wtorek, 14 grudnia 2010
Happy Feet... Part II
Happy Feet w drugiej odsłonie ;]
akryl na płótnie + faktura
50x70
niczym w sumie się nie wyróżniającej od wersji pierwszej- ino odbiciem lustrzanym....
jakaś taka faza spontaniczna przejściowa mnie wzięła w obroty ;] ale na tym koniec z zabawami i odskoczniami...
zamiast trawić, ja się bawię materiałem i prymitywnym hasem przez Ziemie ognistą ;]
zapowiada się ciekawie, chociaż do końca nie wiem jak wszystko i tym razem się potoczy i ułoży...
ale jest to mało istotne...
same chęci, które sił witalnych tyle dają, same z siebie są wielką nagrodą :) nie potrzeba mi wiele do szczęścia... małe kroczki... małe gesty- które mają moc nieskazitelną...
hasanie pod górkę jest potrzebne... ale czy ja to traktuje jako górkę?
konsultacje...
ogarnięcie mego pół rocznego materiału malarskiego i rysunkowego, i dodanie go do starego folderu ( który o dziwo jeszcze pozostał w komputerze profesora)... rozmowy na temat prac obecnych, starych, całościowej drogi, która przez ostatnie 2 lata przeszedłem... nawet nie wiem kiedy, czas zleciał... nie spodziewałem się nigdy, że wraz z Panem O znajdziemy aż tak wspólny język... był pierwszą osobą, która popchała mnie w tory malarskie i pracy prywatnej... pamiętam jaki strach był przed pierwszym pędzla machnięciem... pokornie pracowałem po cichutku w swej pracowni, która powstała z biegiem czasu, by po roku udostępnić owy materiał, który pozytywne zaskoczenie przyniósł :) czasem lubię powrócić do takich chwil myślowych, warto pamiętać tylko te dobre relacje, emocje...
miła rozmowa na temat bliskich nam ludzi, relacji, które nas otaczają- czy to w kręgu studentów- z PWSW czy ASP, czy ,,kadry" :) pozdrowienia dla Pani Doro ;] ha ha ha
oczywiście nie obyło się bez rozmowy na temat mojej porażki ;] chociaż suma punktów za teczkę według profesora była sukcesem- nawet sobie z tego sprawy nie zdawałem, myśląc że taka jest kolej rzeczy... było minęło i mam już do tego nie wracać ;]
dziś rozmawialiśmy tylko na temat prac ,,lepszych" ( co nie oznacza dobrych)...
zostały ukazane prace, które może staną się częścią przyszłościowej teczki- chociaż niekoniecznie, wszystko zależeć będzie od tego co jeszcze w przeciągu tych miesięcy powstanie...
Cypis śpiący, Strange, PeKaJot II, Autoportret- graficznie part II, czy Verdict...
portret La Norberto, bardzo się podobał, chyba najbardziej ( z racji prywatności, ukazać nie mogę), który dostał w podarunku... mimo, że mała i szybka :)
wybór i konwersacja padły na te... no i rozmowa na temat prac z przed wakacji, które również ,,mogą być"... po pół rocznej przerwie w spotkaniu, było wiele do obgadania...
o pracach słabych rozmawiać będziemy w innym terminie, by chęci malarskich mi nie zatruć, bo jest kilka prac ostatnich, które są niczym gwóźdź w stopę, psujące całościowy materiał ;] ha ha ha
ale jak to powiedział profesor, również ma prace, które światła dziennego nie zobaczą ;]
korekty skupiać się będą na rozmowach o pracach, które powstawać będą na bieżąco... prace w realu pokazać będzie trzeba, bo jednak na ekranie wszystko inaczej wygląda...
ale to tak na pierwszy raz- w sumie i tak wiele...
nie ma co się czarować o wysokim poziomie, kapitalnym warsztacie, czy niesamowitym technicznym rozwiązaniu... po prostu... ale robić swoje będę nadal... powolutku i cichutko...
chyba tylko ten blog, daje mi się ponieść...
4 konsultacje mnie czekają w Krakowie... do dwóch panów z roku poprzedniego, no i jakieś ,,nowości"...
miło będzie odwiedzić zakapiorów na AW, patrząc jak ciężko pracują :)
dziś już nawet uświadomiłem o tym szefową w pracy, że dni kilka wypadnie spontanicznie...
nawet i do egzaminów przychylnie nastawiła ucha swego...
pomyśleć, że przeszła mi przez głowę myśl o porzuceniu studiowania i rozwoju...
dlatego tak często emocje gubią grunt...
trawienie, łaknięcie, chłonięcie jak gąbka... uschnąłbym bez tego...
stojąc w miejscu, z marzeń, planów rezygnując cofnąłbym się bardzo...
czyli coś najbardziej popycha w monotonność i pustkę, autodestrukcje, która prędzej czy później się naradza...
od rana wiszę na telefonach... reformę przeszedłem i odbieram telefony...
przymknąć oko czas na mój skrzeczący głos i osła śmiech, w pół się zachodzący gdzie tchu brak...
miło było zobaczyć w czasie pracy Happy Friendów- uśmiech wnosząc na chwile przerwy :)
muzycznie:
I...
tym razem wersja live...
dziś idem szybciej spać... postaram się ...
to się rozpisałem... ho ho ho
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dlatego mnie uszy piekły ;)
OdpowiedzUsuń;] ale to była miła rozmowa ;] a uszy piekły z zimna, bo zapewne czapki się nie założyło- to dlatego- nie zawsze burza włosów zabezpieczy przed chłodem ;> Pani Doroto...
OdpowiedzUsuńDziej się dziej. Nowe prace ciekawe.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHa, poza malowaniem, lubi Pan i pisać. Fajnie móc poczytać, ładnie Pan maluje i ciekawie pisze. Rozumiem, że jakoś związany jest Pan z Krakowem. Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńhej, powodzenia z egzaminami w takim razie :P
OdpowiedzUsuńNo egzaminy, powodzenia. Kolejna ekstra stopa :-). Pozdrawiam malowniczo i malarsko :-)
OdpowiedzUsuń