czwartek, 21 października 2010

Nic Więcej... pt II


Nic Więcej... part II
akryl na płótnie + faktura
50x70

odsłona druga auto- tryptyku...
ukończona nocą wczorajszą...
na temat całego cyklu pracy, klimatu, pisałem już o posta wcześniej...
troszkę werniks się zaświecił przy grudkach faktury- no cóż- złośliwy jest czasem...
stopy...

prace przy odsłonie trzeciej przełożyłem na termin następny... mimo, ze szkic zaczęty...

dziś pełnia...
jak to wujek witek powiedział uważać trzeba...
nie zaczyna się niczego nowego podczas pełni... można ukończyć sprawy bieżące, malunki rozpoczęte... ale się ich nie zamyka- ponieważ i tak nic tego nie wyjdzie...
albo przynajmniej efekt końcowy, nie będzie taki, jaki był zamierzony i planowany...
tym bardziej dziś...
kiedy niebo zachodzącego słońca, owiane było czerwono- krwistym płaszczem, a po drugiej stronie mocno rażący blask złotego globu...
piękny widok... aż przystanąłem na chwil kilka...
kapitalny kontrast... mimo, że niebezpieczny...
niebezpieczny, coś złe go wydarzyć się może- ostrzeżonym...
jako dziecię pokorne i raczej posłuszne posłuchałem wskazówek starszego maga...

a rankiem przed wyjściem do pracy, przy kawce powstał już kolejny szkic na płótnie, do nowego obrazu...
kolejny mój dziwolong nadchodzi...
ale również odstawiony na plan dalszy z racji wiadomej...

podczas pełni nie powinno się rozpoczynać związków, ani ich zakańczać...hmmmm
nie rozumiem zupełnie do czego pił ;]
umówiliśmy się na poważne rozmowy ,,magiczne"... mam nadzieje, ze tym razem wypali...
chyba sam przeczuwa, że coś się kroi... że coś się dzieje...
zawsze brałem Witka na dystans...


chwile spędzone w miłym gronie przy piwku- ale mimo wszystko nie potrafię się jakoś odnaleźć... nie potrafię myśli skupić...
powrócić do trybu normalnego...
zbyt dużo zmian, zbyt dużo myśli krążących...
skazany jestem na samotność ( przynajmniej na jakiś czas)...
wybór świadomy- przemyślany...
muszę powoli przyzwyczaić się do nadchodzącej zmiany- jaka by nie była i tak nadejdzie...

mimo, że do tej pory moja pracownia przewalała się przez ciągle to wędrujące do mnie osoby ;]
różnorakie, wieku przeróżnego :)
kawka, herbatka, winko, muzyka, czekolada :)
drzwi nie domykane wręcz...

azyl...
niektórzy wręcz nazywają twierdzą...

podobno u mnie czas nie miał racji bytu... uciekał, zawieszał się...
godziny mijały, a nie wiadomo kiedy ten czas ulatywał :)

moja separacja wzbudza różnorakie emocje- każdy, wie, że coś się dzieje...
pytanie tylko:
co?

macają, badają, drążą...
a ja pozostaje z niewinnym uśmiechem i blaskiem oka rażącym...

czas...
mój czas?
poukładać, posortować, przetrawić, posmakować...



muzycznie:
http://wcisu.wrzuta.pl/audio/8yKSSXRIHKO/hey_-_boje_sie_o_nas

''Gdy sparszywieję znów
Zamknij się w sobie, zaciągnij rolety powiek
Gdy sparszywieję znów
Chwyć się cieniutkiej niteczki pewności, że minie - to minie
"

2 komentarze:

  1. Kolejna świetna praca. Masz wielki talent. Podziwiam Twoją pracowitość. Pracuj jak najwięcej. Efekty są widoczne. Pozdrawiam i życzę udanego dnia i poukładania, posortowania spraw prywatnych.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) dziękuje, staram się coś robić by w marazm nie popaść... dziękuje siłom wyższym, że mogę przynajmniej ten czas oddać w jakiś produktywny sposób, nawet jeśli te prace lądują w ,,kuferku"...
    dziękuje z serca mego :*

    OdpowiedzUsuń