on jako pierwszy opracował książkę w sposób narracyjny, wykraczając poza ramy ilustracji- dając początek dzisiejszemu komiksowi- zacierając nowy szlak, pokazując inny tor. 

Moim marzeniem było (i jest nadal) tworzenie niemych historii obrazowych, które swoją wizualizacją, będą opowiadały jedną, zamkniętą historię- i właśnie dlatego zawsze bardzo szanowałem (szanowałem to złe słowo), ubóstwiałem wręcz styl, który opanował Dore.

Można?
Można!

Niekoniecznie bawiąc się chmurkami w obrazkach...
...i to z jakim wysublimowanym smakiem!




Karty pochodzą z pierwszych wydań ,,Opowieści..." (brak okładki oraz strony tytułowej), datując ich druk na 1880-1890 rok. Dokładnie nie pamiętam kiedy został wydany pierwszy nakład- 1886-1888? 
Dokładnie nie pamiętam...
Następne wydanie pochodziło z 1892 roku.
Nie zastanawiając się dłużej musiałem dopaść Marka i powiedzieć mu co walało się po jego garażu, strychu i innych niekoniecznie odpowiednich zakamarkach dla tych ilustracji.
Sam wiedział o ich autentyczności, jednak nigdy nie interesował się grafiką, drukiem i książka- dlatego tylko raz odwiedził antykwariat. Przemyski właściciel sklepu, rzucił okiem, powiedział pod nosem, że prawdopodobnie są to oryginały, ale był tak zadowolony ze swojej pracy (jak ja nie lubię takich ludzi), że sam nie wiedział o co mu tak na prawdę chodzi i powrócił do klientów kupujących empirowy mebel, odprawiając Marka z kwitkiem, by nie zawracał mu gitary o_O

Więc Marek odpuścił...



Karty są niepełne- brak 10 stron, ponieważ na allegro sprzedał je za 20 zł za sztukę o_O
Chciał przyciąć strony (!), bo są poniszczone na rogach (!!), zmieniając ich format (!!!) i wrzucić w antyramy rozdając znajomym (!!!!)
ręce mi opadły po same kostki...

Więc tym oto sposobem stałem się posiadaczem ,,Fairy Tales..."
Zapakowane w teczkę (przełożyłem każda kartę pergaminem), zabieram je ze sobą do Krakowa, by na Wydziale Grafiki, dokładnie je przebadać- co dalej z nimi zrobię?
Nie wiem- na pewno zostawię sobie moją perełkę ,,Tomcio Palucha" (zajebista ilustracja- ciary, ciary!), dla której już kupiłem antyramę :D



 Może był to niekontrolowany prezent, ale sprawił mi tyle samo radości, co prawdziwego zaskoczenia.

Obiecałem Markowi w ramach rekompensaty, odbić jedną z moich rycin- mówi ma, tym bardziej, że moja wdzięczność jest większa niż wielka...






P.S.
Z tego co wiem, w Markowym garażu również pojawiają się pierwsze, francuskie plakaty...
ale już nie miałem siły tłumaczyć, że za taką karteluszkę, wielu oddało by swój cały dorobek...
Jeszcze w ,,sezonie" go dopadnę, bo w chuj pracy szykuje się na przemyskich włościach ;>

;>

szok w niebieskich trampkach...

12 komentarzy:

  1. Ale jaja .... Gdzie ten garaż dokładnie się znajduje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak berety ;>
      nie powiem- bo zwiniesz mi plakaty :D

      Usuń
  2. Ojej! Jak te nasze poczciwe złocisze potrafią człowieka z pląsająco - hasającego elfa zamienić w wyznawcę mamony. Nawet nie złocisze a sama myśl o nich. Oj biednieńcy wy ludzie biednieńcy !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. złocisze? raczej zamiłowanie do artysty :)

      chciałem Ci ofiarować (za darmo!!!) jedną karteluszkę- pogardziłeś, więc siedź cicho ;P

      Usuń
  3. ZAZDROŚĆ!!! wrrrrrrr.... ;DDD

    OdpowiedzUsuń
  4. nie bluźnij prosze, dore nie wykroczyl poza ramy ilustracji. on zamknal ja na lata w obrzydliwym mysleniu, ze jak ksiazka jest o wilku to trzeba narysowac wilka.
    btw dobrze, ze wrociles. musimy napic sie piwa:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochany Kmicicu ramy dotychczasowego ilustrowania książek (narracja- kontynuacja obrazkowa) :D nie mówię tu o ,,fairy Tales" czy Ilustracjach Biblijnych ino o ,,Rusi"- bo o to się rozchodzi ;)

      ju noł łot aj min :P

      pal licho czy wilk został wilkiem (fakt- jestem uwięziony w realizmie niczym Minotaur w labiryncie- ale powoli wychodzę z cienia), bo to o niego nie chodzi :P nigdy nie lubiłaś moich ciągot do tych opowieści ;)

      wróciłem (do żywych)- w sumie do Krakowa jeszcze nie- ale na dniach oczywiscie tak- ale tyż nie na długo ;)

      Usuń
  5. no no ciekawe aczkolwiek ogromna fantazja i finezyjna kreska jakoś na mnie nigdy nie działały. "Tomcio Paluch" jest bardzo znany mam nawet jego reprodukcje w kilku książkach.

    OdpowiedzUsuń