niedziela, 14 listopada 2010
Cypisowy has...
Cypisowy has...
tego trzeba było, tego trzeba ciągle dla strapionej duszy mej...
wczorajszy dzień przyniósł wiele wrażeń i obfitości różnorakich ;) ulala
poranek na karmelu, kaplicowe zmagania, Cypisowy spacer, kawka z ciastkiem u Hanki dentystki- siostrą usiostrowioną, której dłużnikiem do ostatnich swych dni będę za to co uczyniła, wieczór z Maszką- mym serduszkiem...
3 osoby za które życie oddam, ostatnią koszulę i w ogień wskoczę wyrzekając się siebie, skrzywdzić nie dając... kocham sobą całym... więcej mówić nie trzeba :)
poranna kawa w klasztornym ogrodzie, na mej upragnionej huśtawce, gdzie felietony duchowe końca nie mające trawią i trawią, a ja jak dzień budzi się do życia spoglądając, kofeiny pragnąłem jak dotąd nigdy- tak smakowała :)
już wtedy wiedziałem, że to nie będzie dzień zwykły...
kaplicowe pędzla machaniem zakłócił spokój nadchodzącego Cypisa, który porwał mnie na to co leśnicy lubią najbardziej- czyli has :D upragniony spacer z bratem, który obfitował w rozmowy różnorakie, jak to między nami bywa... spokój serca zaznany... moment ofiarowany...
porywy wiatru kusiły jak najbardziej by piąć się na wysokie pagórki, gdzie oddech złapać można, myśli gryzące spokój rozwiewając, które zatruwają kwasem i jadem to co powinno miłością zraszać... tak było i w tym wypadku...
ręce rozkładając pod oporem żywiołu, daliśmy się ponieść wyobraźni...
w amoku tańcując, oczy zamykając, w marzeniach odpływając...
chwila która końca mieć nie miała... wiatr łechtający pachy, ciało popychające...
ciepły powiew ze wschodu wzmagał się w sile, nóżki nasze unosząc w podskokach...
kładąc się na wietrze, na szczycie kopca zwanego...
jak dobrze, jak błogo, jak miło...
ze snu budzić się nie chce...
Cypisowy skok na Starszaka, i na odwrót...
Niech spacerowicze patrzą, zaglądając zgryźliwym wzrokiem, na niecodzienne zjawisko zwariowanych braci ;] kręciołki Cypis wywijający...
to nas napaja, to nas motywuje, rozkoszy duszy dodaje...
poczułem siły, które motorkiem napędowym będą przez dni kolejne...
ludzie patrzą... obserwują... ale tacy będą nie rozumiejąc to co w życiu jest najpiękniejsze...
radość z chwili przebytej z tym, którzy są dla nas wszystkim... którzy są częścią osobowości, autonomii, miłości... miłości, która wylewa się na boki- wystarczy ją tylko dojrzeć...
Cypisowe hasy, są najprzyjemniejszymi momentami, które są dla mnie niczym złoto dla poszukiwacza... chwile bezcenne... wrażenia przynoszące...
zawsze oczekuje bratowego przyjazdu, by móc napoić się wspólnym bytowaniem...
Bieszczady, Czerna...
zakątki okolic, wioski, rzeki, krzaki, pagórki...
penetrowanie, po dziurach skakanie, przez trawy się przedzierając...
lasy, drzewa i beztroskie dzielenie się czasem...
termos czerwonej herbaty, jabłko i nieodłączny element Cypisowego plecaka- gorzka czekolada ;] niekiedy jeszcze żurawina ;] i można wyruszać w drogę :)
już wcześniej pisywałem o naszych penetracjach :)
no i po co komu bar i telewizor?
można...
trzeba...
to konieczność...
dla mnie...
dla nas...
nie ma nic piękniejszego jak dzielenie się wspólnym czasem, który niestety jak chwila ulotna ucieka tak prędko jak się pojawia... dlatego tak ważne jest by ciągle pielęgnować relacje, relacje osobową w warunkach, które dają najwięcej swobody, wolności i inspiracji...
:) przyjaźń jest tak piękna...
jest to energia niesamowita- miłość która góry przenosi... sił dodaje w chwilach tak ciężkich do przebycia...
życzę wszystkim pięknych, szczerych przyjaźni...
choćby jednej osoby, która mimowolnie kocha nas za to jakimi jesteśmy ludźmi....
z wadami, głupstwami i nierozważnością, które równie miłuje jak nasze zalety...
kocha je tak samo na nasze serce- choćby nie wiem jak skamieniałe :)
każdego dnia dziękuje Bogu za ludzi których stawia mi na mojej drodze...
każdej relacji, uśmiechu, twarzy... nie ma nic piękniejszego jak drugi człowiek...
jego osobowość i dusza... uczenie się wzajemne, dzielenie się słowem, ciepłem, czasem...
milczeniem, obcowanie... dotykiem, przytuleniem...
wiara w drugiego człowieka... szanse mu dając...
często wspominam moich przyjaciół tu na blogu i często o nich mówię, powracam, maluje ich...
jest to pielęgnacja naszej relacji :)
fot. Kimonek & Cypis
dopiero teraz zauważyłem, że jesteśmy nawet kolorystycznie ubrani ha ha ha
za często się to nie zdarza ;] ha ha ha
most diabelski...
pierwsze miejsce do którego zaglądam przyjeżdżając do klasztoru karmelitów w Czernej...
witam się z nim, i tak samo się uśmiecham...
ile łez wylanych... papierosów wypalonych... myśli zatopionych... chwil ucieczki...
tylko te mury wiedzą...
piękna okolica... eh :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dziękuję za ten post i zdjęcia Diabelskiego Mostu. Opadły mnie wspomnienia, chociaż obce mi są wspólne hasy :) Ładnie piszesz o przyjaźni.
OdpowiedzUsuń:) dobrze wiem i Ty dobrze wiesz :)
OdpowiedzUsuńmiejsce chyba dla nas obu miłowane :) pisanie o przyjaźni końca nie ma :) tak jak to w przyjaźni bywa- prawdziwa nigdy się nie kończy :)
wspólne hasy? mój drogi... czyż nie użyczałem Ci swego czasu podczas niedzielnych wypraw, gdy byleś jeszcze w Przemyślu?
pamiętasz pierwszy has do parku? pierwszy felieton :) ah to były czasy :D
początki naszej znajomości :) teraz to mnie wzięło na wspominki...
To drzewo wygląda jak krowi ogon ;DD
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsca, tylko pozazdrościć możliwości chodzenia w takim bajecznym klimacie.
OdpowiedzUsuńDoro- łomatko ;]
OdpowiedzUsuńtylko mam nadzieje, ze z pod tego ogona nic wylatywać nie będzie ;P lepiej nie ruszać- śmierdzieć będzie...
Douma- nie ma co zazdrościć, tylko samemu plecak zakładać i hasać ;) pozdrawiam serdecznie :*
Piękne zdjęcia. Fajnie razem wyglądacie. Czas spędzony razem jest bezcenny
OdpowiedzUsuń`super zdjęcia, ja tam w ogóle nie lubię kawy ;DD
OdpowiedzUsuńmoze jeszcze nie dorosłam do tego smaku ;DD
u mnie nowy post ;]]
czadowa fryzura :D piękne zakątki, można się rozmarzyć :)
OdpowiedzUsuń